18 września przypada uroczystość św. Stanisława Kostki, młodzieńca z Rostkowa, który wybierał nawet wbrew woli rodziców; chciał zostać zakonnikiem i w tym celu przemierzył pół Europy; jak mówią pobożne podania - miał nawet trzymać Jezusa.
Wszystko zaczęło się w naszej diecezji, w grudniu 1550 roku. Wtedy właśnie urodził się Stanisław, jako jedno z siedmiorga dzieci kasztelana zakroczymskiego.
Gdy miał 14 lat, rodzice wysłali go wraz ze starszym bratem Pawłem do szkół jezuickich w Wiedniu. Uczył się pilnie. Był też bardzo pobożny.
W 1565 r. Stanisław ciężko zachorował. Miał wtedy widzieć św. Barbarę, która przyniosła mu Komunię św. Nawiedziła go też Maryja z Dzieciątkiem, polecając mu wstąpienie do jezuitów. Następnego dnia obudził się zupełnie zdrowy. Bardzo chciał wstąpić do zakonu, ale nie uzyskał zgody rodziców, dlatego zorganizował ucieczkę. Potajemnie wyruszył z Wiednia do Rzymu, przemierzając pieszo ponad 800 km. Tam został przyjęty do nowicjatu jezuickiego przez św. Franciszka Borgiasza. Miał 18 lat.
Swoją pobożnością i stylem życia zwrócił uwagę otoczenia. Wkrótce po ślubach, w sierpniu 1568 r., zachorował. Zmarł w uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej.
Jego kult zrodził się natychmiast i spontanicznie - najpierw w Rzymie, a wkrótce w Polsce. Stanisław został beatyfikowany w 1606 r., a kanonizowany w 1726 roku.
Warto uczyć się od św. Stanisława Kostki, głównego patrona naszej diecezji, biorąc za punkt widzenia doświadczenie innych świętych, którzy mieli szczególne nabożeństwo do naszego świętego.
Szczególnym nabożeństwem do św. Stanisława wyróżniał się św. Robert Bellarmin, który miał jego obrazek nad swoim łóżkiem. Święty Franciszek Salezy poświęcił św. Stanisławowi poruszający wstęp w swoim traktacie "O miłości Bożej". Pisał o nim również św. Alfons Liguori: "Św. Stanisław Kostka napisał list do Matki Bożej, by mógł w Jej święto umrzeć. Przy śmierci całował z rozkoszą obrazek Matki Bożej. Jeden z Ojców spytał: »Na co ta koronka owinięta na ręce?«. Na to Stanisław: »Jest mi ona pociechą, bo to przedmiot poświęcony mej Matce«. Ukazała mu się Matka Boża, jak sam to oznajmił. Umarł cicho, że nawet nie spostrzeżono. Dopiero gdy mu podano i pokazano obrazek Matki Bożej, i zauważono, że mimo to nie daje znaku życia, przekonano się, że już uleciał do nieba".
Również św. Jan Bosko często opowiadał młodzieży historie z życia św. Stanisława i chętnie stawiał jego osobę za przykład.