Jacy są neoprezbiterzy diecezji płockiej, jaką najważniejszą lekcję wynieśli z seminarium, co chcieliby powiedzieć dziś innym ludziom w swoich pierwszych kazaniach... Oto, co mówią o sobie i swoich pierwszych krokach w kapłańskiej drodze.
Ks. Krzysztof Stawicki
On "niczego nie zabiera, a daje wszystko"
Pochodzi z parafii św. Zygmunta w Płocku.
Motto z obrazka prymicyjnego: "Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie" (z doksologii Mszału Rzymskiego); "Powinniśmy zatem gościć takich ludzi, aby wspólnie z nimi pracować dla prawdy" (3 J 1,8).
Temat pracy magisterskiej: "Życie i posługa ks. Piotra Błońskiego - świadka Bożego Miłosierdzia"; napisana pod kierunkiem ks. prof. Ireneusza Mroczkowskiego.
Szczególny święty patron: trudno wskazać jednego konkretnego…. Na pewno są mi bliscy św. Jan Paweł II, św. Brat Albert czy bł. Antoni Julian Nowowiejski.
- Pochodzę z Płocka. Wychowywałem się w rodzinnym domu razem ze wspaniałymi Rodzicami: mamą Ewą, tatą Zbigniewem oraz moim młodszym bratem Marcinem.
- Najważniejsza lekcja z seminarium to zauważenie, jak wiele trzeba od siebie wymagać, aby być autentycznym świadkiem Chrystusa i Kościoła. Bardzo ważne było też zaangażowanie w Ruch Światło-Życie, bo ono niejako ukierunkowało dalszą drogę mojego przygotowania do święceń.
- W rozeznawaniu powołania na pewno najważniejsza jest modlitwa, na której człowiek rozeznaje swoją życiową drogę. Bez modlitwy trudno mówić o życiu chrześcijańskim. Niewątpliwie ważną rolę odgrywa również świadectwo wielu osób: księży, sióstr zakonnych, rodziny. W samej realizacji powołania trzeba pamiętać o zaufaniu Panu Bogu, który prowadzi nas najlepszymi dla nas drogami.
- Teraz na pewno odczuwam wielką radość, że po sześciu latach formacji nadszedł dzień, na który długo czekałem. Jest też we mnie gotowość do posługi i do działania. Gdybym miał powiedzieć tylko jedną homilię w życiu, to powiedziałbym, że bez Pana Boga nasze życie nigdy nie będzie w pełni szczęśliwe. Zachęciłbym wszystkich, aby nie wahali się zawierzyć wszystkiego Jezusowi, bo On - jak mówił Benedykt XVI - "niczego nie zabiera, a daje wszystko!"
Ks. Mateusz Wilczyński
Doświadczyłem, że miłość istnieje
Pochodzi z parafii Matki Bożej Różańcowej w Drobinie.
Motto z obrazka prymicyjnego: ,"Bądź pozdrowiona, Maryjo!" (Łk 1,28).
Temat pracy magisterskiej: "Ars Sacra w Wyższym Seminarium Duchownym w Płocku"; napisana pod kierunkiem ks. prof. dr. hab. Henryka Seweryniaka.
Szczególny święty patron: ze świętych od najmłodszych lat najbliższa była mi Maryja.
- Pochodzę z wierzącej rodziny. Mama zmarła, gdy miałem niespełna dwanaście lat. Wychowywał nas sam tata, mówię ,"nas", ponieważ mam jeszcze dwójkę starszego rodzeństwa: siostrę Marlenę (28 l.) i brata Rafała (27 l.). Nasze relacje rodzinne są dobre - zawsze staramy się wzajemnie wspierać.
- W seminarium Bóg przede wszystkim pozwolił mi, abym Go poznał. Przyszedłem do seminarium jako ktoś w głębi serca samotny i pogubiony. Wychodzę z niego jako człowiek dotknięty przez miłość Boga, która zaprasza mnie, abym imiona Jezus i Maryja nosił w sercu i głosił je całemu światu.
- Najważniejsza w rozeznaniu powołania jest żywa relacja z Chrystusem oparta na miłości. Ona jest fundamentem. Nie da się rozeznać powołania do kapłaństwa, ani żadnego innego powołania, bez przylgnięcia do Jezusa, bez żywej relacji z Nim. Dopiero gdy wejdzie się w relację z Jezusem Chrystusem, można dojrzale rozeznać, do czego w życiu wzywa mnie Bóg. Ta relacja nie może się zakończyć na rozeznaniu - ona powinna trwać także w realizacji powołania, bowiem tylko życie blisko Boga ma sens. Ważne jest też to, że każdy rozeznaje indywidualnie swoje powołanie - nikt nie zrobi tego za kogoś - nawet sam Jezus, choć jest On niezbędny dla potwierdzenia powołania i bycia naprawdę szczęśliwym.
- Chciałbym dziś powiedzieć wszystkim, a zwłaszcza ludziom samotnym, smutnym i pogubionym, że Jezus ich mocno kocha i żeby nie dali sobie wmówić nikomu i nigdy, że miłość nie istnieje. Ja doświadczyłem tego, że miłość istnieje. Przypominam to sobie, ilekroć patrzę na krzyż oraz na Chrystusa, który na nim wisi. To On daje mi wiarę, że jest na tym świecie prawdziwa miłość, która nie zna granic i która potrafi rozjaśnić nawet najgłębsze mroki. Krzyż przypomina mi, że to co wydaje mi się śmiertelną przepaścią nie do pokonania, przeżyte blisko Jezusa - zamienia się w doświadczenie Paschy prowadzącej do nowego życia. Zawsze i dla jest nadzieja - a jej imię to Jezus.
Przeczytaj także: Narodziło się sześciu księży i Pierwsze kroki w kapłaństwie
wp, am