- Dziękujmy Bogu, bo On wszystkich nas wybrał - mówił w kościele parafii św. Franciszka z Asyżu nowy biskup pomocniczy diecezji płockiej.
- Proszę gorąco, módlcie się za mnie, bym był dobrym i prostym biskupem - świadkiem Zmartwychwstałego Pana - mówił bp Mirosław Milewski w swojej rodzinnej parafii. W zaledwie 25-letniej historii parafii św. Franciszka z Asyżu odbyły się w niedzielę prymicje nowego biskupa pomocniczego diecezji płockiej. Bp Mirosław Milewski, po przyjęciu błogosławieństwa rodziców, w asyście księży: Janusza Kochańskiego - dziekana dekanatu Ciechanów-Wschód i Jana Dzieniszewskiego - proboszcza rodzinnej parafii i wicedziekana tegoż dekanatu, przeszedł do kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego. - Dziękujmy Bogu, bo On wszystkich nas wybrał - mówił na początku Mszy św. ksiądz biskup.
- To wielka godność i zaszczyt, ale i wielkie zobowiązanie, zaciągnięte wobec Boga i świętego Kościoła - powiedział w kazaniu ks. prał. Eugeniusz Graczyk, proboszcz parafii św. Piotra w Ciechanowie i dziekan dekanatu Ciechanów zachód.
- To, co się stało w ten sobotni lutowy dzień, jest dla mnie najważniejszym wydarzeniem mojego życia. Do katedralnego ołtarza szedłem z pokorą, z wiarą w niezgłębione Boże miłosierdzie, z wielkim pokojem serca, wewnętrznie pewny, że wypełnia się wobec mnie wola Boża (...). Miałem przeświadczenie, że to moja Wielka Sobota, a ja idę na spotkanie Zmartwychwstałego Pana i Jego Apostołów. Nie czułem presji ani tremy, bo wiedziałem, że On na mnie czeka i chce dopełnić dzieła, które rozpoczął dawno temu…
Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wspaniali ludzie, którzy byli blisko mnie przez 45 lat mojego życia, i Boże prowadzenie, którym chciałbym się z wami dziś podzielić. Przypominają mi się słowa jednego w wierszy Norwida: "Przez wszystko do mnie przemawiałeś – Panie! /Przez ciemność burzy, grom i przez świtanie; /Przez przyjacielską dłoń w zapasach z światem (…) Przez całą dobroć Twą" - mówił bp Mirosław.
W swoim słowie, bardzo osobiście, mówił o historii swojego powołania i ludziach, którzy go wspierali: - Dorastałem z moim drogim bratem Markiem w otoczeniu licznej, wielopokoleniowej rodziny. Mama ma siedmioro rodzeństwa, a tata czworo. Jakby na ich czele stali niesamowici dziadkowie i babcie: Anna i Franciszek Charzyńscy oraz Jadwiga i Stanisław Milewscy - mówił.
wp, ao