Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Gdy umiera kapucynka...

Wydawać się może, że jest to nietypowa, lecz jak na dzień Zaduszny jednak pożyteczna lektura pogrzebowego kazania... sprzed 133 laty. Wygłosił je karmelita, o. Fortunat Jajko w Przasnyszu, w czasie pogrzebu pierwszej zmarłej mniszki Klaryski Kapucynki - s. Marii Salomei Stummer.

- Taka żarliwość ś.p. siostry Maryi Salomei zwraca uwagę ogółu sióstr zakonnych, to też wybierają ją; to na mistrzynię nowicyjuszek, to na prokuratorkę, to na inne urzęda klasztorne; wreszcie powierzają jej bardzo ważny urząd furtyjanki. Kto zna klasztorne zakonnic przepisy i prawa, ten dopiero może ocenić urząd furtyjanki, ile do niego mozołu i pracy jest przywiązane. Furtyjanka w klasztorze, to jakoby Cherub strzegący Raju, to jest zacisza klasztornego, by do niego grzeszny świat wstępu nie miał. Furyjanka w klasztorze, to stróż honoru całego zgromadzenia, ona to na każdy odgłos dzwonka musi podążać do furty i pytać kto czego potrzebuje i o tem przełożoną powiadamiać. Trudno policzyć, ile razy na dzień ze swej celi tę podróż do furty odprawi furtyjanka. Zdrowia więc, akuratności i cierpliwości potrzeba do tego urzędu. Śp. siostra Maryja Salomea pełniąc takowy, to nie już szła, ale biegła co prędzej na każde poruszenie dzwonka. Nigdy się na to nie uskarżała i miała sobie za rozkosz dla Chrystusa pełnić ten urząd do samej swej choroby jak najskrupulatniej. Długiegoby potrzeba czasu, aby śp. siostry Maryi Salomei cnoty ciche w zakonie spełniane wypowiedzieć. Wspomnę jeszcze tylko jej chorobę ostatnią. We wrześniu roku zeszłego zachorowała na ból gardła. Z początku zdawało się, że to tylko zwykła boleść, i nic nie znacząca. Lecz kiedy coraz większe cierpienia wzmagały się, tak że już i sztuka lekarska nie pomagała, wtenczas z całą usilnością zaczęła się gotować na drogę wieczności! A choć całe życie zakonne w ostrej pokucie przepędziła i zawsze się gotowała na spotkanie Oblubieńca swego, jednak przeczuwając swój skon, z tem większą żarliwością oczyszczała lampę swego sumienia przez częste spowiedzi. Dolewała do niej oleju cnot świętej cierpliwości i zupełnego zgadzania się z wolą Bożą.

Przez całą chorobę mimo ciężkich cierpień, nikt nie słyszał jej jęku, ani narzekania. O! błogosławiona święta cierpliwości, godna podziwienia! któż cię na świecie zrozumieć i ocenić należycie potrafi? Jedna tylko religia zrozumie, z jakich pobudek rodzi się ona w oblubienicach Chrystusowych. Niech kogo co zaboli, wnet utyskuje i narzeka, skarżąc się, że mu boleści dokuczają;- a ta oblubienica Chrystusa jakby bez czucia, znosi na wzór swego Boskiego Mistrza z największą cierpliwością swoje boleści i nie wydaje najmniejszego narzekania. Kiedy wreszcie ostatniemi sakramentami opatrzona, święty Wiatyk przyjęła, jakaż radość zabłysła na jej obliczu! Przed samem skonaniem najmniejszego zamieszania w niej nikt nie dostrzegł, owszem, kiedym się jej zapytał, jako kierownik sumienia, czyby nie miała obawy śmierci i sądu Pańskiego?- odpowiedziała: że kocha Boga i ma w Oblubieńcu swym nadzieję;- w Jego Sercu pełnem dobroci całą ufność swoją pokłada. Poprosiła tylko, by jej udzielić ostatnią absolucję i w tem konać poczęła i lekko w gronie sióstr zakonnych, ducha swego Panu oddała.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy