Od 2 do 9 lipca obraz Matki Bożej Częstochowskiej nawiedził parafie dekanatu makowskiego. Czy pamiętamy te chwile?
Na powitaniu w makowskiej farze była taka rzesza ludzi, której już bardzo dawno nie widziano. Tym, którzy witali, załamywał się głos, u innych w oczach widać było łzy.
- Matka Boża przychodzi w prostocie i obiecuje pomoc w każdej chwili, jeśli tylko powierzymy Jej swoje problemy, troski i cierpienia - mówi pani Jadwiga, rodowita makowianka, która pierwszą peregrynację przeżywała w rodzinnej parafii w Szelkowie. - Nie można wątpić w Jej matczyną opiekę i wstawiennictwo. Ona zawsze wyprosi to, o co będziemy Ją prosić. Pani Jadwiga wspomina peregrynację obrazu sprzed 39 lat. Wtedy też było dużo przygotowań, pracy, nieprzespanych nocy. Wszystko po to, by Matka Boża mogła czuć się tutaj dobrze.
W Szwelicach, witając obraz Matki Bożej, nawiązywano do historii parafii i trudnych jej momentów, gdy bolszewicy spalili kościół w czasie ostatniej wojny, i gdy komuniści stwarzali wielkie trudności z jego odbudową. - W waszej parafii spełniły się słowa, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Wielu z was uczestniczyło w zmaganiach o budowę kościoła i pozostajecie świadkami tamtego czasu - mówił w czasie liturgii bp Roman Marcinkowski. Po Mszy św. do obrazu Jasnogórskiego zaczęły podchodzić rodziny, wiele osób z małymi dziećmi i starsi. - Czy pamiętacie peregrynację sprzed 40 laty? - pytaliśmy tych ostatnich. - Pamiętamy bardzo dobrze - odpowiadali. Ale jeszcze więcej mówiły ich wzruszone oczy.
Przy tej okazji trzeba wspomnieć śp. ks. proboszcza Jana Włoczewskiego, który przygotowywał parafię do nawiedzenia, i który zmarł kilka miesięcy temu.
- W nasze powołanie chrześcijańskie wpisane jest radosne dzielenie się z innymi swoją wiarą i czynna pomoc drugiemu. Chrześcijanin, to człowiek, który z radością dzieli się swoją wiarą! Ale nie tylko. On dzielnie pomaga bliźniemu. Chrześcijanin, nie może być zapatrzony tylko w siebie, bo z biegiem czasu stanie się ślepy, zapatrzony tylko w siebie i swoje ideały, problemy i marzenia. Bo jeśli jest człowiekiem zajętym przeżywaniem tylko swojego szczęścia, że w pewnym momencie staje się głuchy, ślepy na szczęście drugiego człowieka. Przecież można komuś podarować czas! Tylko miłość potrafi go podarować - mówił bp Roman Marcinkowski w Karniewie.
W Gołyminie wysłuchaliśmy przy okazji nawiedzenia następującego świadectwa: - Miałem wtedy 26 lat, żonę i dwójkę dzieci. Byłem młodym chłopakiem, gdy dekorowaliśmy odcinek drogi od Gołymina do Tłucznic. Przez cały tydzień nasze matki i żony w domach szyły proporczyki, taśmy. My robiliśmy słupki i kołki, by to wszystko połączyć. Dla mnie było to wielkie przeżycie. Dziś czuję wielką satysfakcję, choć serce drży i głos się łamie. Mam Jej za co dziękować: choćby za udane 45 lat małżeństwa, za dzieci. Jestem blisko Maryi, jako strażak i jako człowiek ze spracowanymi dłońmi - mówił nam Wojciech Kowalski, rodowity parafianin i mieszkaniec wsi Watkowo.
W Krasnem, zanim zaczęła się uroczystość, spadł rzęsisty deszcz i zmoczył wszystkich. Ale zaraz wyszło słońce, niebo rozpogodziło się i wtedy przyjechał obraz Matki Bożej. Procesja z obrazem Matki Bożej otoczyła kościół. Na parkanie były rozmieszczone banery z fotografiami z peregrynacji sprzed 40 laty w Krasnem: a na nich widoczne wielkie tłumy wiernych i ołtarz polowy przy kościele, ówczesny ks. proboszcz Witold Sykowski i bp Bogdan Sikorski.
- To jest wielkie wzruszenie i łzy - opowiadały Helena Obrębska i Aniela Bruździak z miejscowości Mosaki. - Samo serce mi dyktuje, co mam powiedzieć i o co mam się modlić - mówi pani Helena. - Proszę Maryję o cierpliwość, bo od lat opiekuję się chorą siostrą - mówiła pani Aniela. W wielkim tłumie wiernych była też pochodząca z parafii Krasne siostra zakonna - franciszkanka. Ona również przyjechała z daleka, aby w dniu nawiedzenia być w swojej parafii.
- Spróbujcie się zbliżyć i wtulić w ramiona tej Matki. Jaką radość odczuwają rodzice, gdy tuli się do nich ich dziecko? Przytul się do Maryi i powiedz Jej o tym, co jest w tobie! - zwrócił uwagę bp Roman w czasie nawiedzenia w Krasnem.
- Peregrynacja to sposób obecności Matki między swymi dziećmi - mówił bp Roman Marcinkowski w parafii św. Brata Alberta w Makowie Mazowieckim . - Ona ciągle jest w drodze do nas, nie czeka u siebie, ale przychodzi do naszych rodzin - zwrócił uwagę ks. biskup.
Wyjątkowa i piękna była trasa z Makowa do Węgrzynowa: chorągiewki, transparenty, flagi i tysiące kwiatów szlak, który przemierzył obraz Czarnej Madonny. Takiego tłumu wiernych kościół parafialny nie pamiętał od lat.
- Wiem jedno, że zawsze spotkania z Matką Boską, czy są w Częstochowie, czy tutaj, człowieka odnawiają. Pozwalają się odbić od problemów, pozwalają spojrzeć nowym spojrzeniem w taką chyba lepszą przyszłość – powiedziała nam Jolanta Dawid w Bogatem.
We wszystkich parafiach dekanatu liturgii powitania obrazu przewodniczył bp Roman Marcinkowski.
ks. Włodzimierz Piętka
O czuwaniu przed Matką opowiadają mieszkańcy płockiej parafii św. Wojciecha.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.