O rekolekcjach, zespołach kerygmatycznych opowiadają osoby odpowiedzialne za nową ewangelizację w naszej diecezji i uczestnicy szkoły ewangelizatorów.
Przez ostatni rok trwały intensywne przygotowania ekip kerygmatycznych, do głoszenia rekolekcji w parafiach diecezji płockiej. Wśród ewangelizatorów jest około 80 osób świeckich, blisko 20 księży; powstały aż 3 ekipy młodzieżowe, a dzieło ewangelizacji wspiera już 30 osób, modlących się w tej intencji.
Niebawem, bo już 6 grudnia, członkowie 14 zespołów kerygmatycznych otrzymają od bp. Piotr Libery specjalne błogosławieństwo i posłanie. O to, na czym polega nowość tych rekolekcji, pytamy dr Iwonę Zielonkę, szefową Szkoły Nowej Ewangelizacji pw. św. Łukasza w diecezji płockiej, oraz ks. Rafała Winnickiego, duszpasterza SNE.
Agnieszka Małecka: Niedługo ekipy kerygmatyczne wyruszą do kolejnych parafii i rozpoczną rekolekcje. Czeka nas w diecezji rewolucja?
Iwona Zielonka: Nowa ewangelizacja jest powrotem do pierwszego Kościoła. W tym wymiarze jest to faktycznie rewolucja, bo jest to novum.
AM: Sam termin – ekipy kerygmatyczne – jest określeniem dość technicznym, formalnym. Tymczasem za nim kryje się najgłębsze doświadczenie człowieka…
IZ: Ekipy kerygmatyczne to jest zespół ludzi; wspólnota złożona z księdza i osób świeckich, z różnych wspólnot, takich jak oaza, Domowy Kościół, Odnowa w Duchu Świętym, Szkoła Nowej Ewangelizacji, Akcja Katolickiej, ze Stowarzyszenia Brata Alberta. Mamy wspólne doświadczenie spotkania ze Zmartwychwstałym i chcemy się tym dzielić. Chcemy być świadkiem jako wspólnota.
AM: Te rekolekcje będą inne niż wszystkie?
Ks. Rafał Winnicki: Rekolekcje mogą mieć różne formy. Jeśli chodzi o samo głoszenie kerygmatu, czyli głoszenie osoby Jezusa Chrystusa, to nie będzie moralizowanie, ale chodzi o to, żeby ten, kto słucha, miał okazję na nowo obudzić swoją wiarę. Celem kerygmatu jest doprowadzenie człowieka do osobistego spotkania z Panem Bogiem. Mamy jeszcze pełne kościoły, ludzie przychodzą na Mszę św., ale gdyby zapytać kogoś: „słuchaj, co dla ciebie, tak konkretnie zrobił Pan Bóg”, z odpowiedzią byłoby różnie. To jest często wiara w pewnym sensie wynikająca z tradycji, nie z osobistego doświadczenia.
AM: Jakiego słuchacza spotkają ewangelizatorzy w diecezji płockiej?
IZ: Ja myślę, że ludzie na Mazowszu nie różnią się niczym od ludzi na całym świecie. Byłam teraz na spotkaniu w Krakowie, na Ogólnopolskiej Szkoły Ewangelizatorów. Byli tam abp. Rino Fisichella – przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, Jose Prado Flores, bp Edward Dajczak. To spotkanie pokazało nam, że chociaż na całym świecie są różne uwarunkowania, to potrzeby człowieka są wszędzie takie same. W tym świecie, gdzie naprawdę ciężko jest żyć wartościami, ludzie są ogromnie otwarci. Tak jak by byli głodni tego nowego pokarmu. Kerygmat, czyli żywa osoba Jezusa Chrystusa, to co było głoszone na początku, w czasach Jezusa Chrystusa i pierwszego Kościoła, to był ten czysty pokarm, Słowo Boże bez wysokiej teologii, tylko to, co rodzi wiarę. Kerygmat przeszywa serce. Chodzi o takie przeszycie serca, żeby wybrać chrześcijaństwo jako styl życia. Aby nie był to tylko jakiś obowiązek, religijność. Chodzi o to, że człowiek jest szczęśliwy, bo jest dzieckiem Bożym. Oczywiście, to nie eliminuje trudności, bo chrześcijanie żyją w świecie.
AM: Dziś, na kliknięcie, mamy dostęp do rzeki informacji, także religijnej…
IZ: Nam nie chodzi o informację. Chodzi nam o coś tak prostego, że aż czasami nie do przyjęcia. W kerygmacie mówi się do serca, a nie do rozumu. Więc jeśli ktoś spodziewa się, że powiemy coś nowego, to się zawiedzie. Tutaj ważne jest dzielenie się wiarą i doświadczeniem życia. Jeśli w mojej ekipie kerygmatycznej, ojciec czwórki dzieci, który jest bez pracy, mówi, że ma trudności, ale Jezus mu pomaga, to jest ogromne świadectwo dla ludzi.
AM: Podstawą jest autentyzm?
IZ: Nie może ewangelizować osoba, która sama nie przeszła tej drogi, bo wtedy to staje się antyświadectwem. Ludzie tego po prostu „nie kupią”. Na tym polega sekret, żeby samemu przeżywać i dzielić się tym z innymi.
AM: W ekipach kerygmatycznych dominują świeccy. Ktoś może zapytać: „to ksiądz już nie wystarczy?” Świeccy powinni się włączać?
Ks. RW: Najwyższy czas, żeby tak się stało. Już Sobór Watykański II podkreślał rolę świeckich w Kościele. Ja mam wrażenie, że w naszym kraju trochę jeszcze pokutuje taka mentalność, że ksiądz musi być wszędzie. A jest wiele takich zadań, które mogą pełnić świeccy. Kwestia głoszenia Dobrej Nowiny to przywilej każdego chrześcijanina, nie tylko kapłana. Na mocy samego chrztu św. jesteśmy zaproszeni, żeby głosić świadectwo dalej, także w taki sposób rekolekcyjny. Istnieje więc ogromna potrzeba osób świeckich. Ktoś patrząc na księdza powie, „on od tego jest, musi tak mówić…”. Ja mam takie doświadczenie, gdy zapraszałem młodzież na spotkanie z kandydatami do bierzmowania. Wtedy oni inaczej reagowali na pewne treści, które słyszeli od swojego rówieśnika, którzy mówili o swoim doświadczeniu Pana Boga.
AM: W zespołach są osoby z wielu wspólnot i ruchów kościelnych. Jak wygląda spotkanie ich dotychczasowej formacji z doświadczeniem szkoły ewangelizatorów?
IZ: W Szkole Nowej Ewangelizacji cała formacja oparta jest na kerygmacie, natomiast w każdej wspólnocie, która ma swoją formację i doświadczenia, ten kerygmat gdzieś się pojawia. Chodzi o to, by jako diecezja podjąć to dzieło. Do tego wzywa papież Franciszek w adhortacji "Evangelii Gaudium", biskupi Ameryki Południowej w dokumencie z Aparecidy w 2007 r.; w Polsce program duszpasterski zalecił, by każda parafia wróciła do swoich korzeni. Jest to ogromne zadanie, ale chcieliśmy mieć wspólne doświadczenie. Dlatego powstała Płocka Szkoła Ewangelizatorów i spotkania formacyjno – duchowe dla ekip kerygmatycznych, żebyśmy mieli wszyscy wspólne doświadczenie wiary. Druga rzecz; dostaliśmy wspólne narzędzie, które każdy będzie wykorzystywał, bazując na swoim doświadczeniu. Wystrzegamy się patrzenia przez pryzmat swojej wspólnoty („ja jestem Pawła, a ja Apollosa, a ja Kefasa…”). Wszyscy jesteśmy Chrystusa i chcemy Go głosić. Wychodzimy jeszcze dalej, jeszcze głębiej. To jest też świadectwo jedności. Dlatego ekipy nazywamy, trochę żartując, wspólnotami „ekumenicznymi”.
AM: Ten „ekumenizm” to jednak także próba dla ewangelizatorów…
IZ: To jest najtrudniejsze, i to widać na każdym poziomie. Z drugiej strony, to normalne, że każdy patrzy przez pryzmat swojej rodziny, swojej wspólnoty. Tutaj jednak rozszerza nam się horyzont. Patrzymy nie tylko ze swojego doświadczenia, ale z perspektywy Kościoła i korzystamy z tego bogactwa. To jest wyzwanie, czy to będzie nam przeszkadzać, bo jest inne, czy potrafimy wykorzystać to do wspólnego dzieła, bo przecież charyzmaty, dary są dawane dla wspólnoty. Najważniejsze będzie świadectwo miłości, bo jak ludzie zobaczą, że w takiej wspólnocie się kochają, to tam przyjdą. Ucieka od tych grup, w której widać podziały. I to jest dla nas duże wyzwanie.
am