Te kalendarze mogą mieć przeróżną formę, bo ile osób, tyle pomysłów... ważne, aby zawsze przypominały, na Kogo czekamy..
- To było niesamowite, jak Franio czekał. Żeby było mu łatwiej, używałam aniołka, który pojawiał się przy każdej kolejnej kieszonce z danym dniem. Już w tamtym roku mogłam pójść w większą symbolikę i rozbudowałam go o aspekty przeżywania duchowego. Teraz do Frania dołącza młodsza siostra, Tereska, która skończy 3 lata, jest bardzo otwarta i szybko się uczy - dodaje pani Ola, która wraz z mężem Jakubem dla swoich pociech chce głębszego wprowadzenia w Adwent, i samo przyjście małego Jezusa. Dlatego w ich domu jest miejsce modlitwy, w którym na początku grudnia umieszczają także wieniec adwentowy, a właściwie 4 lampiony oraz pusty żłóbek [Dzieciątko Jezus pojawia się tu w Wigilię].
- W tym roku chcę w każdą niedzielę czytać Ewangelię dzieciom z ich Biblii i opowiedzieć im o znaczeniu lampionów. I jeszcze pomysł zaczerpnięty z internetu - przygotuję w słoiczku źdźbła sianka i będziemy wykładać nimi pusty żłóbek, przy czym każde źdźbło to także jeden dobry uczynek, który będziemy starali się zrobić - wyjaśnia mama Frania i Tereski.
Pani Ola przyznaje, że stara się już nie irytować wszechogarniającą komercją świąteczną i nie skupiać na tym, czego nie może przecież zmienić. Po prostu stara się nie zabierać zbyt często dzieci na zakupy do galerii, aby nie "nakręcały się" na ten cały przedświąteczny blichtr.
- Rzeczywiście, konkurowanie dziś z tym światem komercji jest koszmarnie trudne - przyznaje Małgorzata Bartosiak, która od kilku lat robi kalendarze adwentowe dla swoich dzieci i zainspirowała do tego panią Olę. - My z mężem już mamy dzieci w wieku szkolnym, dlatego można powiedzieć, że poprzeczka się podwyższyła. Gdy były młodsze, w przedszkolu, to była bajka. Gdy tylko otworzyły oczy, pierwsze kroki kierowały do kalendarza, żeby sprawdzić, jakie jest zadanie dnia. One go uwielbiały - wspomina pani Małgosia, która robiła takie kalendarze, gdy jeszcze Internet nie był w tym temacie aż takim źródłem inspiracji.
- Myślę, że taki kalendarz to przyjemność, która pozostaje w dzieciach na lata. Takie wspomnienia są częścią dobrej duchowej bazy, którą rodzice mogą przekazać dzieciom, i do której będą one mogły się kiedyś, nawet w chwilach kryzysowych, odwołać - uważa Małgorzata Bartosiak, która w tym roku chce włączyć w przygotowanie kalendarza i jego zawartości swoje dzieci. I zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Myślę, że jest też bardzo więziotwórcze, również dzięki temu, że robimy zadania, które aktywizują całą rodzinę, np. wspólne wyjście na spacer.
am