Jak wygląda "koronawirus pierwszego stopnia w trzecim świecie"? Pisze o tym w korespondencji do "Gościa Płockiego" ks. Jarosław Tomaszewski, misjonarz w Urugwaju.
Nieść w sercu braci
Przyszło mi przeżywać tę pandemię z dwudziestoma seminarzystami i trzema księżmi urugwajskimi w wyższym seminarium duchownym Cristo Rey w Montevideo. Jaki charakter ma nasza kwarantanna? W początkach było trudno, aż udało się nam odmrozić wykłady za pomocą internetowej kamery. Studiujemy więc i modlimy się prawie jak mnisi. Alumni nie biorą udziału w weekendowych praktykach duszpasterskich, ale zachęcam ich do intensywnego, serdecznego, duchowego i uczuciowego towarzyszenia swoim, z reguły osamotnionym w parafiach proboszczom. Ponieważ jest to jedyne seminarium w Urugwaju, utrzymuje się ono materialnie z ofiar wszystkich diecezji lokalnego Kościoła. Mamy pełną świadomość, że katolickie wspólnoty tutaj, nawet bez pandemii, są ubogie, a często nie radzą sobie materialnie. Aby więc pomóc biskupom w utrzymaniu seminarium w obliczu narastającego kryzysu ekonomicznego, po konsultacjach z klerykami, zdecydowaliśmy się roztropnie ograniczyć wieczorne posiłki.
Nade wszystko jednak codziennie podczas komplety, przygotowując się z seminarzystami do Mszy św. na drugi dzień, powtarzam tę samą prośbę: "Jutro w południe otrzymacie Eucharystię. Musicie iść do ołtarza, niosąc w sercu wszystkich tych naszych braci świeckich, którym pandemia Mszę św. odebrała i którzy cierpią przez to duchowo. Nie zasługujemy wcale bardziej niż oni na dar Komunii Świętej...".
ks. Jarosław Tomaszewski (oprac. am)