– Nie potrzebujemy nagród, dyplomów; czasem wystarczą zwykłe słowa: „robicie dobrą robotę” – mówią małżeństwa prowadzące w Płocku rodzinne domy dziecka.
W ogródku jednej z płockich pizzerii gwarno; przy stołach ponad dwadzieścioro dzieci w różnym wieku wraz ze swoimi opiekunami z pieczy zastępczej. Wśród nich pięcioletni Szymek, który wcina z apetytem pizzę. Wcześniej wszyscy jechali ciuchcią turystyczną po mieście. – W przedszkolu powiedział paniom, że jedzie w podróż i musi wziąć ze sobą dużo kanapek… – śmieje się Sylwia Przyłucka, która prowadzi Rodzinny Dom Dziecka nr 1 w Płocku. Pięciolatek jest jednym z dwanaściorga dzieci przebywających w tym domu. Jak żyje się w takim gronie pod jednym dachem? – Najważniejsze są niepisane zasady, które do tej pory wypracowaliśmy. Przede wszystkim musimy mieć do siebie wzajemny szacunek, nie wolno przeklinać, robić sobie nawzajem krzywdy – wyjaśnia pani Sylwia. – Kłócimy się i godzimy – mówi rezolutnie Natasza, która lubi przytulać się do cioci. W ciągu 20 lat przez ten dom przeszło 138 dzieci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Małecka