"Nowa błogosławiona to wielki dar dla Kościoła w Polsce, a szczególnie dla naszej diecezji" - napisał bp Piotr Libera w słowie skierowanym do wiernych diecezji płockiej.
Kiedy chłopiec opuścił szpital i wrócił do szkoły, rozpoczęły się starania o uzyskanie dokumentacji medycznej, a pod koniec maja 2003 r. rozpoczęto przygotowania do zebrania pełnej dokumentacji dotyczącej uzdrowienia przypisywanego wstawiennictwu Klary Szczęsnej. Wtedy także mama Michała złożyła pisemne podziękowanie za ocalenie życia i łaskę zdrowia, jaką jej syn otrzymał za przyczyną matki Klary. Z kolei na prośbę sióstr sercanek dwaj lekarze, którzy opiekowali się chłopcem, wydali swoje opinie dotyczące jego stanu i przebiegu leczenia.
Następnie, 15 kwietnia 2004 r., kard. Franciszek Macharski otworzył proces beatyfikacyjny sł. Bożej Klary Szczęsnej. 20 marca 2007 r. proces zakończono, a dokumentacja została przekazana do Kongregacji do Spraw Świętych w Rzymie. Dochodzenie ostatecznie zakończył natomiast papież Franciszek, zatwierdzając cud.
Michał ukończył gimnazjum i liceum, zdał maturę i podjął studia, które ukończył dyplomem inżyniera. Klarę Szczęsną poznał na lekcjach religii prowadzonych przez s. Lilianę. "Dziś na pewno jest bliską osobą, której – wydaje mi się – zawdzięczam , że ona tam u góry wyprosiła mój powrót do zdrowia. Ja osobiście z wypadku nic nie pamiętam, nie pamiętam, co się ze mną działo. Jedynie to, co moja mama mówiła, że było ciężko, bardzo ciężko, ale sami lekarze byli w szoku, że ja się pozbierałem. Normalnie zdrowy człowiek – mówi cudownie uzdrowiony i zapewnia o obecności na uroczystościach beatyfikacyjnych. – Jeśli to wszystko wydarzyło się za jej wstawiennictwem, też powinienem być, jestem jej wdzięczny i powinienem też coś z siebie dać, żeby też się pojawić i nawet swoją obecnością na beatyfikacji ją uhonorować" – mówi dziś Michał.
"Jezus sam jest najpotężniejszą dla nas pobudką do kochania bliźniego, bo On go miłuje". "O, jakże byś kochała bliźniego, gdybyś poszukała jego zasługi w Sercu cierpiącego Boga! Jakże innym okiem patrzyłabyś na tę osobę nieprzyjemną i tobie niemiłą, gdybyś widziała nieskończoną dla niej miłość Tego, który jest samą świętością i sprawiedliwością, to słodkie miłosierdzie Jego dla tej, którą ty masz za niegodną, i tak mało litości miałabyś dla niej. O gdybyś wiedziała, jak raniąc czymkolwiek taką osobę, ranisz źrenicę oka Zbawiciela" - pisała do swych współsióstr matka Klara.
Nowa błogosławiona nie zostawiła po sobie żadnego zapisu autobiograficznego, który by mówił o jej życiu wewnętrznym. Zachowały się jednak trzy medytacje, które bardzo dobrze ją samą wyrażają i charakteryzują duchową jej sylwetkę. Są to rozmyślania o posłuszeństwie, miłości bliźniego i cichości, to jest o cnotach. W ostatniej z medytacji tak pisze: "Błogosławieni cisi – powiedział Jezus – to jest łagodni. Łagodność i słodycz to cecha Jezusa, to promień Jego Boskiej pogody [...] Oblubienica Baranka powinna być samą słodyczą [...]. Słodycz uczyni cię panią serca własnego, da panowanie nad sobą i zwycięstwo prawdziwe. Uczyni cię panią serc drugich, jedna bowiem serca łagodzi i rozbraja, nawraca dusze i pozyskuje Bogu. Na koniec uczyni cię panią Serca Bożego, bo nic nas podobniejszymi nie czyni do Boga jak słodycz, a Bóg widząc to podobieństwo, nie odmówi miłości. Pokój duszy, która posiada sama siebie, jest to uczestnictwo w chwalebnej, niezmiennej spokojności Bożej [...] Bóg w osobliwy sposób nagradza słodycz – cnotę Jezusową i wysłuchuje jej modłów".
Teraz te słowa stają się skarbem całego Kościoła i wskazówką na drodze do świętości. A wszystko zaczęło się od zawierzenia Maryi w Żurominie, ciężkiej pracy i odważnych decyzji, wreszcie od rozeznania powołania... gdzieś między Lubowidzem, Żurominem, Mławą i Zakroczymiem... w sercu nowej błogosławionej.
wp, red