9 lutego minęła kolejna rocznica śmierci sług Bożych m. Józefy Hałacińskiej i bp. Adolfa Piotra Szelążka - kandydatów na ołtarze związanych z diecezją płocką.
Miał wielki autorytet w diecezji, pisano o nim: "Kresy ukochał, z księżmi się zżył tak, że stanowił z nimi jedno. Nie będąc kresowiakiem z urodzenia, stał się mimo to wielkim Biskupem Kresowym z ducha".
Przeżył rzeź wołyńską, o której tak pisał w liście do papieża Piusa XII: "Kreślę obraz płynących strumieni krwi, jęki wielu tysięcy katolików mojej diecezji mordowanych przez »banderowców«, wznoszący się aż po chmury dym z pożarów kościołów katolickich. Z wielu parafii przyszły doniesienia o bestialskiej rzezi polskich katolików. Los chciał, że nie tylko zmuszony byłem oglądać ruinę tego, co przez szereg lat usiłowałem wznosić dla dobra Kościoła, lecz byłem naocznym świadkiem zagłady wszystkich dóbr, które na chwałę Bożą (...) w ciągu szeregu wieków fundowano przez najlepszych, sławnych pasterzy Kościoła".
Po latach posługi w diecezji łuckiej, przeżyciu rzezi wołyńskiej, w 1945 roku został uwięziony w Kijowie przez NKWD. Przed wejściem do sali więziennej stanął i ucałował drzwi celi i powiedział: "Teraz rozumiem, dlaczego przypadła mi diecezja Łuck - abym mógł cierpieć dla Chrystusa". W ten sposób jakby streścił sens swojej posługi na Wołyniu.
Biskupem łuckim nie przestał jednak być do śmierci. Zmarł w Zamku Bierzgłowskim k. Torunia 9 lutego 1950 roku. Jego grób znajduje się w kościele św. Jakuba w Toruniu. Jego proces beatyfikacyjny jest w toku.