Jaką lekcję z Rzymu przywieźli nasi pielgrzymi, którzy wędrowali śladami świętego z Rostkowa?
Homilia bp. Piotra Libery wygłoszona w kościele św. Andrzeja na Kwirynale, 21.10.2018 r.
Oto dotarliśmy – Umiłowani - na rzymski, papieski Kwirynał! Dotarliśmy do celi i grobu św. Stanisława Kostki! Dotarliśmy do kresu naszej pielgrzymki, którą czcimy 450-lecie Jego narodzin dla nieba! Narodzin, które dokonały się właśnie tutaj, na tym świętym miejscu! Dziękuję Wam, Siostry, dziękuję Wam, Bracia – tak przecież na pielgrzymce się pozdrawiamy – że podjęliście ten trud! Jakiż byłby to Rok Stanisławowy bez Waszej / naszej obecności tutaj?
„Witaj zatem, Kostko Stanisławie”, nasz Święty Krajanie i Ziomku! Przynosimy Ci, do Twego grobu, widok mazowieckich pól, zagród i kościołów! Przynosimy zapach skoszonych łąk, szum rzek i śpiew ptaków! Przynosimy Ci, „Aniele ziemski bez winy, ozdobo naszej krainy”, modlitwy, pieśni, różańce dzieci i czułych babć, serdecznych matek i mężnych ojców! A wraz z nimi wszystkie dobre owoce Roku Jubileuszu Odzyskania Niepodległości - Roku, który oddaliśmy pod Twój niezawodny Patronat.
Przypomnieliśmy sobie w tym czasie - Święty Stanisławie - że jesteś od 1674 roku Patronem Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litwyi że nikt tego patronatu nie odwołał! Więcej, uświadomiliśmy sobie, że trzeba go przywrócić, trzeba o nim pamiętać, tak jak trzeba było przywrócić Twój patronat nad naszą Płocką Diecezją!
Doświadczyliśmy i uświadomiliśmy sobie także to, że z pewnością nie byłeś nieżyciowym świętoszkiem, jak Cię nieraz przedstawiano na obrazkach i w tak zwanych nabożnych pieśniach. Ty szesnasto-, osiemnastoletni, renesansowy kasztelanic? Absolwent jednego z najlepszych kolegiów w Europie? Piechur i alpinista, który dla realizacji swojego ideału potrafił przejść pieszo z Wiednia przez Dylingę w Bawarii do Rzymu, przez Alpy i Dolomity, ponad 1500 kilometrów? Który dewizą swojego życia uczynił słowa: Ad maiora natus sum...– „Do wyższych rzeczy jestem zrodzony!”? Przypomnieliśmy sobie i innym - Święty Stanisławie - że wziąłeś ją od rzymskiego, a więc tutejszego, filozofa Seneki, który u początków naszej chrześcijańskiej ery pisał: Magnus sum et ad maiora natus...,„Jestem wielki i urodzony do większych rzeczy, niż bycie niewolnikiem własnego ciała”. Czy nie trzeba przypominać o tym ideale w naszej pracy wychowawczej, Patronie Dzieci i Młodzieży naszej Ojczyzny? „Jestem wielki i urodzony do większych rzeczy, niż bycie niewolnikiem własnego ciała”? - czy nie jest to wciąż aktualne hasło? Nie żeby wzrastać w pysze, w seflizmie (foto selfi), żeby wkraczać już w szkole średniej w szranki wyścigu szczurów, ale żeby wyzwalać się z tylu, tylu form współczesnego niewolnictwa: ciała, oczu, duchowej pustki, egoizmu. To, że może być inaczej, uświadomiliśmy sobie, wsłuchując się w głos blisko dwustu młodych, których zaprosiłem na II Synod Młodzieży Diecezji Płockiej. Czy mogła być lepsza okazja dla odbycia tego synodu, swoistego przygotowania zgromadzenia, które odbywa się teraz tutaj, w Rzymie, niż Twój Rok?
Uświadomiliśmy sobie i poznaliśmy w tym Roku również to, że wsparta postem modlitwa za Twoją przyczyną wciąż czyni cuda! Dziękujemy Ci, Święty Stanisławie, że po kilku latach posuchy, kilkunastu młodych mężczyzn odpowiedziało na powołanie do kapłaństwa i przygotowuje się do służby kapłańskiej w naszym seminarium! Ja i nie tylko ja odczytujemy to jako Twój kolejny, jakże wymowny, jakże cenny cud!
Uświadomiliśmy sobie i poznaliśmy w tym Roku, Święty Stanisławie, że byłeś jednym z setek tych młodych ludzi, którzy porwani ideałem obrony wiary Kościoła katolickiego, obrony Eucharystii, Maryi i papieża szli w dobie reformacji właśnie tutaj, do Rzymu, żeby u boku papieża stanąć w obronie katolickiej substancji wiary. Dlatego już Twoi współcześni, choćby renesansowi poeci czy wychowawcy, widzieli w Tobie na pierwszym miejscu rycerza, obrońcę wiary. W swoich trudach, cierpieniach, a w końcu śmierci w tak młodym wieku stałeś się spełnieniem, uosobieniem wizji tego, o którym pisał przed wiekami prorok Izajasz:
„Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci”(I czytanie).
Sant Andrea al Quirinale, miejsce, w którym jesteśmy, było kresem Twoich kresem Twojej pielgrzymki i udręk Twojej duszy! „Byłem w Rzymie– wspominał wierny towarzysz Twoich dni w Wiecznym Mieście brat Stefano Augusti - w domu profesów, kiedy w październiku roku 1567 przybył tu czcigodny Stanisław Kostka Polak, niezwykle ubogo ubrany, bardzo osłabiony z powodu długiej drogi i młodego wieku. Dlatego należało szczególną mieć o nim pieczę i wzmocnić go na siłach, zanim wszedł do nowicjatu i połączył się z innymi nowicjuszami”. I to tutaj inny święty jezuita - św. Franciszek Borgiasz pod koniec października 1567 roku przyjął Cię do nowicjatu, zapisując go pod imieniem: Stanislaus Polonus– Stanisław Polak. Powtarzam: stało się to wszystko w październiku 1567 roku, 451 lat temu. Czy nie jest to opatrznościowe, że przybyliśmy tutaj w tym samym miesiącu co Ty, Stanisławie Polaku? I że przybyliśmy tu w dniu, kiedy czyta się we wszystkich świątyniach świata Ewangelię o prośbie matki synów Zebedeuszowych. Gdy ją medytowałem, pomyślałem sobie: jak to dobrze, że Ewangeliści zachowali w swoich pismach tę scenę! Scenę wcale nie najlepiej o nich świadczącą - matka synów Zebedeuszowych była przecież matką Jakuba i Jana, autora Czwartej Ewangelii. Scenę, która nie najlepiej świadczy także o wszystkich Apostołach, bo gdy usłyszeli o niej, „poczęli oburzać się na Jakuba i Jana”.
To wszystko jest jak żywcem wzięte z Twojego życiorysu, Święty Stanisławie! Twoi rodzice też mieli co do Ciebie inne plany. Oni również posadziliby Cię przy jakimś tronie. Ledwie tu przybyłeś i zdążyłeś odprawić 30-dniowe rekolekcje, przybył kurier z listem od Twego ojca, kasztelana zakroczymskiego Jana Kostki. Ojciec zarzucał ci, że zniesławiłeś dom, przechodząc niemal pół Europy pieszo w ubiorze żebraka; że okryłeś hańbą jego herb i dom. Groził, że jeśli się nie opamiętasz, odnajdzie Cię i sprowadzi, ale nie w złotym łańcuchu, lecz w żelaznych kajdanach. Zabolało, prawda? Twoja odpowiedź była jednak jednoznaczna: skoro Bóg dał Ci łaskę powołania do życia w czystości, posłuszeństwie i ubóstwie, to dotrzymasz wierności i raczej wolisz ponieść śmierć, niż złamać złożony ślub. Spełniły się w Tobie, Stanisławie, słowa Mistrza, że Ci, którzy zdecydują się pójść za Nim, będą musieli z Nim także dzielić mękę i krzyż, a więc pić z Jego kielicha. Że droga przyjaźni z Nim, to droga służby - kto chce być pierwszym, musi stać sługą i niewolnikiem wszystkich: stać się najmniejszym, stać się nieważnym. I Ty to potrafiłeś!
Klękam więc - Święty Stanisławie - wraz z Twoimi krajanami – pielgrzymami tu, w miejscu Twego świętego konania, śmierci i grobu, i proszę jako biskup północnego Mazowsza – Twojej ziemi rodzinnej, biskup całej diecezji płockiej:
- Ty, który zasłynąłeś z niewinności, wstawiaj się za naszymi kapłanami, aby nie ulegali pokusie ludzkiej chwały i klerykalizmu, aby nie ulegali grzechom nieczystości i pazerności, aby byli niewinni i czyści, bo takimi pragnie ich widzieć nasz spracowany, w trudzie szarego życia wychowujący swe potomstwo, tyle razy oszukiwany przez możnych tego świata – lud. Bo do takich kapłanów ten lud ma święte prawo!
- Ty, który każdego dnia, także w chorobie i dalekiej podróży, szukałeś zjednoczenia z Bogiem w Komunii Świętej, ucz nas zaradzać duchowemu zobojętnieniu i anoreksji eucharystycznej tylu ochrzczonych - tej strasznej biedzie naszych czasów! Niech nasze świątynie nie stoją zamknięte na cztery spusty w dni powszednie i niech nie pustoszeją w niedziele! Tyle dróg przemierzamy co dzień! Co to jednak za drogi, co nie wiodą do kościoła? Co to za drogi? Jak może chrześcijanin przeżyć niedzielę bez Mszy Świętej, bez Komunii Świętej! Jak może?! Przecież to minimum wiary!
- Ty, który tak bolałeś nad niezrozumieniem ze strony Twoich rodziców w godzinie, gdy wypełniałeś Jezusowe wołanie: Pójdź za mną!- ucz wszystkie „matki synów Zebeduszowych”, wszystkich współczesnych Janów Kostków, żeby nie odwodzili swoich dzieci z drogi powołania do kapłaństwa, do życia zakonnego! Żeby umieli przyjąć to jako swoją ofiarę, swój dar, więcej, żeby o tę zdolność ofiarowania i darowania potrafili się modlić!
- A na koniec powierzam Ci, Święty Stanisławie, „w tej stosownej chwili” (II czytanie) – jak uczyło nas dzisiaj słowo Boże - całą Diecezję Płocką, wszystkich wierzących, poszukujących i wątpiących, „abyśmy doznali miłosierdzia i znaleźli łaskę pomocy”! Wszystkich chorych, zmęczonych, samotnych i dobrze się mających! Pierwszych, by nie zwątpili, drugich, by nie zobojętnieli! Polecam Ci wszystkich wybieranych dzisiaj w Polsce do służby dobru wspólnemu w naszych „małych ojczyznach”! Składam w Twoje święte, czyste dłonie dzień dzisiejszy i przyszłość naszego Kościoła! Bądź wciąż naszym Mocarnym Ziomkiem, Stanisławie Polaku z Rostkowa! Amen!
wp