Nowy numer 17/2024 Archiwum

Czterech przyjaciół w niebie

Z Działdowa i Auschwitz przez męczeńską śmierć szli do nieba błogosławieni z naszej diecezji: abp Antoni Julian Nowowiejski, bp Leon Wetmański, s. Teresa Kowalska i Br. Tymoteusz Trojanowski.

Szczególnie bliscy diecezji płockiej są dwaj biskupi i dwoje zakonników, których w gronie męczenników II wojny światowej wyniósł na ołtarze Jan Paweł II. I choć można by względem nich użyć serdecznych tytułów: pasterz, ojciec, siostra, brat - to wciąż za mało ich znamy i za mało o nich pamiętamy.

Ojciec

Czterech przyjaciół w niebie   Bł. bp Leon Wetmański, biskup i męczennik. Reprodukcja ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Biskup Leon Wetmański, już jako młody ksiądz angażował się w pomoc ubogim i dotkniętym przez pierwszą wojnę światową. Potem objawił się jego rys duchowy, gdy został ojcem duchowym i kierownikiem wielu dusz w seminarium, u sióstr pasjonistek, służek czy w Stowarzyszeniu Pań Miłosierdzia. Gdy rozpoczynał się Wielki Kryzys, on został biskupem. Stał wtedy u początków diecezjalnej Caritas. Biskupstwo z miłosiernym gestem i duchową głębią doprowadziło go na koniec do męczeństwa w obozie koncentracyjnym w Działdowie.

Warto  przytoczyć zachowane fragmenty jego nauk. Oto jedna z nich, wygłoszona na rozpoczęcie pierwszych rekolekcji w nowo powstałym zgromadzeniu sióstr pasjonistek: "Zadzwoniono w waszym domu, by powołać was na święte ćwiczenia, byście poznały wolę Bożą - byście wasze gorące serca złożyły Bożemu Sercu i Jego Matce Najświętszej (...). Zadzwoniono w niebie, bo w skromnej kapliczce św. Józefa zebrała się grupka wielkich serc, pragnących złożyć swe życie u stóp Krzyża Chrystusowego i pod tym znakiem, wsparte mocą Tego, który złożył Bogu Ojcu swe życie, iść przez życie z godłem Męki Chrystusowej, według swych konstytucji. (...) Zadzwoniono i w piekle, lecz nie w srebrne dzwonki, ale zawyła złość szatańska, przekleństwo i nienawiść do nowego dzieła Chrystusowego, do Jego Oblubienicy, Kościoła Świętego i do każdej z was, że od tej chwili wydajecie siebie na ofiarę, życie swe przygotowujecie na walkę i trud - na walkę z szatanem, światem i własna wolą" - głosił o. Leon 25 sierpnia 1921 roku.

"Dziś w szczególny sposób kapłanowi potrzebne jest ukochanie cnoty ubóstwa i w sobie, i w innych. (...) Przez prawdziwe ukochanie cnoty ubóstwa zachowa kapłan to, czego wymaga cnota celibatu - wyjścia z rodziny, aby »służąc żołnierką Bogu, nie wikłać się sprawami świeckimi«. Cnota posłuszeństwa uczyni kapłana posłusznym w całej pełni Ewangelii Chrystusowej" - tak pisał w 1936 roku do księży.

W 1939 roku ukazał się zbiór 52 konferencji bp. Wetmańskiego pod wspólnym tytułem: "Miłosierdzie". Reprint tej książki ukazał się nakładem Płockiego Instytutu Wydawniczego. We wstępie do niej pisze bp Leon: "Świat dzisiejszy daleko odszedł od miłości Chrystusowej (...). Dzieje się to najwięcej może dlatego, że miłość Chrystusowa jest za mało rozumiana. Nawet wyznawcy Chrystusowi mało wnikają i sercem rozważają miłość i jej dzieła (...). Kto zatem chce uzdrowić bardzo cierpiący organizm Ciała Mistycznego Chrystusa, ten nie uczyni tego bez praktyki miłosierdzia".

I jeszcze jeden ważny fragment z tego dzieła: "Pan Bóg przez swoje miłosierdzie w najwyższym stopniu ujawnia swą wszechmoc. Wszelkie cuda - to dzieło miłosierdzia Bożego, które wszechmoc wykonuje. I w człowieku najwyższa doskonałość w stosunku do bliźnich ujawnia się przez miłosierdzie (...). Czym byłby suchy rozum człowieka, gdyby go miłosierdzie nie wsparło, nie dało mu elastyczności i subtelności? Czym byłaby wola ludzka, gdyby wykonywała tylko to, czego od niej wymaga tylko martwa sprawiedliwość, gdyby miłosierdzie nie dawało jej entuzjazmu, polotu i głębi? Wreszcie czym byłoby uczucie, gdyby pozostało wśród własnych bezcelowych porywów, gdyby miłosierdzie nie wskazało mu właściwego przedmiotu - poświęcenia się dla bliźniego wyłącznie do wyżyn heroizmu?" - czytamy w "Miłosierdziu" bł. bp. Wetmańskiego.

Ale najmocniejsze świadectwa miłosierdzia, którego nie tylko nauczał, ale którym żył bł. biskup Leon znajdujemy w jego testamencie: "Jeżelibyś, Boże Miłosierny i Dobry, dał mi łaskę, którą nazywają śmiercią męczeńską, przyjmij ją głównie za tych, którzy by mi ją zadawali, aby i oni Ciebie, Boże Dobry i Miłosierny, całym sercem kochali". Słowa te zostały napisane 14 kwietnia 1932 r. Na śmierć męczeńską przyszło czekać biskupowi 9 lat, ale przed Bogiem wszystko już wtedy było gotowe.

A potem przyszło: "amen". Wszystko dopełniło się najprawdopodobniej nocą 10 października 1941 roku. Krańcowo wyczerpany i chory, prawdopodobnie na panujący wtedy w obozie tyfus, bp Leon został zagazowany w samochodzie lub rozstrzelany w jednym z poddziałdowskich lasów. W czasie ekshumacji niemieckich, które były prowadzone wiosną 1944 roku, ciało biskupa mogło zostać spalone. Miejsca jego pochówku nie znamy do dziś dnia.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy