Płock, Ciechanów i Pułtusk to tradycyjne miejsca spotkań księży i katechetów świeckich z biskupem płockim na początku roku szkolnego.
Z okazji jubileuszu 25-lecia powrotu katechezy do szkół, bp Piotr Libera odznaczył 38 zasłużonych katechetów specjalnym medalem.
- Cieszę się, gdy moje słowa, nawet po długim czasie, przynoszą efekty - mówi s. Justyna, pasjonistka z Sierpca, która katechizuje w Zespole Szkół nr 1. - Myślę, że katecheta powinien zawsze cierpliwie czekać, bo treści, które przekazuje, wzrastają powoli. Czasami możemy mieć ucznia, który nie będzie słuchał, ale rozpraszał. Ale jeśli głosimy słowo z wiarą, to ono przyniesie kiedyś owoc - mówi s. Justyna.
- Do naszej szkoły przyszedł kiedyś uczeń, który miał jedynkę z religii, sam też zrezygnował z bierzmowania. Ale chodził na religię, tak kazała mu jego mama. Zachęcałam go, aby się zaangażował na lekcji. Za to otrzymywał dobre oceny. I krok po kroku, po roku sam chciał przystąpić do tego sakramentu - dzieli się swym doświadczeniem Anna Markowska, katechetka w tym samym zespole szkół w Sierpcu.
- Na pewno cieszą zdobywane pierwsze miejsca w olimpiadach, ale z drugiej strony wiem, że można mieć bardzo dużą wiedzę, a postawą być gdzieś daleko. Chodzi o to, by ich nauczyć takiej korelacji myślenia, wiary i rozumu i serca - dodaje Małgorzata Tomczak, która uczy w Szkole Podstawowej nr 17 w Płocku Trzepowie.
- Cieszy mnie ich entuzjazm i ciekawość życia, czego nam, starszym brakuje. Oczywiście, są w tym niekonwencjonalni - mówi s. Krzysztofa, pasterka, która katechizuje w Zespole Szkół Miejskich w Rypinie. - Cieszy mnie, gdy zaczynają przyjaźnić się z Jezusem, bo prawdziwym bólem katechety jest smutna prawidłowość, że religia w szkole sobie, a życie wiary sobie.
Co jeszcze boli katechetę? - dopytujemy nasze rozmówczynie. - Gdy przychodzą nowi uczniowie do klas pierwszych, i od razu rezygnują z uczęszczania na katechezę. Są świeżo po bierzmowaniu i bez żadnego trudu przyjścia choćby raz na katechezę, od razu podejmują decyzję: na religię nie chodzę. Taka postawa najbardziej boli. Do nich dotrzemy jedynie świadectwem własnym i innych uczniów. Tu nie pomoże ani tłumaczenie, ani argumenty - mówi s. Justyna.
wp