Bp Roman Marcinkowski o odpowiedzialności za Kościół i o prawdziwych uczniach Jezusa - w czasie diecezjalnych uroczystości dziękczynnych za 32 lata jego posługi jako biskupa pomocniczego diecezji płockiej.
"Dobry pasterz daje życie swoje za owce". Tak stało się z Jezusem. Na krzyżu dowiódł Swojej miłości do końca. Poszedł szukać owiec zagubionych aż do krainy śmierci. Poszedł, aby wyrwać je z otchłani i przywrócić do życia. Oddał Swoje życie, bo dał je nam, swoim owcom.
Ofiarna postawa Dobrego Pasterza, jak słyszeliśmy w Ewangelii, jest skontrastowana z postawą najemnika. Ten pragnie władzy nad owcami, ale nie oddaje im życia. Najemnikowi nie zależy na owcach. Nie chce dla nich tracić, ryzykować, walczyć, dlatego przy pierwszej próbie dezerteruje, ratując swoją skórę. Jest tu dyskretna przestroga przed najemnikami. W naszym świecie sporo ludzi pragnie władzy, ale niezbyt wielu traktuje władzę jako służbę. Dobry Pasterz - Jezus oddał życie za swoje owce nie dlatego, że tak wypadało; ani dlatego, że ktoś Mu nakazał. Dobry Pasterz - Jezus Chrystus zrobił to z miłości do swoich owiec, do nas, do ludzi. Czy jesteśmy w stanie pojąć, jak wielka jest miłość Boga do ludzi?
"Znam owce moje, a moje Mnie znają". Między Pasterzem i owcami powstaje wyjątkowa bliskość, wzajemna zależność, serdeczna zażyłość. Więź między Bogiem i ludźmi podoba jest do więzi między ojcem i synem. "Podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca". To szokujące: a więc mogę aż tak dobrze poznać Boga? Mogę być z Nim tak blisko? To, że On mnie zna, jest czymś oczywistym, ale odwrotnie - nie. Poznawanie jest procesem. W każdej relacji międzyludzkiej potrzeba sporo czasu, aby się dobrze poznać. Temu sprzyjają sytuacje trudne, kryzysy i wyzwania. Poznawanie Boga - Pasterza, to droga wiary. To stopniowe wchodzenie w zażyłość z Najwyższym, o jakiej nawet nam się nie śniło. Paradoksalnie, kryzysy zbliżają nas do siebie.
Siostry i Bracia! Pasterz to ten, który prowadzi, strzeże, gromadzi, jednym słowem: bierze odpowiedzialność za powierzone owce. Czyż orędzie dzisiejszej Ewangelii nie odbiło się jakimś echem w nauczaniu Soboru Watykańskiego II, który mówił o współodpowiedzialności wszystkich ochrzczonych za Kościół i o ich uczestnictwie w pasterskiej misji Kościoła?
Mowa o pasterzach w Kościele natychmiast wywołuje skojarzenie z duchownymi. Owszem, są pasterzami, i do nich ta Ewangelia jest adresowana. Czy jednak pasterzami dla swoich rodzin nie są również ojcowie i matki? Czy pasterzami dla powierzonych im dzieci i młodzieży nie są katecheci, a także w szerszym znaczeniu, wychowawcy i nauczyciele? Czy pasterzami dla swoich odbiorców nie są dziennikarze i wszyscy pracownicy środków społecznego przekazu, a także twórcy dóbr kultury? Czy pasterzami dla siebie nawzajem nie jesteśmy w końcu my wszyscy, którzy winniśmy czuć się odpowiedzialni za swoich bliźnich i za całe posłannictwo Kościoła w świecie?
Bez miłości do Jezusa nikt nie może być w Kościele prawdziwym pasterzem. Pasterz bez miłości do Jezusa nie będzie troszczył się o Jego owce, nie będzie w stanie stanąć w ich obronie, bo będzie myślał tylko o sobie. Im więc ściślejsze zjednoczenie kapłana z Jezusem Chrystusem - Dobrym Pasterzem, tym są bezpieczniejsze owce, tym bardziej zjednoczona i zdrowa jest owczarnia Chrystusa. Im więc ściślejsza komunia jedności z Jezusem, tym bardziej rozpoznawalny jest w kapłanie Jezus - Dobry Pasterz, tym czytelniejsze jest głoszone słowo, i tym czytelniejsza jest miłość. To wszystko nazywamy miłością pasterską: do całej owczarni i do każdej owcy. Bo miłość pasterska to sposób myślenia i działania, to nasz sposób odnoszenia się do ludzi. Jest ona dla nas szczególnie wymagająca, bo jest oddawaniem życia za owczarnię Chrystusa, jest nie oszczędzaniem siebie, bo i Chrystus siebie nie oszczędził, ale samego siebie wydał, aby nikt nie zginął, aby wszystko ocalić.