Bp Piotr Libera wspominał 35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w parafii Miłosierdzia Bożego w Skępem, przeżywającej 20-lecie istnienia.
II. Siostry i Bracia! W adwentowy czas odnowy i skupienia wobec tajemnicy Tego, "który był, który jest i który przychodzi", gromadzimy się dzisiaj także na doniosłym Jubileuszu XX-lecia Waszej Parafii. Gromadzimy się, żeby zamknąć rekolekcje parafialne, które przeżywaliście pod kierunkiem czcigodnego o. Mariusza, paulina. Dziękujemy Ci, o. Mariuszu, za Twój siew, niejako kontynuację tego cudownego siewu, który tutaj na tej cząstce Ziemi Dobrzyńskiej prowadziła w zeszłym roku, w niezapomnianych godzinach Nawiedzenia, wędrująca Pani Jasnogórska! Dziękuję także za Waszą troskę o sprawy materialne – o Wasz kościół i o kaplicę w Łąkiem – za tamtejszy nowy dach i krzyż, które przed godziną poświęciłem. Bóg zapłać za to wszystko Wam i Waszemu Duszpasterzowi ks. proboszczowi Romanowi. To jest widomy znak – znak, że Wasza wspólnota parafialna nie tylko żyje, ale także okrzepła, skonsolidowała się i ma swoje miejsce na mapie diecezji płockiej i w Waszych sercach.
Przez te 20 lat wznieśliście wspaniałą świątynię z kamienia i cegły. Pragnę jednak bardzo, żeby udało Wam się także zbudować Kościół duchowy, Wasze "sanktuaria sumień", Wasze "kościoły domowe"! Nie mogą zarastać ścieżki wiodące w niedzielę na Mszę św., wiodące do konfesjonału! Nie można szukać wymówek w rodzaju:
"- No, proszę, ten ksiądz, a taki był pobożny!" Albo: "A ten arcybiskup, co to go na pasku w telewizji pokazywali?". To są grzechy! bardzo poważne grzechy i my je gorącym żelazem wypalamy; jesteśmy ciałem Chrystusa, wspólnotą, naczyniami połączonymi i one szczególnie bolą. Ale nie zapominajmy, że grzech był nawet wśród najbliższych uczniów Chrystusa i nawet Jemu samemu w pewnym sensie się nie udało – jeden z Apostołów Go zdradził, drugi w godzinie próby się wyparł, a reszta uciekła spod krzyża.
Bądźmy więc tego świadomi, wypalajmy zło, ale idźmy za dobrymi przykładami. Taki przykład Wasza parafia zdążyła w tym krótkim dwudziestoleciu dać nam wszystkim, całej płockiej diecezji – przykład ks. Piotra Błońskiego! Trudno być prorokiem we własnej ojczyźnie. Ale ks. Piotr nie chciał być żadnym prorokiem, nie chciał błyszczeć. Gdy odczuł powołanie, pytał: "Panie, ja? Naprawdę ja? Przecież ja mam kłopoty z polskim, jak ja powiem kazanie, jak będę uczył?" W seminarium też męczył się z łaciną, z egzaminami. Od początku pokochał jednak bardzo Boże Miłosierdzie, św. s. Faustynę i tego się trzymał. Gdy pod koniec okazało się, że zżerający go rak nie odpuści, mówił, że uczy się tylko powtarzać, całym sobą powtarzać: "Bądź wola Twoja, bądź wola Twoja, Panie!". "Bądź wola Twoja, Panie!", gdy przymierał z głodu i szedł do seminaryjnej kuchni, żeby choć zapachem się podkarmić. "Bądź wola Twoja, Panie!", gdy lekarze stwierdzili, że nic już nie da się zrobić. "Bądź wola Twoja, Panie!", gdy s. Józefa, pasjonistka i lekarka z płockiego szpitala powiedziała mu: "Piotrze, Bóg Cię bardzo kocha... Bóg ma w stosunku do ciebie wielkie plany... W życiu nie ma przypadków... Myśl o niebie".
Dwa lata temu, w jego ostatni Adwent życia na ziemi zawołałem go i przekazałem mu wiadomość: "Piotrze, nie zdałeś jeszcze wszystkich egzaminów, nie masz odbytych rekolekcji, ale ja, Twój Biskup, chcę wyświecić Cię na kapłana". I w Boże Narodzenie w seminaryjnej kaplicy wyświęciłem go. Mówiłem wtedy jemu, rodzinie, klerykom i sobie:
"W kruchości ciała rodzisz się, Piotrze, do kapłaństwa... Zdałeś, wciąż zdajesz swoim stylem przeżywania cierpienia, wszystkie brakujące Ci jeszcze egzaminy. Nawet najbardziej wymagający profesor postawiłby Ci za ten styl piątkę. Przeżyłeś też najdłuższe rekolekcje przed kapłaństwem. Teraz pragnę, abyś – jeśli taka będzie święta wola Boża - usłużył ludowi Bożemu swoim kapłaństwem przy ołtarzu, w konfesjonale, tam, gdzie będziesz mógł. I dlatego na koniec tej Eucharystii, jak każdy neoprezbiter, otrzymasz misję, zostaniesz posłany do konkretnej wspólnoty, będziesz pracował swoim cierpieniem po kapłańsku". I wręczyłem mu nominację na wikariusza do katedry płockiej.
Był księdzem tylko pół roku. Ale ilu ludzi – Kochani - doznało łaski Bożego Miłosierdzia, klękając przy jego konfesjonale?! Wdrapując się po stromych seminaryjnych schodach na Golgotę Jego cierpienia? Spotykając go na korytarzu Caritasu czy na Winiarach, żegnając się z nim w Szpitalu Świętej Trójcy? Nie powiedział zbyt wielu tych kazań, ale jego "kazanie życia" zna dzisiaj cały Płock. Umarł tu, w Skępem, w rodzinnym domu, w otoczeniu najbliższych, w otoczeniu swoich kolegów – księży, proboszcza katedry, tuż przed 15.00, gdy zaczęli odmawiać koronkę... Żegnaliśmy go w katedrze, ubrani w białe ornaty, odprawiając Mszę św z Niedzieli Miłosierdzia...
Znacie tę opowieść. Ale przyjmijcie ją dzisiaj – Drodzy Moi - jako wyznanie Waszego biskupa i jako wyraz jego pragnienia, żebyście byli – także przez pamięć o ks. Piotrze – żywą wspólnotą wiary, wspólnotą eucharystyczną, wspólnotą, która miłosierdzia u kratek konfesjonału szuka i miłosierdziem się dzieli.
Chwała bohaterom! Chwała cichym bohaterom świętości! Amen!