S. Maria Pia od Eucharystii była najstarszą ze wspólnoty sióstr klarysek kapucynek i wieloletnią przełożoną tego klasztoru. Po Mszy św. pogrzebowej, której przewodniczył bp Mirosław Milewski, trumna z ciałem zmarłej siostry spoczęła w krypcie kościoła.
Kazanie podczas Mszy św. pogrzebowej wygłosił br. Artur Fredo, wikariusz prowincji warszawskiej kapucynów. Zwrócił uwagę, że s. Maria Pia uczyniła treścią swojego życia Eucharystię, największą i najcenniejszą tajemnicę naszej wiary, o czym przypominało jej imię zakonne, a jeszcze bardziej świadectwo jej życia. - Jej życie prowadzi nas do pogłębionej refleksji nad tajemnicą Eucharystii - zaznaczył br. Artur. Zauważył, że zmarła mniszka uczyniła swoje życie ofiarą zjednoczoną z ofiarą Chrystusa. - Jej codzienne życie klauzurowe, choć dla świata niewidzialne, było przepełnione duchem wdzięczności i uwielbienia Boga za to, co jest. Każdy dzień w klasztorze był dla niej szansą na nowe dziękczynienie - mówił kaznodzieja.
Przywołał fragment jej zapisków duchowych, w których zawarła takie przekonanie: "Trwanie przed Chrystusem ukrytym w Eucharystii to dla mnie najwspanialszy, najbardziej cenny czas. I wcale nie jest prawdą, że dzień nie różni się od dnia, bo właściwie każdy dzień przeżywamy inaczej".
Po Mszy św. trumna z ciałem s. Marii Pii została złożona w krypcie kościoła klasztornego.
Siostra Maria Pia Tworzydło, z chrztu Bronisława, urodziła się w Wielkanoc 1934 roku. Pochodziła ze wsi Królówka w powiecie bocheńskim. "Już w szkole podstawowej kochałam Pana Jezusa i pragnęłam się z Nim zjednoczyć" - wspominała po latach. Ukończyła Liceum Przemysłu Odzieżowego w Krakowie i Wyższą Szkołę Radiofonii we Wrocławiu. Przez 5 lat pracowała jako księgowa w Zarządzie Radiofonizacji Kraju w Lublinie. Często chodziła tam do kościoła kapucynów na Krakowskim Przedmieściu. "Odniosłam wrażenie, że kapucyni to bardzo szczęśliwi zakonnicy, wprost święci. Wówczas żyli jeszcze ojcowie, którzy przeszli przez cierpienia w obozie koncentracyjnym w Dachau. W moim mniemaniu to męczennicy mający do wykonania swoje posłannictwo, dlatego Bóg ich ocalił i zachował przy życiu. Po wojnie byli w pełni sił, pracowali z gorliwością kapłańską, wprost promieniowała od nich świętość. Przez nich w mojej duszy dokonywały się cuda łaski Bożej. Świadectwu ich życia zawdzięczam to, że jestem kapucynką. Właśnie w ich kościele usłyszałam podczas kazania, że są też siostry kapucynki, które żyją oddzielone od świata w klauzurze, prowadzą życie modlitwy i pokuty. Pomyślałam: jeśli kapucyni są tak święci, to jakież muszą być siostry kapucynki? Postanowiłam je odszukać" - wspominała.
Do klasztoru mniszek klarysek kapucynek w Przasnyszu przyjechała rankiem 22 lutego 1959 roku. Najpierw weszła do kościoła klasztornego w momencie, kiedy z zakrystii do ołtarza wychodził kapłan, aby sprawować Mszę św. "I właśnie podczas tej Mszy św. stało się w mej duszy coś wielkiego. Zrozumiałam, że właśnie w tym klasztorze ma się dokonać ofiara mego życia w zjednoczeniu z Ofiarą Chrystusa za zbawienie świata" - zwierzyła się potem s. Pia. Po liturgii ksiądz powiedział, że właśnie zmarła s. Serafina Kożuchowska. "I to wydarzenie było znakiem potwierdzającym, że rozeznanie mego powołania jest zgodne z wolą Bożą. Zrozumiałam też, że mam zająć miejsce zmarłej s. Serafiny, że Bóg przyjmuje ofiarę mego życia. Podczas tej Mszy Świętej w Przasnyszu złożyłam jakby śluby wieczyste... Poszłam bez wahania do rozmównicy klasztoru, spotkałam się z przełożoną s. Honoratą Szwarc i siostrami. Wspomnienie tamtych chwil w trudnych momentach życia zakonnego dodawało mi mocy do przetrwania i pokonania wszystkich przeciwności" - zwierzała się po latach mniszka.
W 1960 r. s. Pia złożyła profesję czasową, a trzy lata później - wieczystą. W przasnyskim klasztorze posługiwała jako furtianka, wikaria, mistrzyni nowicjatu oraz jako opatka.
Wojciech Ostrowski