W przasnyskim klasztorze mniszek klarysek kapucynek gościła grupa uczestników Światowych Dni Młodzieży z RPA.
- Jestem mężem Roberty, mamy ośmioro dzieci – opowiada Dino. - Siedem lat temu jako rodzina misyjna zostaliśmy w imieniu Kościoła Katolickiego wysłani do Afryki Południowej przez papieża Benedykta XVI razem z zespołem misyjnym, aby wspomagać ewangelizację. Bardzo się cieszymy, że tu jesteśmy; wielu młodych ciężko pracowało, aby tu przyjechać. Dlaczego tu jesteśmy? Naszym pragnieniem jest osobiste spotkanie z samym Jezusem Chrystusem. To jest zaproszenie od papieża Franciszka, którym powiedział: "Będę czekał na was w Krakowie, gdzie możecie spotkać się, ale nie ze mną tylko z Jezusem Chrystusem. Możecie naprawdę doświadczyć daru Boga, który jest miłosierny, przebacza i zapomina o naszych grzechach". Teraz jesteśmy tu śpiewając i pokazując światu naszą dumę bycia katolikami. Możemy też wymienić się doświadczeniami obecności Jezusa w naszym życiu z innymi ludźmi, którzy przyjeżdżają. Oto powód, dlaczego tu jesteśmy. Przez trzy dni byliśmy w Warszawie, ale nie spaliśmy tam w grand hotelu. Byliśmy goszczeni i rozpieszczani przez polskie rodziny, które karmiły nas miłością. Odkryliśmy polską gościnność. Goszcząc nas pokazali miłość Boga każdemu z nas, nie patrząc na narodowość, język, kolor skóry. Jest jeden język, jeden duch, nie ma żadnych barier. To piękne, że spacerując ulicami, śpiewając, tańcząc i radując się spotykaliśmy mnóstwo ludzi z całego świata mówiących po chińsku, hiszpańsku, hindusku. Widzieliśmy, że wszystkie bariery językowe zniknęły, ponieważ obecny był Duch Święty, który dał nam możliwość komunikowania się ze sobą i rzeczywistego bycia jednym ciałem.
- Nasza grupa to jeszcze jeden dar Ducha Świętego. Jesteśmy czymś wyjątkowym, jeśli chodzi o Afrykę Południową. Polska cierpiała prześladowania w czasach komunizmu, a nasz kraj w czasach apartheidu, który był szatańskim projektem dzielącym ludzi. To piękne, że w naszej grupie są razem kolorowi, czarni i biali. To jest prawdziwy dar. I to jest właśnie odpowiedź Boga na ten szatański plan, którym był apartheid. Dla nas ta wspólnota, którą stworzył Bóg podczas tej pielgrzymki jest wielkim cudem i zachętą do podjęcia pracy w winnicy Pana. Ta młodzież to nowe pokolenie, które patrzy przed siebie, a ta pielgrzymka daje im nadzieję na przyszłość. Kiedy wrócą przekażą, co tu zobaczyli i czego wspólnie doświadczyli będąc z różnymi ludźmi, o różnych przyzwyczajeniach, wywodzącymi się z różnych kultur.
- Przyjechałam, aby rozeznać, co jest moim powołaniem – zwierza się czarnoskóra Beverly z Kapsztadu. – W Kościele mamy różne powołania. Moim pragnieniem jest wyjść za mąż i założyć rodzinę, mieć dzieci, ale być może Pan Bóg ma dla mnie coś innego.
Wojciech Ostrowski