Nowy numer 15/2024 Archiwum

Kapłańskie Zaduszki

Wspominamy księży diecezji płockiej, którzy zmarli w tym roku.

16 lutego zmarł ks. inf. Tadeusz Rutowski, emerytowany wykładowca Niższego i Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku, prałat senior Kapituły Katedralnej Płockiej, nestor kapłanów diecezji płockiej. Był żywą historią seminarium ostatnich 60 lat, kontynuatorem spuścizny ks. Wacława Jezuska i ks. Marcelego Molskiego, wykładowcą filozofii, wicerektorem a w latach 1974-1984 - rektorem WSD.

W ostatnich latach jego życia okazało się, że oprócz filozofii, którą przez lata wykładał, stał się człowiekiem cierpienia. I dał o nim wymowne świadectwo. "W pewnym momencie przyszło mi na myśl, że mógłbym trochę pocierpieć, ażeby przez to Ojciec Święty poczuł się lepiej. Od razu jednak wyakcentowałem w myśli, że trochę, jak gdybym bał się poważnego cierpienia. I oto przyszło ono do mnie w 83. rocznicę urodzin Jana Pawła II i w 74. rocznicę moich urodzin, bo obaj urodziliśmy się 18 maja, tylko w różnych latach. Tego dnia zacząłem stopniowo tracić władzę w nogach (...) Czasami chciałoby się powiedzieć: Jeśli to możliwe, oddal Boże ode mnie ten kielich. Wiem jednak, że istota Chrystusowego kapłaństwa to dobrowolne ofiarowanie siebie za innych" - słowa ze "Wspomnień" rzucają światło na ostatnie 15 lat życia profesora. Przypomniano je w czasie pogrzebu wraz ze słowami jego testamentu: "Swoje wyrzeczenia ofiaruję jako prośbę o przebaczenie grzechów i zbawienie osób bliskich, z rodziny, znajomych, kleryków i księży diecezji płockiej. W tej intencji ofiaruję też moje dolegliwości łącząc je z cierpieniami Chrystusa".

Urodził się w 1929 r. w Płocku. Jeszcze przed wojną jego rodzina zamieszkała w Żurominie. Tam przyjął sakrament bierzmowania latem 1939 r. z rąk bł. bp. Leona Wetmańskiego, późniejszego męczennika Działdowa. Po ukończeniu LO im. Marszałka Stanisława Małachowskiego w Płocku i maturze wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego. Święcenia kapłańskie przyjął 23 sierpnia 1953 r. u księży werbistów w Pieniężnie. Po święceniach ówczesny biskup płocki Tadeusz Paweł Zakrzewski skierował go na studia filozoficzne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, które zwieńczył doktoratem.

W 1958 r. wrócił do Płocka i rozpoczął wykłady z filozofii w WSD. Przez całe kapłańskie życie był związany z seminarium.

Jako kapłan z wielkim autorytetem, przez pewien czas odpowiadał za formację kapłanów diecezji płockiej. Otrzymał godności nadane mu przez Stolicę Apostolską. Zmarł w Płocku 16 lutego, w 89. roku życia i 65. roku kapłaństwa.

14 marca zmarł ks. kan. Wincenty Szmyt, emerytowany proboszcz parafii św. Stanisława Kostki w Pułtusku, kanonik honorowy Kapituły Kolegiackiej Pułtuskiej. Urodził się w 1938 r. w Orzechowie, w parafii Pomiechowo. Święcenia kapłańskie przyjął w 1963 r. w Płocku, a następnie został skierowany do pracy jako wikariusz w parafiach: Chorzele, Pułtusk i Orszymowo. W 1975 r. został proboszczem parafii Chociszewo, rok później w Osmolinie, następnie w Kuninie i Płocku Trzepowie. Od 1997 do 2011 r. był proboszczem parafii św. Stanisława Kostki w Pułtusku. Ostatnie lata swego życia spędził w Domu Księży Emerytów w Płocku.

- Był bardzo dobrym człowiekiem i tak zapisał się w pamięci ludzi. W swej naturalności i pogodzie ducha umiał znaleźć drogę do każdego człowieka. Lubił prostotę i zwyczajność, w parafii stwarzał płaszczyznę do wspólnej pracy. Zarażał innych radością i optymizmem. Był człowiekiem z gestem - wspomina zmarłego księdza Katarzyna Stangret z Płocka. - Był proboszczem w mojej rodzinnej parafii w Trzepowie. Gdy religia weszła do szkół, to on namówił mnie, abym została katechetką - dodaje.

Jest katechetką do dziś, a jednocześnie wolontariuszką w Miejskim Hospicjum Płockim. Opowiada, że kilka lat temu przebywała w nim niemal stuletnia pacjentka. - Choć minęło kilkadziesiąt lat, odkąd ks. Szmyt odszedł z Trzepowa, ta pani wciąż wspominała go, jako wspaniałego księdza. Jaka była jej radość, gdy poprosiłam do niej ks. Wincentego. Tak się cieszyła, że resztkami sił wstała z łóżka, aby się z nim przywitać. On właśnie taki był! I zawsze nam powtarzał, że najpierw trzeba być człowiekiem - opowiada Katarzyna Stangret.

Ks. Szmyt zmarł w 80. roku życia i 55. roku kapłaństwa.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy