Agnieszka Niszczak i Krzysztof Kowalczyk, w rozmowie z Agnieszką Otłowską, opowiadają o niezwykłej misji, w której uczestniczyli. Przez ostatnie dwa tygodnie byli kustoszami Krzyża i Ikony Światowych Dni Młodzieży, nawiedzających diecezję płocką.
Zdarza wam się usłyszeć jakieś pytania od młodych typu: jak to jest tak jeździć z parafii do parafii, lub jak to jest być tak bardzo blisko tych znaków?
Agnieszka: Takie pytania słyszymy bardzo często. Niektórzy zastanawiają się, jak my dajemy radę, skoro peregrynacja trwa równe dwa tygodnie, a my dzień dnia jedziemy po kilkadziesiąt kilometrów, aby zwieść te znaki do młodych. Czujemy, że to jest po prostu bardzo potrzebne.
Krzysztof: Fizycznie nie jest to takie proste. Każdy materiał ma swoją wytrzymałość. Ale każde spotkanie młodych z tym krzyżem, kiedy dojeżdżamy i widzimy to oczekiwanie, pierwsze sekundy kiedy go odbierają, dotykają, całują, jest bezcenne. I wtedy odzywa się serce, że warto to robić. Zmęczenie odchodzi wówczas na drugi plan i czuje się, że trzeba.
Dotykacie tych znaków codziennie. Czym są one dla Was?
Agnieszka: Jesteśmy o krok od ŚDM w Krakowie. Osobiście odczuwam to jako niesamowite spotkanie, bo wiem, że ten krzyż był wszędzie, a teraz jest tutaj razem z nami, w Polsce, w takich niewielkich miasteczkach, parafiach, prostych miejscach.
To niezwykłe uczucie. Mimo zmęczenia, jeśli wiemy, że to coś potrzebnego, to tym bardziej dodaje siły. I człowiek odczuwa, że młodzi na nas czekają. Wielka radość w sercu i poczucie, że może każdy przyjść i przytulić się do niego.
Krzysztof: Mamy świadomość, że są to święte znaki i symbole ŚDM. My działając w tym celu spotykamy się ze ŚDM już teraz. Teraz, kiedy ich dotykamy czujemy, że już teraz bierzemy w nich udział. Będzie to nas pierwszy wyjazd na takie spotkanie młodych z ojcem świętym. Dlatego dotykając ich już teraz uczestniczymy w ŚDM w Krakowie. Kiedy mamy świadomość, że ten krzyż, który był w Manilii, Rwandzie, Strefie Zero w Nowym Jorku, a teraz my go dotykamy i za chwilę spotkamy się z nim ponownie w obecności papieża Franciszka. Dla mnie to takie wyróżnienie, że codziennie mogę się przy nim pomodlić, oddać mój cały dzień Panu Bogu, złożyć na nim wszystkie swoje relacje, spotkania, a także to zmęczenie, tych wszystkich młodych ludzi, i miejsca w których jest. Matce Bożej podziękować, za obecność, za towarzyszenie mi i za opiekę.
Czy było coś niezwykłego w tej peregrynacji? Jakieś miejsce, parafia gdzie dostrzegaliście działanie Pana Boga?
Agnieszka: Osobiście zapamiętałam jedną z płockich szkół, gdzie prostota adoracji, osobista modlitwa, śpiew spowodowały, że to było to wyjątkowe spotkanie. Przyjęcie krzyża odbyło się w prosty sposób. Nie było przygotowanych jakiś wielkich pomp, ale prostota, która wyrażała się sercem, modlitwą i śpiewem.
Krzysztof: Każde miejsce było wspaniałe, w każdym zupełnie inaczej to przebiegało. Nigdy nie spotkaliśmy się, aby przyjęcie krzyża i ikony było identyczne. Każdy na swój sposób je przyjmował i uświęcał. Mnie osobiście poruszyła Droga Krzyżowa w Makowie Mazowieckim. Było bardzo dużo osób zarówno młodych ludzi, jak i dorosłych. Wszyscy się włączyli w przeżywanie tej chwili. Kiedy ksiądz czytał poszczególne grupy, jakie mają podejść do krzyża, to wszyscy wychodzili z tłumy, chcieli dotknąć krzyża, ponieść go choćby przez krótką chwilę. To było dla mnie takie urzekające.
Agnieszka Otłowska