Wydawać się może, że jest to nietypowa, lecz jak na dzień Zaduszny jednak pożyteczna lektura pogrzebowego kazania... sprzed 133 laty. Wygłosił je karmelita, o. Fortunat Jajko w Przasnyszu, w czasie pogrzebu pierwszej zmarłej mniszki Klaryski Kapucynki - s. Marii Salomei Stummer.
- Taka żarliwość ś.p. siostry Maryi Salomei zwraca uwagę ogółu sióstr zakonnych, to też wybierają ją; to na mistrzynię nowicyjuszek, to na prokuratorkę, to na inne urzęda klasztorne; wreszcie powierzają jej bardzo ważny urząd furtyjanki. Kto zna klasztorne zakonnic przepisy i prawa, ten dopiero może ocenić urząd furtyjanki, ile do niego mozołu i pracy jest przywiązane. Furtyjanka w klasztorze, to jakoby Cherub strzegący Raju, to jest zacisza klasztornego, by do niego grzeszny świat wstępu nie miał. Furyjanka w klasztorze, to stróż honoru całego zgromadzenia, ona to na każdy odgłos dzwonka musi podążać do furty i pytać kto czego potrzebuje i o tem przełożoną powiadamiać. Trudno policzyć, ile razy na dzień ze swej celi tę podróż do furty odprawi furtyjanka. Zdrowia więc, akuratności i cierpliwości potrzeba do tego urzędu. Śp. siostra Maryja Salomea pełniąc takowy, to nie już szła, ale biegła co prędzej na każde poruszenie dzwonka. Nigdy się na to nie uskarżała i miała sobie za rozkosz dla Chrystusa pełnić ten urząd do samej swej choroby jak najskrupulatniej. Długiegoby potrzeba czasu, aby śp. siostry Maryi Salomei cnoty ciche w zakonie spełniane wypowiedzieć. Wspomnę jeszcze tylko jej chorobę ostatnią. We wrześniu roku zeszłego zachorowała na ból gardła. Z początku zdawało się, że to tylko zwykła boleść, i nic nie znacząca. Lecz kiedy coraz większe cierpienia wzmagały się, tak że już i sztuka lekarska nie pomagała, wtenczas z całą usilnością zaczęła się gotować na drogę wieczności! A choć całe życie zakonne w ostrej pokucie przepędziła i zawsze się gotowała na spotkanie Oblubieńca swego, jednak przeczuwając swój skon, z tem większą żarliwością oczyszczała lampę swego sumienia przez częste spowiedzi. Dolewała do niej oleju cnot świętej cierpliwości i zupełnego zgadzania się z wolą Bożą.
Przez całą chorobę mimo ciężkich cierpień, nikt nie słyszał jej jęku, ani narzekania. O! błogosławiona święta cierpliwości, godna podziwienia! któż cię na świecie zrozumieć i ocenić należycie potrafi? Jedna tylko religia zrozumie, z jakich pobudek rodzi się ona w oblubienicach Chrystusowych. Niech kogo co zaboli, wnet utyskuje i narzeka, skarżąc się, że mu boleści dokuczają;- a ta oblubienica Chrystusa jakby bez czucia, znosi na wzór swego Boskiego Mistrza z największą cierpliwością swoje boleści i nie wydaje najmniejszego narzekania. Kiedy wreszcie ostatniemi sakramentami opatrzona, święty Wiatyk przyjęła, jakaż radość zabłysła na jej obliczu! Przed samem skonaniem najmniejszego zamieszania w niej nikt nie dostrzegł, owszem, kiedym się jej zapytał, jako kierownik sumienia, czyby nie miała obawy śmierci i sądu Pańskiego?- odpowiedziała: że kocha Boga i ma w Oblubieńcu swym nadzieję;- w Jego Sercu pełnem dobroci całą ufność swoją pokłada. Poprosiła tylko, by jej udzielić ostatnią absolucję i w tem konać poczęła i lekko w gronie sióstr zakonnych, ducha swego Panu oddała.
s. Donata Koska