Wydawać się może, że jest to nietypowa, lecz jak na dzień Zaduszny jednak pożyteczna lektura pogrzebowego kazania... sprzed 133 laty. Wygłosił je karmelita, o. Fortunat Jajko w Przasnyszu, w czasie pogrzebu pierwszej zmarłej mniszki Klaryski Kapucynki - s. Marii Salomei Stummer.
Było to 19 lutego 1882 roku. W klasztorze kapucynek w Przasnyszu, jako pierwsza z polskich kapucynek, odeszła do domu Ojca 56-letnia s. Maria Salomea od Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny (Klotylda) Stummer. Do zgromadzenia felicjanek w Warszawie wstąpiła w 1857 r. Profesję czasową złożyła w 1858 r., a wieczystą w 1870 r.
Przełożona kapucynek w Przasnyszu - Izabella Lebenstein szczególnie martwiła się o chorującą s. Salomeę Stummer. W liście z 1881 r. pisała: "U nas takie zmiany zaszły. Siostra Salomea taki niby filar zdrowia, dziś już zupełnie nie może wspólnego życia zachować. W celi siedzi, na Mszę św. tylko schodzi. Rozwinęła się choroba gardła, już od kilku lat jak narzekała, że jej trudno łykać, ale mogła wszystko jeść i doktorzy nie mogli poznać, bo to cierpienie było głęboko. Uważali za chorobę nerwową. Od kilku miesięcy zaczęła się leczyć radykalnie, ale nie pomagało nic i tutejsi lekarze nie mogli rozpoznać choroby. Poprosiłyśmy doktora Józefa] Stummera, jej brata z Warszawy, żeby z drugim przyjechał. W parę dni po odebraniu listu przybył z doktorem, zdaje mi się Orłowskim. Dali przepis, jak się leczyć, a że dopiero parę dni jest, jak sprowadzone zostały maszynki i inne rzeczy do leczenia, więc nie wiemy, jaki skutek będzie. Dotąd nic nie lepiej, w łykaniu ma trudności i rozmoczonej bułeczki nie może przełknąć. Doktorzy kazali rosół pić, na miękko jajka, więc ma posiłek. Bulionu przysłali jej bracia".
Stan zdrowia chorej jednak nie ulegał poprawie, a opatka w kolejnych listach do o. Honorata Koźmińskiego wyrażała swoje współczucie dla s. Salomei, opisując jej udrękę cierpliwie znoszoną i jednocześnie gotowość przyjęcia woli Bożej, jakakolwiek ona będzie. "O Siostrze Salomei nadmieniam, że ma jej błona zarastać w gardle. Osądzili więc doktorzy, że ma być sondowanie, co tydzień, to jest przepychanie gardła maszynką. Raz jeden to robili, ale ona źle to znosi, bo jest to bardzo przykra rzecz i ból, że aż krzyczy. […] Pragnęłyśmy, aby Ojciec przybył do nas, dla siostry Salomei, mówiłam o tym z nią, ale ona już uczyniła spowiedź z całego życia i ostatnie sakramenty przyjęła i bardzo jest spokojna na sumieniu".
s. Donata Koska