Z inicjatywy ks. prof. Ireneusza Mroczkowskiego w TNP trwa cykl poświęcony płocczanom - ludziom dialogu po 1989 roku. Tym razem bohaterkami były dwie niezwykłe kobiety.
Obecny na spotkaniu Tomasz Gorczyca, rzecznik osób niepełnosprawnych w płockim ratuszu, który mówi o sobie: "czuję się uczniem Marzenny Kalaszczyńskiej", wspomniał, że obie bohaterki spotkania - s. Helena i założycielka stowarzyszenia widywały się w urzędzie i dobrze się znały. "Płocka Matka Teresa" przychodziła nie raz do ratusza, aby prosić o lepsze mieszkania komunalne dla swoich podopiecznych, którzy poruszali się na wózku lub o kulach.
Ważne świadectwo o płockiej szarytce przekazał na spotkanie Włodzimierz Szafrański, znany płocki prawnik, dawniej członek Komisji Prymasowskiej i współpracownik Komisji Praworządności Zofii i Zbigniewa Romaszewskich. Sam przemierzał kilometry od domu do domu kolejnych klientów, i często spotykał s. Helenę. Nierzadko przychodziła też po poradę.
"Zaglądała do nas do domu. Zawsze załatwiała sprawy taktownie, albo można powiedzieć bardzo skromnie. Ona się nie narzucała, ale też była konkretną. Przy okazji porad prawnych dobrze jest dłużej porozmawiać, ponarzekać. Ona nie należała do takich osób. Była pracowita, pokorna, uśmiechnięta, kochała swoich podopiecznych, żyła dla nich. Wpadała więc na chwilę, robiła, co swoje i szła dalej. Była na służbie" - napisał o s. Helenie Pszczółkowskiej Włodzimierz Szafrański, który z powodu choroby nie mógł się pojawić na spotkaniu.
W jego pamięci zapisała się lekko pochylona sylwetka s. Heleny, jej uśmiech i nieodłączne siatki w dłoniach, wypełnione lekami i żywnością, którą niosła dla swoich podopiecznych. Okazuje się, że s. Helena marzyła wtedy, "by powstał na płockiej starówce dom opieki, w którym mogłaby na miejscu opiekować się wszystkimi chorymi i samotnymi". To charakterystyczne, że we wspomnieniach przyjaciół, znajomych, współpracowników płocka szarytka pojawia się jako "s. Helenka", nie "Helena". Co więcej, jedna z sióstr tego zgromadzenia, które obecnie są w Płocku, chodząc jej śladami, do domów osób potrzebujących, bywa często określana tym imieniem.
Mówiąc o s. Helenie, poza tym wszystkim, co wysuwa się na pierwszy plan, a więc poza jej zakonnym powołaniem, skromnością, służebną postawą, trzeba też pamiętać o jej kompetencjach. - Już w postulacie zaczęła szkołę pielęgniarstwa przy szpitalu Przemienienia Pańskiego w Warszawie. Dodajmy, bardzo dobrą szkołę. S. Helena miała dobre wykształcenie medyczne, była regularnie wykształconym pracownikiem medycznym - zaznaczyła Milena Gurda - Jaroszewska.
Było to trzecie spotkanie w cyklu "Ludzie dialogu po 1989 roku". - Chcemy w nim przypominać osoby różnych zawodów, światopoglądów, wyznań, którzy mieli swoje zdanie, a jednocześnie potrafili być ludźmi dialogu - wyjaśnia ideę cyklu ks. prof. Ireneusz Mroczkowski.
am