Najbardziej wiarygodne świadectwa o Stanisławie Kostce.
W 1967 roku odwiedził Przasnysz i Rostkowo także Prymas Tysiąclecia, kard Stefan Wyszyński. Nie tylko wygłosił kazanie w czasie uroczystości 450. rocznicy śmierci św. Stanisława Kostki, ale wkrótce po tym wydarzeniu wystosował długi list do młodzieży swej archidiecezji warszawskiej. Warto wrócić do tamtego nauczania prymasa, dziś kandydata na ołtarze. Jest on pisany oczywiście w realiach roku 1967, w komunistycznej Polsce, tuż po Soborze Watykańskim II i obchodach 1000-lecia chrztu Polski, ale jego przesłanie duchowe pozostaje niezwykle aktualne. Tak więc pisał kard. Stefan Wyszyński:
Drogie Dzieci Boże,
Na przestrzeni tysiącletnich dziejów ochrzczonego Narodu mieliśmy wielu sławnych ludzi zasługujących na pamięć i cześć. Królowie, wodzowie, hetmani, mężowie stanu i nauczyciele, duchowni i świeccy, pisarze i poeci. Chylimy przed nimi swe czoła za ich niespożyte, wiekowe i niezatarte upływem czasu zasługi. Dziś kierujemy swoją uwagę ku młodzieńcowi polskiemu, św. Stanisławowi Kostce, z okazji czterechsetnej rocznicy powołania go do wspólnego Ojca w niebie. (...)
Wy, drogie Dzieci Boże, pragniecie podziękować Bogu za to, że z polskiej, mazowieckiej ziemi powołał do świętości Waszego ziomka, pragniecie uczcić jego pamięć i pokrzepić swoje siły jego wzorem i przykładem.
I. Młodzieniec z pięknym charakterem, bohater cnoty i rozumnej woli
Jego życie wydaje się proste, zwyczajne, mało pociągające. Urodził się w Rostkowie koło Przasnysza w roku 1550 jako syn kasztelana zakroczymskiego. Do 14 roku życia przebywał w domu rodzinnym. Później wyjechał na studia do Wiednia. W jezuickim gimnazjum uczył się trzy lata. W sierpniu 1567 roku, nie mogąc wstąpić do Towarzystwa Jezusowego w Wiedniu z racji braku pozwolenia rodziców, po kryjomu opuścił miasto i udał się do Rzymu. W październiku tegoż roku został przyjęty do zakonu przez św. Franciszka Borgiasza i po niespełna 10 miesiącach w nocy z 14 na 15 sierpnia zmarł w domu świętego Andrzeja na Kwirynale. Nie był wybitnym wodzem, mówcą czy filozofem, nie zostawił po sobie żadnych dzieł, a jednak ze czcią chylimy przed nim swoje głowy i wpatrujemy się w jego postać, bo wniósł w życie Narodu wartości, które choć są niewymierne, to jednak bardziej cenne niż wszystkie inne: "stawszy się w krótkim czasie doskonałym wypełnił czasów wiele". Dzięki temu świeci przykładem nie tylko Wam, ale i młodzieży całego świata katolickiego. Inne wielkości poszły w zapomnienie, a jego pamięć trwa, bo żyjąc czas krótki wyrzeźbił w swej duszy postać świętego młodzieńca i pokazał wszystkim, że "świętość to więcej niż geniusz".
Pan Jezus w Ewangelii zwrócił się do młodzieńca ze słowami: "Jeżeli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; a przyjdź i pójdź za mną" (Mt 19,21). Stanisław Kostka podjął to zaproszenie, zostawił wszystko i poszedł za Chrystusem. Jako zamożny student, pozostający z dala od rodziców w Wiedniu, miał możność prowadzenia łatwego i swobodnego trybu życia. Otwierała się przed nim ponętna możliwość zrobienia kariery. On wybrał jednak wierność powołaniu Bożemu, wierność obowiązkom, wzgardził niewolą zła wybierając wolność dzieci Bożych. Nie poddał się naciskom środowiska i otoczenia. Tę bezkompromisową postawę przejawia zarówno w domu rodzinnym, jak i później w Wiedniu, Dylindze czy Rzymie. Zdumiewa nas, skąd w tym osiemnastoletnim chłopcu znalazło się tyle mocy i wytrwałości, że nie uląkł się gróźb rozgniewanego ojca, że skutecznie oparł się powabom świata i poszedł za głosem powołania Bożego. Oto młodzieniec z pięknym charakterem, bohater cnoty i geniusz woli. Wsławił imię Polski na całym świecie. Dobrze zasłużył się Narodowi.