W przasnyskim klasztorze mniszek klarysek kapucynek gościła grupa uczestników Światowych Dni Młodzieży z RPA.
- Po raz trzeci uczestniczę w Światowych Dniach Młodzieży. Za każdym razem zadaję sobie wcześniej pytanie: Dlaczego tam jadę? – opowiada kleryk Xavier. Wyjaśnia, że było to związane z jego powołaniem kapłańskim. Po Światowych Dniach Młodzieży w Brazylii i ukończeniu szkoły średniej wstąpił do seminarium duchownego. – Myślałem, że skoro jestem w takim miejscu, codziennie uczestniczę we Mszy św., to już wszystko ok, że to wystarczy – dzieli się Xavier. - Ale zdałem sobie sprawę, że jednak jeszcze wiele mi brakuje, że potrzebuję czegoś więcej, aby zostać świętym. To właśnie dlatego tu jestem. Chciałbym poprosić Pana o łaskę miłości i aby wybaczył mi moje grzechy. W mojej przeszłości i w przeszłości mojej rodziny było wiele grzechów. Ta pielgrzymka to prawdziwe doświadczanie Bożego Miłosierdzia. Czuję, że Pan mówi mi: "Jesteś grzeszny, ale Ja ciągle cię kocham". Pytałem go: "Jak możesz mnie kochać?" a on odpowiadał po prostu: "Kocham cię". Ta pielgrzymka jest znakiem mojej wdzięczności Panu, za to co mi daje. Jestem pełen podziwu wobec tego, co powiedziała nam s. Agnes – mówi kleryk.
- Naprawdę wspaniała grupa, wspaniali ludzie, żyjący wiarą, ludzie wielkiej wiary – uważa s. Donata Koska. - Ci, którzy spotkali się z nami, mówili, że ich życie jest dla Jezusa i ewangelizacji. Małżeństwo z Kostaryki, pani Jolanta z mężem, mówili, że on był fizykiem, ona też pracowała jako naukowiec. Zostawili pracę i wyruszyli na misję ewangelizacyjną do RPA, aby gotować, sprzątać, wykonywać inne potrzebne dla wspólnoty prace. Ze wzruszeniem słuchałyśmy słów seminarzystów, Józefa i Kristofa z RPA. Oni mają seminarium, takie w drodze. Co dwa lata idą studiować tam, gdzie ich biskupi poślą, potem służą jako kapłani dla wspólnoty i dla ewangelizacji. Młode małżeństwo z Kapsztadu, Afrykańczycy, pytali nas, jak dzisiejszą młodzież zachwycić życiem zakonnym, bo są katechistami. Powiedziałyśmy im, że świadectwem życia wiarą, po prostu normalnością i ludzką przystępnością ze strony zakonnic. Sztuczność jest nieskuteczna. Ci ludzie są według mnie świętymi - zostawić wszystko i pójść za Jezusem tak radykalnie i prawdziwie! Podobno nie mają tam w Kapsztadzie dobrego miejsca zamieszkania.
Na pożegnanie pielgrzymi podarowali mniszkom na pamiątkę swój narodowy instrument, wuwuzelę, na której, po krótkiej próbie, kilka sióstr potrafiło już zagrać. Wszyscy goście zostali obdarowani różańcami.