Dzień, gdy był z nami papież

Zapamiętałem tamte dni jako czas ogromnego wysiłku, dzielonego przez wszystkich, poczucia odpowiedzialności i wielkiej radości.

Wielu już, zwłaszcza przed rocznicą 20- i 25-lecia, opisało tamten klimat i swoje zaangażowanie. Mój udział był mniej znaczący: należałem do komitetu organizacyjnego, byłem odpowiedzialny za czuwanie przed Eucharystią papieską, za komentarze podczas Mszy papieskiej i za kilka innych spraw, o których dzisiaj jeszcze nie czas mówić i pisać. Chciałbym jednak w tym miejscu przypomnieć o roli osób, które po zakończeniu swojej pracy odeszły niejako w cień, uważając, że "wykonały to, co do nich należało". Do takich osób należy z pewnością ówczesny prezydent Płocka – śp. Andrzej Drętkiewicz, a ze strony nas, księży - ks. Andrzej Kondracki, projektant i główny wykonawca ołtarza celebry, i kilku innych kapłanów.

Bogu dziękujcie, ducha nie gaście
Z całą pewnością pielgrzymka św. Jana Pawła II odbywała się w niezwykle radosnym, ale i specyficznym czasie – minęły dwa lata od wyborów czerwcowych 1989 roku. Skończyło się 40 lat wędrówki narodu polskiego przez Morze Czerwone komuny i pustynne piaski PRL-u. IV pielgrzymka była zatem pierwszą pielgrzymką do coraz bardziej wolnej Polski. Papież w myśl pielgrzymiego hasła "Bogu dziękujcie, ducha nie gaście" dziękował za "dar wolności", ale jednocześnie jako temat ówczesnego wędrowania po ojczystym szlaku obrał Dekalog. W poszczególnych stacjach – stolicach diecezji mówił o kolejnych przykazaniach, ostrzegał przed pułapkami źle pojętej wolności, stawiał wymagania, wzywał do obrony krzyża i mężnego trwania przy Ewangelii. Proroczo brzmią jego słowa, wypowiedziane na temat X przykazania w Płocku:

Pożądanie rzeczy opanowuje tak serce ludzkie, że nie ma w nim już niejako miejsca na dobra wyższe, duchowe. Człowiek staje się poniekąd niewolnikiem posiadania i używania, nie bacząc nawet na własną godność, nie bacząc na bliźniego, na dobro społeczeństwa, na samego Boga. […]. Dlatego serdecznie życzę wam wszystkim, aby nikt z was i nigdy nie próbował się bogacić kosztem bliźniego. Ponadto życzę wam, drodzy moi rodacy, żebyście w swoich dążeniach do polepszenia bytu materialnego nie zagubili zwyczajnej ludzkiej wrażliwości na cudzą biedę. I bardzo też uważajmy, żebyśmy się nie stali społeczeństwem, w którym wszyscy wszystkim czegoś zazdroszczą. Przywracajmy blask naszemu pięknemu słowu uczciwość: uczciwość, która jest wyrazem ładu serca, uczciwość w słowie i czynie, uczciwość w rodzinie i stosunkach sąsiedzkich, w zakładzie pracy i w ministerstwie, w rzemiośle i handlu, uczciwość, po prostu uczciwość w całym życiu.

Wielu przedstawicielom tworzącego się już wtedy lewicowego "salonu" "takie" pielgrzymowanie się nie podobało. Nic więc dziwnego, że kilka lat później w książce "Przekroczyć próg nadziei" św. Jan Paweł II napisał: "Kiedy podczas ostatnich odwiedzin w Polsce wybrałem jako temat homilii Dekalog oraz przykazanie miłości, wszyscy polscy zwolennicy «programu oświeceniowego» poczytali mi to za złe. Papież, który stara się przekonywać świat o ludzkim grzechu, staje się dla tej mentalności persona non grata".

Początek lat 90. był również niełatwym czasem próby dla Kościoła w Polsce, który – jak napisał George Weigel, znakomity amerykański publicysta katolicki - musiał przestawić akcent z obrony przed "czerwonymi" na "obronę osoby ludzkiej w warunkach demokracji".

W tamte czerwcowe dni w Płocku tego wszystkiego tak nie przeżywaliśmy. Przeważał entuzjazm i świadomość historycznego znaczenia pielgrzymowania papieża do stolicy Mazowsza. Choć wizyta Ojca świętego miała miejsce w dzień powszedni – piątek, ale była to Uroczystość Najświętszego Serca Jezusa, która wymownie wiązała się z przypadającą w 1991 roku 50. rocznicą męczeńskiej śmierci abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego, a przede wszystkim z 60. rocznicą objawienia Jezusa Miłosiernego siostrze Faustynie (wtedy jeszcze nawet nie błogosławionej). Opatrznościowe daty, pamiętny dzień…

Ołtarz

Wiem od kard. Stanisława Nagyego, że na Ojcu świętym ogromne wrażenie zrobił – znakomicie prezentujący się na tle kominów i instalacji petrochemii – monumentalny, biały ołtarz z namalowanym przez Elżbietę Plewę-Hoffman obrazem miłosiernego Jezusa w centrum.

"Trudno mówić o papieskim ołtarzu Miłosierdzia Bożego w Płocku" – opowiadał po latach ks. Andrzej Kondracki - oceniając go tylko w kategoriach plastycznych. Rodził się on bowiem znacznie wcześniej, nim wiadomo było, że do Płocka przyjedzie Ojciec Święty. Myślę o dojrzewaniu idei miłosierdzia Bożego u samego autora. Uważam to za rzecz najważniejszą. Zetknięcie się z «Dzienniczkiem Siostry Faustyny» zaraz po pierwszym wydaniu uświadomiło mi wielkość opisanych w nim objawień. […]. Bardzo chciałem wykorzystać szansę, jaką stwarzał przyjazd Ojca Świętego, do popularyzacji płockich objawień siostry Faustyny. Była to okazja zupełnie wyjątkowa. Poprzez ekrany telewizorów ludzie dowiedzą się o tym nie tylko w całej Polsce, ale może i na świecie, nie mówiąc już o zebranych na placu i mieszkających w mieście".

Czuwanie

Wierni gromadzili się na placu celebry od samego rana. "Cząstka ziemi płockiej zmieniła się w świątynię, wypełnioną wiernymi zgromadzonymi tu w imię Chrystusa wokół następcy św. Piotra" – napisał Kamil Walczak, autor świetnego studium, poświęconego papieskiemu pielgrzymowaniu do Płocka. Wcześnie zaczął padać rzęsisty deszcz. Tym bardziej ważne stało się czuwanie przed przybyciem Ojca Świętego. Już od godziny 9 rozpoczęły się występy młodzieżowych zespołów muzycznych z Płocka i Gostynina. Następnie Teatr Płocki przedstawił spektakl - rodzaj śpiewogry "Jest miłość za nic…", opartej na poezji księdza Jana Twardowskiego. Reżyserem spektaklu był dyrektor Marek Mokrowiecki, razem wybraliśmy tylko utwory poety. Jeden z wierszy, kończący się strofą: "trawo – siostrzyczko moja – karmelitanko bosa" Marek Mokrowiecki pięknie wyrecytował, dedykując go karmelitance s. Marii Lucynie, obecnej wtedy na placu. Niektórzy artyści mówili mi potem, że czuwanie to było jednym z największych przeżyć duchowych w ich życiu i pracy teatralnej. Spektakl, cieszący się sporą popularnością, wielokrotnie wystawialiśmy potem na scenie Teatru Płockiego, a na jednym z przedstawień był nawet obecny ks. Jan Twardowski. Dodam, że dyrektor Marek Mokrowiecki przygotowywał także lektorów, czytających słowo Boże w trakcie Eucharystii papieskiej. Spotykali się w moim seminaryjnym mieszkaniu i wytrwale ćwiczyli pod jego czujnym okiem.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Henryk Seweryniak