Czterech przyjaciół w niebie

Z Działdowa i Auschwitz przez męczeńską śmierć szli do nieba błogosławieni z naszej diecezji: abp Antoni Julian Nowowiejski, bp Leon Wetmański, s. Teresa Kowalska i Br. Tymoteusz Trojanowski.

Szczególnie bliscy diecezji płockiej są dwaj biskupi i dwoje zakonników, których w gronie męczenników II wojny światowej wyniósł na ołtarze Jan Paweł II. I choć można by względem nich użyć serdecznych tytułów: pasterz, ojciec, siostra, brat - to wciąż za mało ich znamy i za mało o nich pamiętamy.

Brat

Czterech przyjaciół w niebie   Niepokalanów, 20.02.2017. Bł. brat Tymoteusz Stanisław Trojanowski (1908-1942), męczennik II wojny światowej. ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Również dyskretnie, po franciszkańsku, przypomina się nam bł. Tymoteusz Stanisław Trojanowski z Niepokalanowa. Zafascynowany o. Maksymilianem Kolbe został jego wiernym współpracownikiem i naśladowcą, aż po śmierć męczeńską w Auschwitz. Pochodził z okolic Bieżunia i Radzanowa n. Wkrą. Urodził się 28 lipca 1908 r. w Sadłowie, w parafii Poniatowo. Tam też został ochrzczony. W 1912 r. rodzina Trojanowskich przeniosła się do majątku w Zgliczynie-Glinkach, w parafii Radzanów n. Wkrą. Ojciec Tymoteusza był dozorcą, a parafia św. Rocha w Radzanowie stała się odtąd ich rodzinną parafią.

– Pamiętam moją babcię, mamę naszego zakonnika. Ona często mi opowiadała, jak gorąco się modliła za swojego syna, który był w obozie. A kiedy dowiedziała się, że nie żyje, pocieszało ją, gdy przychodził do niej w snach, taki pogodny i spokojny... - opowiadała przed kilkoma laty "Gościowi Płockiemu" Maria Detnerska ze Zgliczyna Pobodzego, córka najmłodszego brata błogosławionego.

W domu pani Marii zachowało się jeszcze zdjęcie dziadka, ojca błogosławionego, który zginął na początku I wojny światowej - zastrzelony przez carskiego żołnierza. Tak to wspominał przyszły zakonnik: "Kiedy rozpoczęła się wojna (1914 r.) i zabili mego ojca, ja byłem zmuszony iść do pracy, aby zarabiać na chleb powszedni. W lecie byłem za pastuszka, a w zimie pomagałem w domu. W tym trudnym położeniu prosiłem Boga i Matkę Najświętszą, ażeby przyszedł czas, abym mógł mieć powołanie do zakonu, i rzeczywiście Matka Najświętsza sprawiła, że czuję prawdziwe powołanie do życia zakonnego i więcej nic nie pragnę, jak Boga, dla Niego chcę żyć i Jemu służyć na wieki".

W 1923 r. przyjął bierzmowanie z rąk bp. Nowowiejskiego, zaś 5 marca 1930 r. zapukał do furty klasztornej w Niepokalanowie. "Wszystkich przyciągał do siebie swoim dziecięcym usposobieniem i nie utracił go nawet w późniejszych latach, i takim pozostał do końca życia. Nie umiał się gniewać. Nie wiedział, co to mieć do kogoś urazę. Jeśli ktoś był zdenerwowany, umiał go rozbroić małym uśmiechem albo wesołym żartem. Wyrobił w sobie w głębokim stopniu cnotę cierpliwości - tego uczył się wśród chorych braci" - takie jest świadectwo br. Ferdynanda Kasza, spisane w 1945 roku.

Nasz brat pracował w klasztorze przede wszystkim w wysyłalni "Rycerza Niepokalanej", pełnił obowiązki klasztornego magazyniera. Był też furtianem - we wspomnieniu o nim podkreślano: "bardzo miłosiernym furtianem". Pracował wreszcie wśród chorych braci w zakonnej infirmerii. Zapatrzony w o. Maksymiliana Kolbego, chciał wyjechać na misje. A tymczasem gdy wybuchła wojna, dokładnie dwa miesiące po męczeńskiej śmierci o. Kolbego 14 października 1941 r. Niemcy aresztowali siedmiu braci, wśród nich Tymoteusza Trojanowskiego. Przewieziono ich na Pawiak, a 8 stycznia 1942 r. przetransportowano do Auschwitz. Przydzielono mu numer 25431. Po miesiącu nieludzkiej pracy zapadł na zapalenie płuc. Zmarł 28 lutego 1942 roku. Tak pisał o nim br. Ferdynand Kasz: "Umierał br. Tymoteusz jak wielu innych więźniów, w strasznych warunkach, z dala od rodziny, klasztoru i braci. Był dzieckiem przez całe życie i umierał jak dziecko. Z pełną ufnością, że przenosi się tylko do lepszego życia, do swej Niebieskiej Matki, którą w życiu swym tak bardzo ukochał, dla której pracował i cierpiał".

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka