Ponad 600 rodzin w diecezji otrzymało pomoc w ramach akcji Szlachetna Paczka, która miała swój finał już po raz piętnasty. Zaangażowanych w projekt było ponad 300 wolontariuszy.
Po raz pierwszy w naszej diecezji Szlachetna Paczka organizowana jest w Winnicy. - Od zawsze lubiłam pomagać ludziom w potrzebie – mówi w rozmowie z "Gościem Płockim", Edyta Kucharczyk, liderka rejonu Winnica. - Rozmowy i spotkania z ludźmi w Paczce zupełnie przewróciły do góry nogami moje myślenie na temat pomocy. Zobaczyłam i zrozumiałam, jaka powinna być pomoc, aby była mądra, czyli taka, która zmienia ludzi, a nie tylko ich sytuację życiową. Możliwość pomocy innym, to nie tylko zwykły uśmiech i satysfakcja, to taka wewnętrzna pełnia radości i spełnienie. To radość patrzenia, jak otwierają się zatwardziałe serca, jak inni cieszą się tym, że mogą dać coś innym – dodaje Edyta. Wolontariuszka tak opowiada o rodzinach, zakwalifikowanych do SzP: - Kiedy docieramy do rodzin często są to smutni, zatroskani codziennością ludzie. Na pierwszym spotkaniu wszystkie rodziny były bardzo skrępowane, małomówne, zawstydzone. Niekiedy trzeba wydobyć ich pilne potrzeby i uświadomić im ich wartość, aby zaczęli marzyć o lepszej przyszłości i aby wspólnie z wolontariuszem poszukali rozwiązań trudnej sytuacji – dodaje.
Kiedy rodzina zostaje włączona do projektu, otrzymuje informacje od wolontariusza, że znalazł się darczyńca. Wtedy jest niesamowita radość. - Każda z rodzin, którą miałam przyjemność poznać, poczuła się dowartościowana, że są ludzie, dla których ich los jest ważny, których ujęła ich historia i chcą pomóc rodzinie stanąć na nogi – akcentuje jedna z wolontariuszek.
Szlachetna Paczka polega nie tylko na przekazaniu rodzinom potrzebującym rzeczy i prezentów na Święta Bożego Narodzenia. Te prezenty to jest coś, co musi być, aby mogło wydarzyć się coś większego. Ten projekt zmienia każdego, kto w niego wejdzie.
- Każdy, kto jest w drużynie Szlachetnej Paczki, niezależnie od swojej roli, potwierdza, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu – akcentuje Edyta. Każde spotkanie dodaje siły i utwierdza w przekonaniu, że każdy, nawet najmniejszy czyn ma sens. - Podczas spotkań z rodzinami dostrzegłam ich piękno, którego nie można zaobserwować na zewnątrz – mówi Beata Andryszczyk. - Będąc wolontariuszem, widzi się biedę i problemy, jakie mają rodziny, staje się bardziej wrażliwy na krzywdę drugiego człowieka. Ten projekt ma na celu dawanie impulsu do zmiany i jednoczenia ze sobą ludzi – zwraca uwagę.
Wolontariusze pukają do kolejnych drzwi. Najbardziej poruszające są reakcje dzieci. – W mojej "paczkowej" rodzinie jeden chłopiec z pięciorga dzieci, po rozpakowaniu prezentu krzyknął: "Zobaczcie! Dostałem paczkę, o jakiej marzyłem!" – relacjonuje Beata. – Wtedy człowiek na chwilę zamiera. Czuje, że łzy się cisną do oczu, radość wypełnia serce, coś niesamowitego – dodaje.
W każdej rodzinie panuje inna atmosfera na widok uśmiechniętych wolontariuszy. - Rodziny przyjmowały nas zwyczajnie – wtrąca Anna Strauch. - Odwiedziłam kilka "paczkowych rodzin" i jakby ktoś zapytał, "jakie ona są?", odpowiedź jest krótka: zwykłe, szare, codzienne. Ale wychodząc od nich miało się na całym ciele "ciarki" – "ciarki radości". Nie można było przestać myśleć o ludziach, których właściwie nie znamy, a którzy pokazali nam kawałek swojego życia.
Kim jest szlachetny wolontariusz? - Dla mnie osobiście hasło "szlachetny" wiąże się z dostojeństwem, perfekcją. Szlachetne w "szlachetnej paczce" jest to, co najbardziej ulotne: marzenia, emocje, nadzieje, radość, wzruszenia, a tego w procesie paczkowym nie brakuje. - Widok tej wspaniałej rodziny "odznaczonej" przez wrażliwych darczyńców szlachetnym upominkiem… to trzeba przeżyć… - akcentuje Ania.
Jak byli przyjmowani przez rodziny? - Przyjmowały nas różnie; jedni z radością, inni zaś nieufnie - dzieli się Ewelina Przybyłek, wolontariuszka z Winnicy. - Rozmowy były wyjątkowe. Dziś już wiem, że ludzie, którzy potrzebują pomocy, nie zawsze liczą na pomoc materialną, ale rozmowa i dobre słowo drugiego człowieka też jest bardzo ważne, a czasem najważniejsze. W tych chwilach nie zapomina się o darczyńcach, którzy tak wiele poświęcili czasu i energii przygotowując paczkę – dodaje Ewelina.
Wolontariusze przekazują nie tylko zakupione prezenty, ale i okruchy wrażliwości, którą zapakowali darczyńcy w kolorowy papier. - W chwili wręczenia paczek rodzina była zdezorientowana cała sytuacją – opowiada Ewelina. – Ilość paczek przeszła ich najśmielsze oczekiwania. Dało się słyszeć, jak kobieta rozpakowując paczkę z żywnością powiedziała: "To jest właśnie mój ulubiony makaron" – relacjonuje Ewelina.
Agnieszka Otłowska