Małżonkowie z Modlina opowiadają, jak można przejść od wielkiej straty do nadziei.
Miała być sesja zdjęciowa, szał radości, gratulacje... A pozostała pustka. Morze łez, powracającego jak koszmarny refren dramatu. – Rodzenie i umieranie to stany podobne, doświadczenie granicznej samotności. Zwłaszcza gdy umiera dziecko... Stan błogosławiony nie zawsze kończy się gwarantowaną radością. Czasem to studnia bólu i pytań bez odpowiedzi – dzieli się Agnieszka Brzezińska-Brańska z Modlina. Ona i jej mąż Błażej doświadczyli tego trzykrotnie. Nie ukrywają tego przed czwórką dzieci, którymi się cieszą. – Starszaki zawsze upominają się o tamte: „Mama ma siedmioro dzieci, tylko troje pomaga nam z nieba” – dodaje Agnieszka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Ostrowski