Z inicjatywy ks. prof. Ireneusza Mroczkowskiego w TNP trwa cykl poświęcony płocczanom - ludziom dialogu po 1989 roku. Tym razem bohaterkami były dwie niezwykłe kobiety.
Na pozór były bardzo różne; jednak ich świat stykał się tam, gdzie była konieczność pomocy potrzebującym, biednym i bezradnym mieszkańcom Płocka.
Siostra Helena Pszczółkowska, skromna zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, która prawie 40 lat pomagała najbiedniejszym, chorym mieszkańcom miasta, jest do dziś nazywana "płocką Matką Teresą". Marzenna Kalaszczyńska - wspominana przez przyjaciół jako "dama", "piękna kobieta z klasą", była społeczniczką, założycielką Stowarzyszenia "Silni Razem", działającego na rzecz osób niepełnosprawnych, chociaż sama na skutek wypadku poruszała się na wózku.
To właśnie im poświęcono trzecie spotkanie w cyklu "Ludzie dialogu po 1989 r.", organizowanym przez Sekcję Dialogu TNP. Obie kobiety wspominali bliscy, przyjaciele, współpracownicy, podopieczni. - Gdy słuchamy tych słów, powstaje myśl, że jednak trzeba te życiorysy przypominać i uzupełniać, że trzeba te osoby upamiętniać. Musimy też zastanowić się, jak ich dzieła kontynuować - zwrócił uwagę ks. prof. I. Mroczkowski, przewodniczący Sekcji Dialogu TNP.
Zarówno s. Helena Pszczółkowska, jak i Marzenna Kalaszczyńska wyniosły pewien fundament ze swoich rodzinnych domów. Jak zauważyła Milena Gurda - Jaroszewska, autorka książki "Szara Siostra", powołanie zakonne u siostry Heleny zrodziło się bardzo wcześnie. Ukształtował ją środowisko rodzinne, wiara rodziców oraz bliskość Rostkowa z kultem św. Stanisława Kostki. - Myślę, że taką wrażliwość na drugiego człowieka, otwartość, tolerancję mama wyniosła z domu rodzinnego - mówiła z kolei Magdalena Kompińska, córka Marzenny Kalaszczyńskiej, i obecna prezes Stowarzyszenia "Silni Razem". - Dziadek był lekarzem, nie tylko z wykształcenia ale i z powołania. Był pierwszym dyrektorem szpitala wojewódzkiego w Płocku. Mama wspominała go jako osobę bardzo wrażliwą i uważną na drugiego człowieka. Z nią było podobnie. Każdy mógł przyjść, porozmawiać, wygadać się, poprosić o pomoc, zostać na noc, jak nie miał, gdzie spać. Naprawdę tak było - mówiła córka znanej płockiej społeczniczki.
Ze wzruszeniem mówił o niej Zbigniew Kowalski ze społeczności romskiej, który współpracował ze Stowarzyszeniem przy różnych wydarzeniach. - Mogę powiedzieć, że Marzenna była moją serdeczną koleżanką. To był człowiek, jakiego już nigdy nie spotkam. Bardzo dużo mi pomogła, gdy zginęły tragicznie moje dzieci - wspominał.
- To była kobieta niezwykle silna, który mimo bardzo ciężkich doświadczeń potrafiła odnaleźć w sobie siłę do pokonywania przeciwności, i do tego, by dzielić się życzliwością i dobrocią z drugim człowiekiem. Zawsze uważała, że człowiek jest z gruntu dobry i trzeba mu pomagać wtedy, kiedy tej pomocy potrzebuje. Będzie dla mnie wzorem, autorytetem, prawdziwa przyjaciółką - to już słowa Katarzyny Urbanowicz, podopiecznej Stowarzyszenia "Silni Razem".
am