Łzy ocierał i na krzyż wskazywał

"Lepsze jest to, co Bóg chce" - brzmiały ostatnie słowa o. Bernarda Kryszkiewicza. 2 maja minęło 100 lat od jego urodzin w Mławie. 2 lipca minie 70 lat od jego śmierci w Przasnyszu. Dziś wspominamy krótkie, ale święte i ofiarne życie pasjonisty od Matki Pięknej Miłości.

Z wybuchem II wojny światowej rozpoczęła się wojenna tułaczka młodego pasjonisty. Wraz z uciekająca ludnością o. Bernard Kryszkiewicz z innymi zakonnikami udał się na wschód, unikając zbliżającego się frontu walk. W końcu, wraz z innym pasjonistą, trafił do parafii Tuczna w diecezji siedleckiej, gdzie przebywał blisko rok. W kwietniu 1940 roku o. Bernard dotarł z powrotem do klasztoru w Rawie Mazowieckiej. Tam pozostał już przez całą wojnę, poddając się życiu zakonnemu i pracy apostolskiej na tyle, na ile mogły pozwolić ówczesne warunki. Okres rawski dla o. Bernarda Kryszkiewicza był decydujący w odniesieniu do jego świętości i heroiczności cnót. Wiele świadectw, wspomnień, rozmów na temat tej postaci oraz same listy o. Bernarda pisane do rodziny, zachowane w archiwach i wykorzystane w procesie beatyfikacyjnym, są świadectwem takiej postawy sługi Bożego wobec rzeczywistości, w jakiej dane było mu żyć i pracować. Pisał w nich o swym głębokim pragnieniu ofiarowania siebie dla innych: "Chcę żyć dla dusz, głównie tych najbiedniejszych, najnieszczęśliwszych. Pragnienie to z każdym dniem potężnieje we mnie z coraz większą siłą. Pożera mnie po prostu pragnienie niesienia pomocy, skutecznej pomocy tym najbardziej potrzebującym. Jakże piękne jest posłannictwo kapłana!" - pisał.

Dużo czasu spędzał w konfesjonale, początkowo z powodu bólu głowy nie wygłaszał kazań, lecz później wyjeżdżał na rekolekcje i okazjonalne kazania do innych parafii. Spełniał się jako kierownik duchowy i spowiednik. W 1942 roku wyznał rodzinie: "Praca moja zamyka się w słuchaniu spowiedzi, głoszeniu kazań, dysponowaniu chorych, uczeniu trzech naszych kleryków i uczeniu siebie samego". Dalej padają ważne słowa: "Cel, jaki w życiu wytknąłem sobie, jest wysoki i wyższego pomyśleć się nie da. Czyż więc można się dziwić, że stoi mi on ciągle przed oczyma, że na wszystko patrzę tylko przez jego pryzmat, że on mnie pochłania całkowicie i to wszystko, co się z nim nie łączy, nudzi mnie śmiertelnie?".

W listach pisał o trudnych warunkach życia w mieście i w samym klasztorze, o panującej epidemii tyfusu, grasujących bandach rabujących dobra materialne, wywożeniu ludności na roboty, likwidacji getta żydowskiego, ale też o doprowadzeniu przez formację zakonną i intelektualną trzech kleryków do święceń kapłańskich jesienią 1943 roku. Udzielał też tajnych lekcji religii i włączał się akcję zbiórki na rzecz rodaków przebywających w oflagach i stalagach.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..

wp