Pielgrzymi naszej diecezji już pierwszego dnia wędrówki na Jasną Górę mierzyli się z kapryśną, burzową pogodą i własnymi słabościami; mimo to w kolumnie idących nie brakowało uśmiechniętych twarzy. Z Płocka do Maryi Jasnogórskiej pielgrzymuje ponad 500 osób.
Ruszyli w 9-dniową drogę wczesnym rankiem w Święto Przemienienia Pańskiego, a towarzyszy im w tym roku hasło: "Jestem w Kościele". Nawiązał do niego bp Mirosław Milewski w homilii podczas Mszy św. dla pielgrzymów, której przewodniczył w płockiej katedrze. - Patrząc dziś na was, myślę, że dopóki są osoby takie jak wy, które chcą przejść pieszo tak wiele kilometrów, tylko po to, aby na końcu klęknąć w kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze przed obrazem Matki Bożej; dopóki są ci, którzy odmawiają "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo", modlą się na różańcu, spowiadają się, przyjmują sakramenty, chcą być w niedzielę w swoim kościele i chcą pójść na pieszą pielgrzymkę, dopóty chrześcijaństwo będzie trwać, dopóty trwa Kościół Jezusa Chrystusa - zwrócił się do pątników bp Mirosław.
Zachęcił ich także, by na przekór temu, że dziś "dla wielu Kościół staje się rzeczywistością nieistotną", dzielili się radością wspólnoty i swoim doświadczeniem Kościoła. Tę zachętę płoccy pielgrzymi mogli od razu wprowadzić w czyn, wyruszając w 11 grupach sprzed katedry, i żegnając Płock z głośnym śpiewem i okrzykami ("Mówicie »Jezus« - ja wam mówię »Chrystus«"! - dobiegało m.in. od idących).
Wczesnym popołudniem dotarli do Gostynina; tu dłużej odpoczywali, zjedli obiad i znaleźli przystań podczas gwałtownej burzy i ulewnego deszczu w kościele goszczącej ich zawsze parafii św. Marcina. Można rzec, że to miasto zawsze 6 sierpnia niemal żyje pielgrzymką. I tak było i w tę niedzielę. Część mieszkańców, wraz z orkiestrą, która tradycyjnie wita każdą grupę, gromadziła się w centrum, przy kościele, a spora grupa osób, jak zawsze, przygotowała obfity poczęstunek na pielgrzymkowy obiad. Oczywiście, nieprzypadkowo, kolumnę pielgrzymki, wchodzącej do Gostynina, otworzyła grupa żółta. Z jej pątnikami przeszedł krótki odcinek burmistrz miasta Paweł Kalinowski.
- Od lat spotykamy się tu z wielką gościnnością. Pewna pani podeszła do nas i nawet zaproponowała nam nocleg - mówią pątniczki z grupy granatowej (dekanaty Płońsk i Wyszogród) panie Maria i Marzanna. Pani Maria pielgrzymuje już 20. raz i, jak zaznacza, nie robi tego ze zwykłego przyzwyczajenia (choć, owszem, można popaść w rutynę pielgrzymowania) ale z potrzeby serca.
- Mam intencje dziękczynne, ale i prośby. Bez intencji nie da się tak iść. Ja sama uważam, że wszystko zawdzięczam pielgrzymce i Bogu. 20 lat temu zmarł mój mąż, ale wychowałam trzech synów, z których jestem dumna. Oni też chodzili na pielgrzymkę i ona ich w dużym stopniu ukształtowała - wyznaje pani Maria. Patrząc wstecz i porównując to, co było, z obecną pielgrzymkową rzeczywistością, stawia tezę, że ta przestrzeń trochę się oczyściła i zweryfikowała.
- Kiedy szłam po raz pierwszy w drugiej połowie lat 90., pielgrzymka liczyła 8 tysięcy uczestników. Chodziło bardzo dużo ludzi, ale mogę zaryzykować stwierdzenie, że część była tam przypadkowo. Dzisiaj, sporo ludzi się wykruszyło, ale według mnie, pozostali prawdziwi pielgrzymi, którzy wiedzą po co idą - zauważa pątniczka.
Inna uczestniczka pielgrzymki z grupy granatowej, pani Marzanna, chodziła na Jasną Górę trzykrotnie jeszcze jako nastolatka. W tym roku wraca na szlak po ponad 30-letniej przerwie. - Moja pierwsza pielgrzymka była bardzo deszczowa, najgorsza, jak mogła być. Jednak byłam szczęśliwa, że doszłam, chociaż wszystko miałam mokre. Pamiętam, że zabrałam ze sobą jedną konserwę i z nią wróciłam, bo ludzie częstowali nas na każdym kroku. Po prostu nie miałam potrzeby jej zjeść. Więc mam bardzo dobre wspomnienia. Jak się uda dojść, to na pewno wybierzemy się w przyszłym roku - mówi z uśmiechem pani Marzanna.
Do pójścia na pielgrzymkę namówiła ją sąsiadka. Idą obie, wzajemnie się wspierając. - Plan jest taki, że będziemy szły całą pielgrzymkę. Jak ja będę słabła, to sąsiadka będzie mi mówiła, że mam iść, a gdy ona nie będzie miała siły, ja ją będę motywować - dodaje pątniczka.
Dla pani Marzanny motywacją są, jak dla każdego prawdziwego pielgrzyma, intencje, szczególnie dziękczynienie za rodzinę. Ale nie ukrywa, że po tak długiej przerwie przygląda się pielgrzymce z ciekawością. - Intrygowało mnie, jacy będą tu ludzie, jaką zastanę tę pielgrzymkę - dodaje pątniczka z grupy granatowej.
Jak podaje służba informacyjna, tegoroczna, 42. Piesza Pielgrzymka Diecezji Płockiej na Jasną Górę liczy 566 pątników. Najliczniejsza jest grupa biało-czerwona (czyli Płock i okolice) - 85 zapisanych pielgrzymów, niewiele mniejsza jest grupa biała (dekanaty Ciechanów i Strzegowo) - 77 uczestników. Na trzecim miejscu plasują się grupy błękitna (Nasielsk i Zakroczym) oraz srebrna (Pułtusk, Serock), w których idzie 68 pielgrzymów.
O różne aspekty ich wędrowania na pielgrzymce, od bezpieczeństwa i zdrowia, po życie duchowe, dba 12 służb: kwatermistrz, kierownik trasy, służba liturgiczna, kantor i muzyczni, kuchnia pielgrzymkowa, zaopatrzeniowcy, służba zdrowia, ekologiczna, techniczna, medialna, oraz informacyjna, i oczywiście, główny przewodnik pielgrzymki, którym jest ks. Jacek Prusiński.
W służby pielgrzymkowe angażują się zarówno księża, jak i świeccy. Wśród nich pan Mirek ze służby zaopatrzenia, który jest mocno związany z pielgrzymką, a na co dzień jest też ministrantem, nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. i członkiem Rycerzy Jana Pawła II.
- Jesteśmy na pielgrzymce, ale trochę inaczej. Musimy wypełnić nasze zadania, dlatego tylko niektóre odcinki możemy przejść pieszo i część rzeczy nam umyka, jak konferencje, czy świadectwa. Dlatego staramy się nadrabiać to na postoju, gdy przyjeżdżamy, to znaczy iść pomodlić się w kościele, poczytać przewodnik pielgrzyma, zmówić Różaniec, czy koronkę. Przede wszystkim uczestniczymy we wszystkich Mszach w czasie pielgrzymki, to znaczy ruszamy od katedry, a kończymy Mszą na wałach w Częstochowie. Mogę powiedzieć, że nie jest tak łatwo jechać, ale na pewno jeszcze trudniej iść pieszo. Ja postanowiłem, że gdy ksiądz przewodnik podziękuje mi już za tę służbę, postaram się pójść jeszcze choć raz. Ale i teraz, mimo że mamy swoje zadania i szczególnie, gdy przy większej liczbie pielgrzymów trzeba było częściej uzupełniać towar, to zawsze czuję się pielgrzymem. Wszyscy zmierzamy przecież w jednym kierunku, żeby Matce Bożej wynagrodzić i dziękować - mówi pan Mirek, który pełni tę służbę od 2010 r.
am