O kalifacie w Syrii i Iraku, islamie, prześladowaniu chrześcijan i problemie uchodźców mówiono dziś w Płocku na sympozjum, zorganizowanym przez Akcję Katolicką. Jego gośćmi byli m.in. Marek Jurek, europoseł i Witold Gadowski, dziennikarz telewizyjny, reporter.
Panel dyskusyjny
Agnieszka Małecka /Foto Gość
- Musimy być świadomi, że w Europie zachodniej jest coraz więcej ludzi, którzy uważają, że przyszłością Europy jest islam. Nawet jeśli wśród społeczności muzułmańskiej jest wiele ludzi obojętnych religijnie, to i tak dla nich podstawową kategorią jest islam. W miarę uzyskiwania wpływu politycznego oni będą zmieniać Europę - mówił w czasie sympozjum marszałek Marek Jurek.
- Problemem nie jest to, czy Polska może przyjąć 5 tys. uchodźców, bo o wiele więcej chrześcijan czeka w obozach dla uchodźców. To jest problem, że jeśli dziś się zgodzimy na multikulturalizm, to wprowadzimy Polskę na skrajnie niebezpieczną drogę - ostrzegał.
Marek Jurek mówił dziś w Płocku o perspektywie, przed jaką staje Polska i Europa w sytuacji ogromnej fali emigracyjnej ludności z krajów arabskich.
Przekonywał, że problem nie polega na tym, że mieszkańcom Polski i krajów europejskich przeszkadzają muzułmanie, którzy pojedynczo zamieszkują te kraje.
- To nie jest problemem, że wśród nas żyją muzułmanie. Polska jest nawet zobowiązana chronić praw każdego obywatela, jeśli nawet jest obcego pochodzenia. Problemem jest natomiast masowa emigracja muzułmanów. Badania socjologiczne pokazują na liczbach, że pierwsze pokolenie Pakistańczyków, przybywających do Wielkiej Brytanii, czy Algierczyków do Francji, czuło się bardziej związanym z krajem, do którego jadą, niż ich dzieci tam urodzone. Historia emigracji w Europie Zachodniej to jest historia postępującego wykorzenienia - stwierdził poseł do Parlamentu Europejskiego.
Jego zdaniem Polska powinna tak prowadzić politykę, by w ewentualnej sytuacji wybuchu rewolucji islamskiej za naszymi granicami, w kraju nie było dużej społeczności, która by mogła z tą rewolucją sympatyzować.
- Dopóki zachowujemy władzę suwerenną, możemy i powinniśmy zagwarantować wszystkich prawa. Chcemy budować państwo otwarte. Dopóki my sprawujemy suwerenność w naszej Rzeczpospolitej to nie tylko możemy troszczyć się o naszą chrześcijańską kulturę, ale też o harmonijne współżycie z taką mniejszością, jak muzułmańską. Problem jednak, gdy taką suwerenność się traci. Kiedy obecność tych wspólnot jest tak dominująca, że domagają się szczególnych praw, czy nawet w stawia to nas w perspektywie rewolucji islamskiej. W wielu krajach już nawet domagają się takich autonomicznych praw, np. chcą wprowadzić policję muzułmańską - mówił podczas płockiego sympozjum Akcji Katolickiej.
Wyjaśniał też, że o ile chrześcijaństwo nawracało narody, państwa, to islam nie nawraca, ale usuwa państwa. Dzieje się tak, bo w islamie fundamentalną kategorią jest „wspólnota wiernych”, w której wyklucza się niewiernych.
A jaka jest sytuacja niewiernych na terenie Państwa Islamskiego? O losie chrześcijan i ISIS mówił podczas tej sesji Witold Gadowski, który od pracując nad filmem, opowiadającym o Państwie Islamskim, przebywał w ostatnich miesiącach w Syrii, Kurdystanie i Turcji.
Dziennikarz przypomniał, że chrześcijaństwo w Syrii bierze początek od czasów apostolskich. Mówił, że chrześcijanie nie są tam elementem obcym, przeciwnie, to islam jest elementem napływowym na tych terenach i doprowadził do radykalnego zmniejszenia diaspory chrześcijańskiej.
- Wspólnoty asyryjskie mają Mszę św., która od czasów Chrystusa się nie zmieniła. Trwa 3 godziny i jest odprawiana w języku aramejskim. Niezwykłe jest też to, z jaką powagą, namaszczeniem podchodzą do swojej religii. Ludzie, którzy mają świadomość, że mogą ginąć, że są wypierani, lżeni, poniżani. Oni trwają tam od 2 tysięcy lat. Najgorsza sytuacja chrześcijan jest w Dolinie Niniwy, gdzie dokonywane są czystki religijne i etniczne. Musimy ich wspierać materialnie, bo to są tereny biedne - relacjonował dziennikarz.
am