Mały chłopiec w hotelowej restauracji niesie uważnie przygotowaną przez siebie na śniadanie miseczkę z jogurtem i owocami. W tym czasie jego matka instruuje przy stole mocno wytatuowanego, napakowanego mężczyznę (może jego ojca), co ich czeka w najbliższych dniach.
Wigilie bywają trudne. Mamy w polskiej duchowości tak bardzo rozwinięte przeświadczenie o wyjątkowości tego dnia (i tego wieczoru), że czasem narażamy się na krytykę: a to, że przerost emocjonalności, a to, że płytkie estetyzowanie; tu scherzo Chopina, tam kiczowatość choinki, gdzie indziej siano wkładane pod biały obrus. Nie dbam o to.
Uporczywe dystansowanie się od wiedzy opartej na faktach – taką definicję głupoty proponują autorzy niewielkiej książeczki zatytułowanej „Szkice z filozofii głupoty”. Jeden z jej współautorów, Jerzy Stelmach, napisał, że uporczywe oznacza ciągłe i powtarzające się, prowadzące do niewiedzy „zapracowanej”. Nie zgadzam się co prawda z autorem w tym, że o takiej „zapracowanej” niewiedzy pisała Wisława Szymborska w wierszu „Tutaj”; intuicja poetycka niosła ją raczej w stronę personifikacji tejże niewiedzy i przypisania jej cechy „zapracowania”, czyli niezwykle intensywnego oddania się pracy.
Dużo się ostatnio mówi i pisze o Kościele, przede wszystkim w mediach niekoniecznie mu przychylnych. „Jakaś wyrwa po Kościele pozostała, nawet jeśli buńczucznie temu zaprzeczamy” – stwierdził Marcin Matczak w „Gazecie Wyborczej” („Ateiści też chcą do nieba” – to kolejny tytuł z tego samego numeru).
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.