Publikujemy pierwsze kazanie pasyjne bp. Piotra Libery, wygłoszone w czasie nabożeństwa "Gorzkich żali", w 1. niedzielę Wielkiego Postu w płockiej bazylice katedralnej.
1. "Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie"... w kolejny już Wielki Post naszego życia rozlega się ta przedziwna pobudka. Pobudka do przenikania, przepajania naszych serc poczuciem zranienia wielkiej Bożej Miłości, która została nam darowana w Jezusie Chrystusie. Ile pokoleń ludzi Mazowsza uczyło się właśnie z Gorzkich żali głębokiej, a zarazem serdecznej i rzewnej wiary... Uczyło się współczucia, wrażliwości, czułości, przebaczenia i cierpliwości w obliczu ogromu zła wojen, które przewalały się przez naszą ziemię; w obliczu cierpień, związanych z zaborami i okupacjami, brankami, wywózkami i zsyłkami; w obliczu tylu człowieczych tragedii, zdrad, chorób, wypadów? Może więc nie musi nikogo dziwić, że właśnie to, tak bardzo polskie i tak bardzo mazowieckie nabożeństwo, wybrałem jako sposobność do modlitewnego rozmyślania nad obchodzonym właśnie Jubileuszem 940-lecia naszej diecezji; dziękczynienia za tyle lat obecności Kościoła na tej ziemi; prośby o trwanie przy Krzyżu Chrystusowym dziś żyjących tu pokoleń.
2. Początki obecności Kościoła na Mazowszu, początki naszej Diecezji giną w mroku dziejów. Ks. kan. Jan Długosz łączył je z chrztem Polski w 966 roku. Większość uczonych upatruje jednak narodziny Diecezji Płockiej później - w roku 1075. To właśnie wtedy św. papież Grzegorz VII skierował list do króla (wtedy jeszcze księcia) Bolesława Śmiałego, w którym napisał: "Grzegorz, biskup, sługa sług bożych, Bolesławowi, księciu Polaków, pozdrowienia i błogosławieństwo apostolskie. [...] Że Wasza Wyniosłość – [następcę] św. Piotra, księcia apostołów, szczerym sercem miłuje [...], poznajemy z tego, że [...] zasłużyłeś sobie uczynić go swoim dłużnikiem. Przeto i my, którzy jesteśmy nazwani i chcemy być jego sługą, łączymy się z Waszą Miłością w Chrystusie i pragniemy udzielić Wam opieki tego urzędu, do którego nas, chociaż niegodnych, wola Boga powołała [...]. Prawdą wszakże jest, że [w ziemi waszej] na tak dużą liczbę ludzi zbyt mało jest biskupów i zbyt wielkie pojedyncze parafie [...]. Z tych i innych powodów, które tutaj pomijamy, wysłaliśmy do Was [...] legatów, aby omówiwszy z Wami rzeczy należące do [...] budowania ciała Chrystusa (którym jest społeczność wierzących), - co należy poprawić, albo sami wedle postanowienia świętych Ojców orzekli, albo nam do orzeczenia przekazali. [...] Dano w Rzymie 20 kwietnia 1075 roku".
3. Brakowi, o którym pisał Grzegorz VII, szybko zaradzono: gdy bowiem w Boże Narodzenie 1076 roku odbywa się w Gnieźnie koronacja Bolesława Śmiałego na króla Polski, aktu tego dokonuje już 15 biskupów królestwa. Wolno domniemywać, że znajdował się wśród nich także biskup płocki Marek. Jednym z najwybitniejszych jego następców w epoce świętego, płockiego średniowiecza był Werner, którego chciałbym tej niedzieli przedstawić jako pierwszego w procesji "mazowieckich mocarzy Krzyża Świętego”. Warto pamiętać, że jego żywot znalazł się, obok żywotów świętych: Wojciecha, Stanisława i Jadwigi, w polskiej wersji słynnej "Złotej legendy" Jakuba de Voragine z 1454 roku. Był więc nasz biskup Werner czczony jako święty! Kim był? Czym sobie na takową cześć zasłużył? Wiemy, że pochodził z Nadrenii; że kapelanował księżnej Salomei, drugiej żonie Bolesława Krzywoustego; że należał do najbliższych współpracowników księcia Bolesława Kędzierzawego i że ten to książę w 1156 roku powołał go na biskupstwo płockie. Wiemy także, że 21 maja 1161 biskup Werner wziął udział w słynnym "wiecu" w Tumie pod Łęczycą i że jako biskup stołecznego wtedy Płocka oraz największej w kraju katedry, wystawionej przez jego poprzednika Aleksandra z Malonne, miał wielki wpływ na życie całego Kościoła polskiego. Gdy 1166 roku cesarz Fryderyk I Barbarossa planuje wyprawę przeciw Polsce, Bolesław Kędzierzawy wysyła do niego poselstwo właśnie z biskupem Wernerem na czele. Czekając na posłuchanie, biskup - poseł reprezentuje polski episkopat na uroczystościach kanonizacyjnych Karola Wielkiego. Cesarz ostatecznie poniecha wyprawy, więcej, obdaruje książęcego posłańca relikwiami czaszki św. Zygmunta Burgundzkiego. Odtąd św. Zygmunt stanie się patronem Diecezji Mazowieckiej i miasta Płocka, podobnie jak św. Stanisław – Krakowa czy św. Wojciech – Gniezna. Nie zapominajmy zatem, że patronat ten zawdzięczamy właśnie biskupowi Wernerowi, który jeszcze cztery lata po tych wydarzeniach będzie gorliwie piastował swój urząd w Kościele płockim.
Niestety, w 1170 roku, w Biskupicach koło Drobina, zostanie zamordowany, a opis jego męczeństwa i czci grobu tu, w katedrze, znajdzie się we wspomnianej Złotej legendzie, w rozdziale zatytułowanym Cronica Plocensis – "Kronika Płocka". Jak pisze jej autor - jeden z płockich kanoników, "czcigodny ojciec" Werner poniósł śmierć z rąk Bieniasza, brata wojewody Bolesty, kiedy obejmował w posiadanie przyznaną mu wedle prawa wieś Szarsko/Karsko, którą tenże wojewoda uważał za swoją własność. Za ten czyn arcybiskup gnieźnieński (Zdzisław?) rzuci klątwę na Mazowsze, Bolesta zaś, wyrokiem sądu Bolesława Kędzierzawego, owinięty w tkaninę nasyconą woskiem, w metropolitarnym Gnieźnie zostanie spalony. Zabójca Bieniasz w końcu, ucieknie albo, jak chce Złota legenda, "ziemia go pożre".
Jeszcze w XIV wieku – relacjonuje bł. abp Nowowiejski – "Biskup Werner czczony był jako święty; cuda jego sobie opowiadano [...]. Podanie twierdzi, że zwłoki zmarłego pochowane zostały w kościele katedralnym, w tej kaplicy, która się obecnie nazywa królewską". Niestety, kult męczennika, nie uzyskawszy oficjalnego zatwierdzenia, stopniowo wygasł... Pozostała jednak herma i "Zygmuntowska tożsamość" naszego miasta...
red. /wp