Wciąż za mało ich znamy i naśladujemy. Dopiero od niedawna, m.in. w Ciechanowie, mówi się o bł. Alicji Kotowskiej, zmartwychwstance i męczennicy II wojny światowej, której rodzina była związana z ziemią ciechanowską.
Przed przypadającymi w listopadzie rocznicami - 125. urodzin i 85. męczeńskiej śmierci - Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie zaprosiło na spotkanie poświęcone bł. Alicji Kotowskiej ze Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego.
Przyszła błogosławiona, jedna ze 108 wyniesionych na ołtarze przez papieża Jana Pawła II polskich męczennic i męczenników II wojny światowej, urodziła się w Warszawie w listopadzie 1899 r. jako Maria Jadwiga. Jej ojciec Jan był organistą w warszawskiej parafii pw. św. Jacka. - W 1901 r. państwo Kotowscy przeprowadzili się w rodzinne strony Jana i zamieszkali w Krasińcu w ówczesnym powiecie ciechanowskim (obecnie gm. Krasne, pow. przasnyski) - opowiada ciechanowska regionalistka Barbara Bielasta. - Jan pracował w cukrowni jako kapelmistrz, później kasjer (takie określenia pojawiły się w metrykach urodzin dzieci) i prawdopodobnie główny księgowy. Szeroko rozgałęziona rodzina Kotowskich była mocno związana z ziemią ciechanowską, m.in. z Sońskiem i Malużynem. Na cmentarzu parafialnym w Opinogórze znajduje się grób babci s. Alicji - Anny Kotowskiej.
Z chwilą wybuchu I wojny światowej i zajęcia północnego Mazowsza przez Niemców Kotowscy wrócili do Warszawy. Maria wstąpiła do Polskiej Organizacji Wojskowej, działała czynnie na rzecz niepodległości Polski, odznaczona Krzyżem Orderu Polonia Restituta. Do zakonu wstąpiła w 1922 r., gdzie otrzymała imię Alicja. Od 1934 r. była przełożoną wspólnoty zmartwychwstanek w Wejherowie na Pomorzu i dyrektorką w Prywatnym Przedszkolu dla dzieci od 3 do 7 lat, Prywatnej Szkole Powszechnej, Prywatnym Żeńskim Gimnazjum Ogólnokształcącym i internacie dla dziewcząt pochodzących spoza Wejherowa. Prowadziła również Sodalicję Mariańską i harcerstwo.
Po 1 września 1939 r. i napaści Rzeszy Niemieckiej na Polskę Wejherowo zostało szybko zajęte przez najeźdźców. Siostra Alicja, obawiając się grabieży paramentów liturgicznych, poleciła woźnemu Franciszkowi Prandze ukryć co najcenniejsze. Niestety, woźny doniósł o wszystkim Niemcom. - Mogła wiele razy opuścić Wejherowo i schronić się w bezpiecznym miejscu. Mówiła: "Nie, nie zostawię sióstr za cenę ratowania swojego życia. Powinnam zostać na posterunku tak, jak tego inne uczę". Była dzielna do ostatka i zdecydowana na śmierć za wiarę i ojczyznę - opowiadały goszczące w ciechanowskim Muzeum Szlachty Mazowieckiej siostry zmartwychwstanki. - Nadszedł wtorek 24 października 1939 r., gdy po południu przyszli gestapowcy i zażądali widzenia s. Kotowskiej. Siostrom nie pozwolono towarzyszyć swojej przełożonej. Siostra Alicja nie powiedziała żadnego słowa, prócz najważniejszego: "Wszystko przebaczam Franciszkowi" - przypomniały.
Więziono ją przez dwa tygodnie. Zginęła 11 listopada 1939 r., w Święto Niepodległości Polski. Widziano, jak na placu podeszła do grupy żydowskich dzieci, wzięła je za ręce i, pocieszając, wsiadła z nimi do ciężarówki. Ciężarówka pojechała do Lasów Piaśnickich.
- Siostra Alicja zapisała wielką kartę w historii Polski, w historii swojego zgromadzenia zakonnego, jest męczennicą II wojny światowej, zginęła rozstrzelana w Lasach Piaśnickich na Pomorzu w listopadzie 1939 roku. Zostawiła po sobie bardzo pozytywne wspomnienia wśród nauczycieli, uczniów i lokalnej społeczności - powiedziała po spotkaniu B. Bielasta.
Spotkanie zorganizowały Muzeum Szlachty Mazowieckiej i Akcja Katolicka przy ciechanowskiej parafii farnej.
Marek Szyperski