Nowy numer 13/2024 Archiwum

Dołączył do największego chóru

Uroczystej liturgii pogrzebowej, w której uczestniczyli pasjoniści z klasztorów w całym kraju, księża z sąsiednich parafii, siostry zakonne oraz liczna rzesza wiernych, przewodniczył o. Waldemar Linke, prowincjał Zgromadzenia Męki Jezusa Chrystusa w Polsce.

O. Wiesław Wiśniewski, przeor przasnyskiego klasztoru ojców pasjonistów i proboszcz parafii św. Stanisława Kostki, zauważył, że 2 lutego o. Czesław obchodziłby 59. rocznicę święceń kapłańskich - Uroczystość tę będzie przeżywał już wraz ze swoim Najwyższym Pasterzem, z tym który powołał go do życia zakonnego i kapłańskiego - mówił o. Wiesław. - Zwrócił też uwagę, że zmarły w cichości swego życia skupiony był na tym, co było jego największą pasją. - Jakie to było wzruszające, kiedy na wieść o jego odejściu do Pana zebrali się chórzyści z trzech przasnyskich parafii, aby oddać cześć człowiekowi, który przez śpiew i muzykę sławił Boga. Te nieszpory, podczas których śpiewał, kiedy rozpoczynał antyfonę ku czci NMP - chyba nie było nikogo, komu nie przechodziłyby po plecach ciarki. Równie cicho, jak żył, odszedł pogodzony z wolą Boga - wspominał o. przeor.

W pamięci wiernych o. Czesław zapisał się przede wszystkim jako organista, którego wspaniała muzyka organowa i śpiew przez wiele lat wypełniały kościół Świętych Jakuba i Anny, ale był również wieloletnim katechetą i cenionym spowiednikiem.

- Ojca Czesława znałem od lat 60. ubiegłego wieku - mówi Karol Tomaszewski. - Był przyjacielem naszej rodziny. Najpierw rodzice śpiewali w chórze, a później dołączyłem też ja. Był bardzo pogodnym człowiekiem. Miał dwie pasje: muzykę i motocykle. Najpierw miał skuter "Osa", a później do końca życia różne, kolejne motory; samochodów nigdy nie uznawał. Był bardzo dobrym, ciepłym, spokojnym człowiekiem. Przyjacielem. Życzliwy dla wszystkich; gdy ktoś się zwrócił o pomoc, to zawsze pomagał. Służył pomocą na każde wezwanie. Umiał zaopiekować się naszym chórem. Razem jeździliśmy śpiewać do Rawy Mazowieckiej, Łodzi, Sadowia. Przykro mi, że już odszedł. Dał się poznać także jako oddany służbie Bogu kapłan. Już o 4.00 odprawiał Mszę św. w kaplicy klasztornej. Był bardzo dobry jako człowiek i dał się lubić, co było widać na pogrzebie - tak wiele osób przyszło. Zazwyczaj było go raczej słychać na chórze niż widać przy ołtarzu, jak innych ojców. Był cichym, skromnym człowiekiem. Zapamiętamy jego głos i mistrzowską grę na organach - opowiada chórzysta.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy