Prości, zwyczajni, błogosławieni - tak o rodzinie Wiktorii i Józefa Ulmów z Markowej na Podkarpaciu, która ostatnio została beatyfikowana, mówił na spotkaniu w Płocku ks. prof. Henryk Seweryniak.
Uważam, że Dni Kultury Chrześcijańskiej, które w tytule mają słowa "cywilizacja życia", nie mogą się obyć bez wspomnienia tej rodziny – zaznaczył ks. prof. Henryk Seweryniak, rozpoczynając wykład o błogosławionych Wiktorii i Józefie Ulmach wraz z ich siedmiorgiem dzieci. Spotkanie odbyło się w parafii pw. św. Jadwigi Królowej w Płocku w ramach Akademii Wiary Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Płockiej.
24 marca 1944 r. w małej wsi Markowa na Podkarpaciu niemieccy żandarmi zamordowali Józefa Ulmę, jego żonę Wiktorię oraz ich dzieci za to, że ukrywali u siebie ośmioro Żydów. Józef Ulma wcześniej także innej rodzinie żydowskiej pomógł wybudować kryjówkę. Potrzebujące schronienia i pomocy rodziny żydowskie zostały zgładzone wraz z gospodarzami. Najmłodszą ofiarą zbrodni stało się nienarodzone dziecko – w chwili egzekucji Wiktoria Ulma była w zaawansowanej ciąży. W ostateczności tylko jeden ze sprawców mordu został osądzony i zmarł w polskim więzieniu, pozostali zaś wymknęli się ziemskiej sprawiedliwości.
Prelegent przywołał szereg publikacji książkowych, które ukazały się o tej rodzinie, nie tylko w kontekście ich beatyfikacji, bo już w 2012 roku w Sienie, we Włoszech, ukazała się książka "Sposi e santi" autorstwa Ludmiły i Stanisława Grygielów, wspołzałożycieli Instytutu Rodziny Jana Pawła II, przedstawiająca dziesięć par wybitnych małżonków, w tym rodziców św. Teresy od Dzieciątka Jezus oraz Wiktorii i Józefa Ulmów.
"Obserwując ich, można było dostrzec […] wielką miłość do życia, wzajemne oddanie, czułość dla dzieci i ich chrześcijańskie wychowanie, pragnienie, aby małżeńska i rodzinna codzienność byłą piękna i pogodna oraz aby chronić szczęście, które osiągnęli i którym żyli. Mimo to nie wahali się, z miłości do bliźniego, świadomi ryzyka, niebywale narażać się aż po złożenie najwyższej ofiary życia. Do takiej heroicznej miłości z pewnością wychowali także swoje dzieci, ponieważ żadne z nich nie zdradziło obecności Żydów w ich ubogim domu" – napisała autorka książki, dodając, że rodziny takie jak ich, "zaświadczyły, że dla chrześcijanina dążenie do świętości, pragnienie wiecznego szczęścia nie czyni go obojętnym na wydarzenia codziennego życia we własnej wiosce, w swoim kraju, w całej Europie".
Ks. profesor wyjaśniał, dlaczego Kościół ogłosił błogosławionymi właśnie ich – wielodzietną rodzinę z Markowej na Podkarpaciu – która w czasie wojny ukrywała Żydów, bo przecież taki sam los spotkał wielu Polaków w czasie II wojny światowej. Zacytował fragment innej książki, autorstwa Agnieszki Bugały: "Ulmowie. Sprawiedliwi i błogosławieni", wydanej w tym roku w Krakowie: "Kluczem do zrozumienia tego, co zrobili Wiktoria i Józef Ulmowie, nie jest ich męczeńska śmierć, bo z całą pewnością nie chcieli umierać. Nie jest też sam fakt ukrywania Żydów – choć jest to bezsprzeczne i heroicznej próby bohaterstwo. Kiedy przerażeni i tropieni przez oprawców niemieckich Żydzi zapukali do ich drzwi, Ulmowie mieli już sześcioro dzieci. Był koniec roku, zimno, i po trzech latach wojny coraz trudniej było wyżywić rodzinę. Pragmatycznie myślący człowiek uznałby, że Ulmowie mieli prawo odmówić. Nikt nie miałby do nich o to pretensji. Dlaczego nie odmówili? Kto podejmuje takie ryzyko, gdy sam ma dzieci i powinien najpierw zadbać o własną rodzinę? Kluczem jest ich codzienne, ciche, dobre, zwyczajne życie, które wydało owoc nadzwyczajnej gościnności w ekstremalnie niebezpiecznych warunkach i otwarcia na ludzi potrzebujących pomocy".
Ks. Seweryniak przypomniał, że komendant posterunku niemieckiej żandarmerii w Łańcucie, Eilert Dieken, który wydał rozkaz zabicia całej rodziny wraz z ukrywającymi się Żydami i który dawniej był ewangelikiem, już podczas wojny, przed wydarzeniami w Markowej, dokonał aktu apostazji z Kościoła Ewangelickiego, wybierając służbę innemu "bogu" - nienawiści. Ten właśnie fakt stał się dowodem męczeństwa Ulmów za wiarę chrześcijańską i przesłanką do wyniesienia ich na ołtarze wraz z nienarodzonym dzieciątkiem.
Ks. profesor dodał, że zachował się należący do rodziny egzemplarz Pisma Świętego z zaznaczonym na czerwono tytułem przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Takimi ludźmi właśnie byli Ulmowie: traktującymi Ewangelię na poważnie, dosłownie. Aż za najwyższą cenę życia. W kontekście tematu wykładu odniósł się do obecnej sytuacji w Ukrainie i w świecie podkreślając, że nie wolno się przyzwyczajać do wojny, do mordów, do nieszczęść. Zachęcił do codziennego rachunku sumienia: - Co dziś zrobiliśmy, by świat był lepszy? Komu pomogliśmy? – pytał.
- Osobiście mam wielką nadzieję i wiarę, że w życiu wiecznym rozliczone zostają wszystkie nasze rachunki, uczynki i postawy, bo w obliczu strachu przed śmiercią, w obliczu tak wielkich ziemskiej niesprawiedliwości i okrucieństwa tylko wiara w Jezusa nadaje życiu sens – podsumował ks. prof. Henryk Seweryniak.
Wydarzenie w ramach Płockich Dni Kultury Chrześcijańskiej zorganizowało Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Płockiej.
oprac. wp