- Stała się dziwna rzecz w moim życiu, w czym jest zero mojej zasługi. Wszystko w życiu jest łaską. To, że pozwolono nam się urodzić. Popatrzcie, ilu dzieciom nie pozwalają się urodzić. Dowiedziałem się ostatnio w Nowym Jorku, że w zamachu na World Trade Center zginęło dokładnie tyle samo ludzi, ile jest codziennie popełnianych aborcji w Stanach Zjednoczonych - mówił Jan Budziaszek, charyzmatyczny perkusista z zespołu "Skaldowie", w Przasnyszu.
- Każdy z nas niesie krzyż. Poproście Matkę Bożą, żeby się z wami pomodliła. Dlaczego ja ten krzyż dostałem? Bo krzyż to jest łaską, krzyż dostają tylko wybrańcy - zapewniał. - O co chodzi w tym Różańcu? Jeżeli chciałbyś coś komuś ofiarować, nie możesz mu dać zdrowia, nie możesz mu dać pieniędzy, bo może sam nie masz, zawsze możesz mu ofiarować pięć minut swojego życia. Tyle trwa mniej więcej jedna dziesiątka Różańca z krótkim rozważaniem tajemniczki różańcowej. Co się w tym momencie dzieje? Matka Boża modli się za niego, a do mnie szatan nie ma dostępu. Czysty interes.
- Co zrobić, żeby zobaczyć, jaką łaską są krzyże, które otrzymujemy, że nie ma przypadku na świecie i wszystko, co nas spotyka, ma wspaniały sens? Jest tylko jedno zdanie, które pozwala nam otworzyć oczy. Jest zawarte w psalmie 92: "Jak dobrze jest dziękować Ci, Panie". Tego zdania należy używać wtedy, kiedy jest ciężko, kiedy jesteś przybity własnym krzyżem - wyjaśniał Jan Budziaszek.
Sam przekonał się o tym, gdy znalazł się w takiej właśnie sytuacji, kiedy jego matka w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Modlił się wtedy o jej szczęśliwą śmierć. Po trzech miesiącach podczas adoracji Najświętszego Sakramentu pojawiła się myśl, że powinien dziękować za to, że ona jeszcze żyje, bo on nie jest jeszcze gotowy na jej odejście. Później, kiedy codziennie opiekował się matką w szpitalu, pielęgniarki szybko zorientowały się, kim jest i zaczęły się prośby o jego książki. Chętnie je rozdawał, a w niedługim czasie wszyscy na oddziale wewnętrznym chodzili z różańcami w rękach. - Nagle cały oddział zaczął chodzić uśmiechnięty - opowiadał muzyk. - Wyobraźcie sobie szpital, w którym niemal codziennie ktoś umiera, a za chwilę wszyscy są uśmiechnięci: lekarze, pielęgniarki, salowe, chorzy i wszyscy uśmiechnięci. Nagle znalazłem się w niebie. Szpital, który uchodził za najgorszy w Krakowie, stał się najwspanialszym szpitalem w mieście. Do dziś mają najlepszą ludzką opiekę w mieście - wyjaśniał perkusista.
Wojciech Ostrowski