Zmarł pierwszy proboszcz i budowniczy kościoła w Lucieniu k. Gostynina.
- Wspomnę jeszcze opowiadanie ks. Eugeniusza o czasach budowy kościoła, kiedy o materiały budowlane było bardzo trudno. Udało mu się załatwić kilka dużych samochodów z tymi materiałami. Tiry przyjechały jednocześnie. Ksiądz chodził od domu do domu i prosił o pomoc. Nikt nie przyszedł. Wrócił do domu i po modlitwie ruszył jeszcze raz do tych samych, ale ze słowami nakazu: "Józek, jazda do roboty, bo trzeba tiry rozładować". Józek wstał i poszedł. I w ten sposób znaleźli się ludzie, co rozładowali samochody.
- Gdy kończył swoją posługę jako proboszcz, kościół był wypełniony po brzegi ludźmi. Tak nie było nigdy na niedzielnych Mszach, jak wtedy. Wzruszył się bardzo i trudno było tego nie zauważyć. Po Mszy św. było nas bardzo wielu, którzy dziękowali mu za lata pracy i dzieło jego życia. Był dobrym narzędziem w rękach Pana Boga, bo z niczego powstała piękna świątynia i cmentarz grzebalny, na którym teraz i on spoczął - wyznaje Andrzej Mejer.