Przy sławnych relikwiach św. Zygmunta, złożonych w piastowskiej hermie i ozdobionych piastowskim diademem, wokół których od średniowiecza toczą się dzieje płockiej katedry i diecezji, sprawowano uroczyste nieszpory.
Z udziałem Kapituły Katedralnej Płockiej, duszpasterzy i reprezentantów wiernych świeckich z różnych parafii diecezji biskup Mirosław Milewski, prepozyt kapituły katedralnej, przewodniczył wieczornej modlitwie Kościoła. Na jej zakończenie ponad 40 osób świeckich zostało odznaczonych medalem "Benemerenti Dioecesis Plocensis".
Była to druga edycja wręczenia tej nagrody osobom angażującym się w życie parafii, wspólnot i diecezji. Za wierne i ciche posługiwanie we wspólnotach parafialnych dziękował im biskup prepozyt.
Kazanie w czasie nieszporów wygłosił ks. kan. dr Artur Janicki, dziekan dekanatu dobrzyńskiego n. Wisłą i kanonik honorowy Kapituły Katedralnej Płockiej. Mówił o "trudnym świętym", przywołując żywot króla Burgundii sprzed 1500 lat. - Czy człowiek, który dopuścił się zbrodni, może zostać świętym? - pytał kaznodzieja.
- Skoro Kościół czci króla Zygmunta jako świętego, to widocznie zasłużył on na to miano. Hagiografowie porównują tę postać do postaci starotestamentalnego króla Dawida, który również splamił swoje ręce ludzką krwią. Mimo to Bóg, widząc jego szczery żal, przebaczył mu zbrodnię. Nie ma wątpliwości, że tak mogło być również w przypadku św. Zygmunta. Wszak surowa pokuta przypieczętowana nadto męczeńską śmiercią to dostateczny dowód przywiązania do Chrystusa. Czego zatem może nauczyć potomnych ów burgundzki król? Wydaje się, że jego życie powinno być najpierw przestrogą dla wszystkich, którzy sprawują jakąkolwiek władzę. Niepohamowana żądza przewodzenia może zawładnąć człowiekiem bez reszty, doprowadzając do ludzkiej krzywdy, może nawet do zbrodni. Sama przestroga, płynąca z życia świętego może się okazać jednak zbyt słabym dopingiem - mówił ks. Janicki.
Przekładając godność królewską na współczesne i duchowe realia, kaznodzieja zwrócił uwagę, że św. Zygmunt wybrał najlepszą z możliwych drogę szczerego żalu, pokuty i nawrócenia. - I to już recepta na życie nie tylko dla tych, którzy rządzą, ale dla wszystkich, którzy doświadczają skutków własnej słabości. Uznać własny grzech, przepraszać za niego Pana Boga i wrócić na prawą drogę - to umiejętność iście królewska. Do królów należy wszak panowanie, a panować nad sobą jest najtrudniej - stwierdził.
Podkreślił, że św. Zygmunt podpowiada, że dziś należy oprzeć życie chrześcijańskie na trzech filarach. - Pierwszy to modlitwa. Często rezygnuję z modlitwy. Ciągle gdzieś się śpieszę i nie mam czasu dla Pana Boga. Przestaję zapraszać Go do moich prac, obowiązków, słowem - codzienności. A potem pytam sam siebie: czemu zmęczenie, czemu nic się nie udaje, skąd to zdenerwowanie, jak sobie poradzić? Jak zapominam o Panu Bogu, to z własnego wyboru pozostaję sam wobec wszystkiego, co niesie życie. I potem zmęczenie, i tak trudno o radość. Drugi filar to wspólnota. Muszę szukać jedności: w rodzinie, w szkole, w pracy. Jedność ma swoje źródło w umiejętności słuchania i twórczym dialogu. Nie w pojedynkę, ale razem, tylko tak dojdziemy do sukcesu. Tu nie wystarczy do siebie mówić, trzeba nauczyć się ze sobą rozmawiać. Trzeci filar to wymaganie. Nie bójmy się podnosić poprzeczkę. Charakter kształtowany jest przez niezłomność i dobry upór. Wymagajmy od siebie mądrze i roztropnie, zawsze z głową zwróconą ku dobru, temu nieskończonemu Dobru. Wsłuchajmy się dziś w cichy szept św. Zygmunta, który podpowiada nam, że osiąganie celu "po trupach" prowadzi donikąd, nie dając prawdziwego szczęścia. Może je dać jedynie bycie blisko Boga, przeżywane na modlitwie, zarówno w samotności, jak i we wspólnocie Kościoła. Takiej bliskości z Bogiem też możemy nauczyć się od naszego patrona - stwierdził ks. kan. Janicki.
wp