- Tu nie ma VIP-ów, celebrytów. Tu są ludzie, którzy mają swoje dylematy - mówi jeden z szafarzy diecezji płockiej, którzy przez ostatnie 3 dni przeżywali swoje rekolekcje w Sikorzu.
Uczestniczyło w nich 104 mężczyzn, w tym 27 kandydatów do tej posługi, którzy przyjęli dziś misje z rąk bp. Piotra Libery. Duchowe ćwiczenia pod hasłem: „Nowe życie w Chrystusie” poprowadził dla nich ks. dr Piotr Arbaszewski, duszpasterz rodzin z diecezji drohiczyńskiej.
- Siła mężczyzny, który jest szafarzem, ma źródło w Panu Bogu i dobrych relacjach małżeńsko-rodzinnych - mówi rekolekcjonista. Co oznacza temat rekolekcji? - Jesteśmy zaproszeni do odczytania Bożego zamysłu wobec naszego życia. Ten zamysł jest realizowany od Chrztu św. My mamy nowe życie przez to, że trwamy w Chrystusie, że jesteśmy przez Niego uświęcani przez wszystkie sakramenty. W czasie tych rekolekcji przeszliśmy przez wszystkie sakramenty, ale zatrzymałem się dłużej przy sakramencie małżeństwa, bo jako duszpasterz rodzin uznałem to za kwestie priorytetowe. Zebrani tu rekolektanci najpierw są mężami, a później szafarzami i chodzi o to, żeby ta posługa szafarza nie przerosła ich powołania. Jako szafarze są pomocnikami, a jako mężowie są generałami. Trudno być dobrym szafarzem, nie będąc dobrym mężem, w przeciwnym wypadku to będzie schizofrenia. Całe piękno szafarstwa uda im się, jeśli będą mieli piękne relacje ze swoimi żonami - wyjaśnia ks. Arbaszewski.
Dlatego podczas rekolekcji pojawiły się m.in. kwestie, do czego wzywa sakrament małżeństwa, jakie są przymioty miłości małżeńskiej, jak budować więź między małżonkami oraz pytanie o etos ojca we współczesnym świecie i jego udział w wychowaniu dzieci. - Bez takich rekolekcji nasza misja nie miałaby sensu. Trzeba się na jakiś czas od wszystkiego odciąć, pobyć sam na sam z Panem Bogiem - mówi Leszek Gołębiewski z Płońska, który jest szafarzem od 7 lat. - Dobrze, że za każdym razem jest inna specyfika tych rekolekcji. Tym razem to tematyka więzi małżeńskiej, bo tu przecież jest 90 proc. mężczyzn, którzy są mężami. Są wśród nas nawet dziadkowie. To jest wiedza, którą teraz trzeba ją wykorzystać - przyznaje Leszek Szcząchor z parafii Matki Bożej Fatimskiej w Ciechanowie, pełniący posługę szafarza od 7 lat.
- Każde rekolekcje wnoszą coś innego. U mnie to tak się układa, że przynoszą odpowiedź na moje pytania, albo jakieś sytuacje. Przed pierwszymi rekolekcjami miałem problem z regularnym czytaniem Pisma Świętego i okazało się, że były one właśnie o Piśmie Świętym. W tym roku przyszła do nas znajoma z problemem, który dotyka jej znajomych. Teraz z żoną trochę się opiekujemy tą rodziną. Przyjechałem tu, i okazało się, że to rekolekcje o świętości małżeństwa... To były typowe rekolekcje dla mężczyzn, jak żyć razem z Chrystusem, a potem z żoną, bo bez tej pierwszej relacji, ta druga się zachwieje - mówi Marcin Peszyński.
Przeczekać, przemodlić…
Niezależnie od trwania posługi szafarza, dobrze pamięta się moment wyboru i dylematy, z nim związane. - To jest posługa bardzo odpowiedzialna, dlatego trzeba było to przemyśleć dość długo. Pamiętam, że była radość, zaskoczenie, ale też obawa o to, by wykonywać to tak, by Panu Bogu było to miłe. Taką decyzję podejmuje się wspólnie z rodziną, bo posługa szafarza, jako ojca rodziny, to żywe świadectwo wiary, drogi uświęcania się w rodzinie, w małżeństwie i podążania do Boga. Na pierwszym miejscu musi być Pan Bóg, na drugim żona, potem dzieci. Podążamy przez te trzy piętra do świętości - mówi Leszek Gołębiewski, który razem z żoną jest także w Domowym Kościele.
- Rozpoczynam dziś 5. rok. Owszem, pamiętam, że było wahanie. Pierwsza propozycja bycia szafarzem, którą miałem od księdza proboszcza, padła podczas wizyty duszpasterskiej na kolędzie. Odpowiedziałem, że muszę się zastanowić. Zastanawiałem się rok. Szczerze mówiąc, miałem nadzieje, że już nie zapyta. Po roku jednak zapytał mnie znowu. Po przemodleniu, po rozmowie z żoną i dogłębnej dyskusji powiedziałem: „tak”. Funkcja nadzwyczajnego szafarza wiąże się z pewnymi konsekwencjami dla domu, dla rodziny i to musi być wspólna decyzja. To jest olbrzymia odpowiedzialność. Tę odpowiedzialność dźwiga każdy członek rodziny, ale to jest jeden ciężar - wyjaśnia Paweł Dobrzyniecki, który jest szafarzem w parafii św. Tekli w Ciechanowie.
Marcin Peszyński z Baboszewa, szafarz od 2 lat, wspomina z kolei, że swoją drogę do bycia szafarzem rozpoczął od niepewności i pytań. W czasie studiów związał się na chwilę z grupą młodych katolików, którzy ciążyli ku protestantyzmowi. Od tego momentu zaczął mocno zastanawiać się nad realną obecnością Chrystusa w Komunii św. - Uczestniczyłem we Mszy św., ale moja pewność była zachwiana. Trwało to 5 lat. Przyjmowałem Komunię św., ale nie miałem tej pewności, że to jest Pan Jezus. Mnie to bardzo nurtowało. Pamiętam jedno czuwanie Odnowy w Duchu św., gdy Pan Bóg dobitnie do mnie dotarł, że On jest obecny w Najświętszym Sakramencie. Przemknęło mi przez głowę, że u nas, w parafii, nie ma szafarza, ale to potem zniknęło. Po tej sytuacji minęły 2 miesiące, gdy ks. proboszcz mi zaproponował bycie szafarzem. Nie zastanawiałem, bo teraz wiedziałem, że to już nie jest tylko od ks. proboszcza... - wyznaje pan Marcin.
am