O trudnym docieraniu do prawdy, odkrywaniu nowych faktów i niezłomności żołnierzy wyklętych mówiono na spotkaniu w Ciechanowie.
Akcja Katolicka ciechanowskiej parafii farnej zorganizowała w ostatnia niedzielę spotkanie z dr. Krzysztofem Kacprzakiem, historykiem specjalizującym się w tematyce żołnierzy wyklętych ziemi ciechanowskiej. Przedstawił on strukturę i kadrę dowódczą antykomunistycznego, niepodległościowego podziemia na północnym Mazowszu po 1945 r. Na tym terenie działało wiele organizacji patriotycznych, a wśród nich m.in.: Samoobrona Społeczna, Ruch Oporu Armii Krajowej, Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość, Narodowe Siły Zbrojne, Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, z dowódcami takimi jak np.: Stanisław Rożek, Kazimierz Artyfikiewicz, Albin Szymczak, Witold Borucki, Zbigniew Kulesza, Mieczysław Dziemieszkiewicz, Roman Dziemieszkiewicz.
I właśnie temu ostatniemu - porucznikowi Romanowi Dziemieszkiewiczowi ps. Adam, Pogoda - jednemu z najważniejszych dowódców antykomunistycznego, niepodległościowego podziemia na północnym Mazowszu, dowódcy akcji rozbicia aresztu Urzędu Bezpieczeństwa w Krasnosielcu, w której uwolniono 42 więźniów, dr. Kacprzak poświęcił więcej uwagi. Chodziło o okoliczności jego tragicznej śmierci. Według najbardziej znanej wersji "Pogoda" zginął 30 października 1945 r. w okolicach dworca kolejowego w Ciechanowie, zastrzelony przez sowieckich żołnierzy, gdy stanął w obronie napastowanej przez nich kobiety.
Dr Kacprzak powołując się na archiwalne dokumenty uważa, że miejsce i okoliczności śmierci "Pogody" były inne. - W dokumentach milicji i Urzędu Bezpieczeństwa z października i listopada oraz miesięcy wcześniejszych i późniejszych 1945 r. nie pada nazwisko "Dziemieszkiewicz". Zginął więc anonimowo - mówił historyk. A raporty milicyjne, raporty UB dosyć precyzyjnie opisują zbrodnie Sowietów, pisząc jednocześnie, czasem się skarżąc, że "nie możemy nic zrobić, bo Sowieci są poza naszą jurysdykcją".
- Cóż czytamy w materiale z Urzędu Bezpieczeństwa pochodzącym z 8 listopada 1945 r.? "Dnia 31 października około godziny 5.45 w nocy na szosie Ciechanów-Gołotczyzna został zastrzelony dwoma strzałami rewolwerowymi nieznany mężczyzna lat około 27, przez dwóch nieznanych żołnierzy sowieckich". Roman Dziemieszkiewicz urodził się w 1918 r. Mamy rok 1945. - Morderstwa dokonano na tle rabunkowym, ponieważ denatowi zdjęto buty z nóg i z walizki zabrano jego rzeczy do własnego użytku - relacjonował dalej dr Kacprzak. Powiedział, że w walizce znaleziono dokument w Wrocławia dotyczący przekazania "pojazdu mechanicznego".
Wcześniej już udało się ustalić, że Roman Dziemieszkiewicz planował przenieść się do stolicy Dolnego Śląska. - Mamy jeszcze raport milicyjny, który mówi o listach skierowanych do konkretnej kobiety do Warszawy - dodaje historyk i podkreśla: - Nie ma mowy w tych raportach, by ktoś został zamordowany na dworcu kolejowym. W raporcie milicyjnym jest natomiast wzmianka, że zamordowany został na skrzyżowaniu Płońsk, Gołotczyzna, Ciechanów, czyli w okolicach obecnego Ronda Solidarności. Tam miał zginąć. I ja przypuszczam, że to był właśnie Roman Dziemieszkiewicz. Mogą na to wskazywać rzeczy związane z Wrocławiem. Miał już przygotowane mieszkanie w tym mieście.
- Z innych dokumentów wiemy, że w październiku 1945 r. jeszcze przed śmiercią Romana Dziemieszkiewicza "Rój" - Mieczysław Dziemieszkiewicz, jego brat, otrzymał z funduszy powiatu ciechanowskiego 3 tys. zł na delegację do Wrocławia. To by oznaczało, że "Rój" nie uciekł z wojska dowiedziawszy się o śmierci brata – mówił prelegent. - Wiemy z pewnością, że "Rój" brał udział w jednej z akcji w Sońsku na początku czerwca 1945 r. Za to został później w sierpniu odznaczony. A powołanie do wojska dostał w marcu. To by oznaczało, że między marcem, a czerwcem zdezerterował z wojska i był tutaj razem z bratem na terenie powiatu ciechanowskiego.
Dlaczego "Pogoda" został zamordowany na drodze do Gołotczyzny? - Ponieważ wszystkie struktury miały swoją siedzibę w Ciemniewie, w Morawce. I tam jechał na spotkanie - wyjaśniał Krzysztof Kacprzak. Historyk przyznał, że nie sprawdził jeszcze, czy mężczyzna zastrzelony przez Sowietów 31 października został pochowany (zgodę na pochówek wydano 3 listopada) jako osoba NN czy jako Roman Dziemieszkiewicz. - Mamy w preliminarzach wydatkowych za miesiąc listopad 1945 r., że 250 zł przeznaczono na pogrzeb "Pogody", czyli organizacja wiedziała, kto zginął, chociaż w żadnych materiałach archiwalnych, ani milicyjnych, ani w UB, ani w starostwie nie przewija się nazwisko Dziemieszkiewicz - stwierdził. - Zastanawiające jest to, w którym momencie pojawia się na grobie przy ul. Płońskiej nazwisko Roman Dziemieszkiewicz. Pytanie, które stoi przede mną, bo nie wszystko jeszcze zweryfikowałem. Ostatnie badania pokazują, że jeszcze wiele można zrobić.
Krzysztof Kacprzak mówił także o dwóch innych sprawach, które ostatnio zostały wyjaśnione. Chodzi o Władysława Bukowskiego "Zaporę", którego nazwisko dotychczas widniało w składzie patrolu Ildefonsa Żbikowskiego rozbitego przez komunistów w lutym 1950 r. w Osyskach, w powiecie ciechanowskim. Okazało się, że był to inny "Zapora" - Józef Głodkowski. - Władysław Bukowski urodził się w 1911 r. - tłumaczył nam dr Kacprzak. - Ale na pośmiertnej fotografii cała czwórka zabitych partyzantów to rówieśnicy. Z dokumentów i opracowaniach m.in. Instytutu Pamięci Narodowej, w patrolu "Tygrysa" walczył i poległ w Osyskach Henryk Niedziałkowski "Huragan". Tymczasem był to jego brat Kazimierz.
Dr Krzysztof Kacprzak podkreślił trudności w ustalaniu prawdy. - Takie były czasy - mówił. - A teraz próbujemy po tylu latach, mamy już wolną Polskę, ale pamiętam, że po roku 1989 gdy jeszcze wiele osób żyło, próbowałem rozmawiać i byli nieufni. Mało tego, często nie mówiono o tym swoim dzieciom co rodzice, co dziadkowie robili. Dlaczego? Żeby dziecko się nie wygadało w szkole, żeby z tego tytułu nie mieć problemów. I ten nawyk pozostał po dzień dzisiejszy.
I choć zdarzali się zdrajcy, którzy donosili (często za pieniądze) do Urzędu Bezpieczeństwa, to zdecydowana większość mieszkańców północnego Mazowsza wspierała żołnierzy wyklętych - niezłomnych. - Często można usłyszeć, że rabowali, zabijali - mówił historyk. - Gdyby tego typu rzeczy robili, to nie mieliby poparcia w społeczeństwie - dodał historyk.
A ostatni partyzanci w leśnych kryjówkach północnego Mazowsza wytrwali do lat 1953, 1954. Stalin i Roosevelt już nie żyli, Churchill pisał pamiętniki.
Marek Szyperski