Publikujemy kazanie biskupa Piotra Libery wygłoszone w Narodowe Święto Niepodległości, 11 listopada w płockiej bazylice katedralnej.
Zgromadziliśmy się jak co rok w katedrze, jednej z pięciu katedr Rzeczpospolitej, zwanych ”królewskimi”, na dziękczynieniu za niepodległość Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Najpierw za niepodległość, odzyskaną po 123 latach zaborów, dokonanych przez sąsiadów i zdrajców z pogwałceniem wszelkich praw Boskich i ludzkich. Niekiedy, pośród tamtej długiej nocy niewoli, naszym przodkom świtała jutrzenka swobody: w roku 1794, w czasach napoleońskich, w 1830, w 1863. Słyszymy czasem, choćby przy sposobności obchodzonej właśnie 150 rocznicy powstania styczniowego, że za dużo u nas związanej z tymi datami martyrologii, za dużo kultu krwi, za dużo celebrowania klęski. Czy jesteśmy jednak pewni, że świętowalibyśmy dzisiaj 95 rocznicę odzyskania niepodległości, gdyby nie tamte ofiary? I czy mieliby się do czego odwoływać ci, który podnosili z bitewnych, powstańczych pól zakrwawiony sztandar z białym orłem i przekazywali go dalej, kolejnym pokoleniom, aż po pokolenie Piłsudskiego, Dmowskiego, Hallera, Paderewskiego i Nowowiejskiego? Dlatego tak należy się im i potrzebna jest nam pamięć i wdzięczność.
W ilu naszych świątyniach zawisły w tych miesiącach pamięci o powstaniu styczniowym pamiątkowe tablice! Ile szkół przygotowało mądre akademie! Ile parafii we współpracy z władzami samorządowymi zorganizowało nabożeństwa i rekonstrukcje historyczne! Ilu takim obchodom ja sam – nieraz dzień po dniu - przewodniczyłem! Tylko tytułem przykładu wspomnę wspaniałą rekonstrukcję początku powstania tu, w Płocku. Ale także te głębokie spotkania, podczas których wydobywaliśmy z niepamięci bohaterów tamtych czasów z naszych małych ojczyzn: Aleksandra Wysockiego i ks. Macieja Zagłobę Smoleńskiego w Dulsku, 70 zakonników i księży więzionych w latach 1864-1875 w klasztorze w Oborach czy pisarkę Annę Nakwaską w Małej Wsi i Kępie Polskiej. Szczerze i serdecznie za to wszystko w dniu Święta Niepodległości dziękuję.
Ale zgromadziliśmy się przecież także na dziękczynieniu za tę niepodległość, która stała się naszym udziałem po 50 latach dobijania się o nią przez ”żołnierzy wyklętych”, przez kolejne rządy Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźctwie, przez ludzi ”Solidarności”, przez kard. Hlonda, bp. Kaczmarka, a przede wszystkim dwóch największych mężów Kościoła w Polsce i nie tylko w Polsce – kard. Stefana Wyszyńskiego i bł. Jana Pawła II. A cóż powiedzieć o męczennikach: gen. Fieldorfie Nilu, rotmistrzu Pileckim, bł. ks. Jerzym? Cóż powiedzieć?
red. /wp