Mijają 32 lata od wizyty Jana Pawła II w Płocku. Jak je zapamiętaliśmy i co z nich zostało?
Zapamiętałem tamte dni jako czas ogromnego wysiłku, dzielonego przez wszystkich, poczucia odpowiedzialności i wielkiej radości.
Wielu już, zwłaszcza przed 20. i 25. rocznicą, opisało tamten klimat i swoje zaangażowanie. Mój udział był mniej znaczący - należałem do komitetu organizacyjnego, byłem odpowiedzialny za czuwanie przed Eucharystią papieską, za komentarze podczas Mszy papieskiej i za kilka innych spraw, o których dzisiaj jeszcze nie czas mówić i pisać. Chciałbym jednak w tym miejscu przypomnieć o roli osób, które po zakończeniu swojej pracy odeszły niejako w cień, uważając, że "wykonały to, co do nich należało". Do takich osób należy z pewnością ówczesny prezydent Płocka śp. Andrzej Drętkiewicz, a ze strony nas, księży - ks. Andrzej Kondracki, projektant i główny wykonawca ołtarza celebry, i kilku innych kapłanów.
Dekalog na drodze
Z całą pewnością pielgrzymka św. Jana Pawła II odbywała się w niezwykle radosnym, ale i specyficznym czasie - minęły dwa lata od wyborów czerwcowych 1989 roku. Była to zatem pierwsza pielgrzymka do coraz bardziej wolnej Polski. Jako temat ówczesnego wędrowania po ojczystym szlaku papież obrał Dekalog. Proroczo brzmią jego słowa, wypowiedziane na temat X przykazania w Płocku:
Pożądanie "rzeczy" opanowuje tak serce ludzkie, że nie ma w nim już niejako miejsca na dobra wyższe, duchowe. Człowiek staje się poniekąd niewolnikiem posiadania i używania, nie bacząc nawet na własną godność, nie bacząc na bliźniego, na dobro społeczeństwa, na samego Boga. (…) Dlatego serdecznie życzę wam wszystkim, aby nikt z was i nigdy nie próbował się bogacić kosztem bliźniego. Ponadto życzę wam, drodzy moi rodacy, żebyście w swoich dążeniach do polepszenia bytu materialnego nie zagubili zwyczajnej ludzkiej wrażliwości na cudzą biedę. I bardzo też uważajmy, żebyśmy się nie stali społeczeństwem, w którym wszyscy wszystkim czegoś zazdroszczą. Przywracajmy blask naszemu pięknemu słowu "uczciwość": uczciwość, która jest wyrazem ładu serca, uczciwość w słowie i czynie, uczciwość w rodzinie i stosunkach sąsiedzkich, w zakładzie pracy i w ministerstwie, w rzemiośle i handlu, uczciwość, po prostu uczciwość w całym życiu.
Wielu przedstawicielom tworzącego się już wtedy lewicowego "salonu" "takie" pielgrzymowanie się nie podobało. Nic więc dziwnego, że kilka lat później w książce "Przekroczyć próg nadziei" św. Jan Paweł II napisał: "Kiedy podczas ostatnich odwiedzin w Polsce wybrałem jako temat homilii Dekalog oraz przykazanie miłości, wszyscy polscy zwolennicy »programu oświeceniowego« poczytali mi to za złe. Papież, który stara się przekonywać świat o ludzkim grzechu, staje się dla tej mentalności persona non grata". Początek lat 90. był również niełatwym czasem próby dla Kościoła w Polsce, który - jak napisał George Weigel - musiał przestawić akcent z obrony przed "czerwonymi" na "obronę osoby ludzkiej w warunkach demokracji".
W tamte czerwcowe dni w Płocku tego wszystkiego tak nie przeżywaliśmy. Przeważały entuzjazm i świadomość historycznego znaczenia pielgrzymowania papieża do stolicy Mazowsza. Choć wizyta Ojca Świętego miała miejsce w dzień powszedni - piątek, ale była to uroczystość Najświętszego Serca Jezusa, która wymownie wiązała się z przypadającą w 1991 r. 50. rocznicą męczeńskiej śmierci abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego, a przede wszystkim z 60. rocznicą objawienia Jezusa Miłosiernego s. Faustynie (wtedy jeszcze nawet nie błogosławionej). Opatrznościowe daty, pamiętny dzień...
Ołtarz
Wiem od kard. Stanisława Nagyego, że na Ojcu Świętym ogromne wrażenie zrobił znakomicie prezentujący się na tle kominów i instalacji petrochemii monumentalny biały ołtarz z namalowanym przez Elżbietę Plewę-Hoffman obrazem Miłosiernego Jezusa w centrum.
"Trudno mówić o papieskim ołtarzu Miłosierdzia Bożego w Płocku" - opowiadał po latach ks. Kondracki - "oceniając go tylko w kategoriach plastycznych. Rodził się on bowiem znacznie wcześniej, nim wiadomo było, że do Płocka przyjedzie Ojciec Święty. Myślę o dojrzewaniu idei miłosierdzia Bożego u samego autora. Uważam to za rzecz najważniejszą. Zetknięcie się z Dzienniczkiem siostry Faustyny zaraz po pierwszym wydaniu uświadomiło mi wielkość opisanych w nim objawień. (...) Bardzo chciałem wykorzystać szansę, jaką stwarzał przyjazd Ojca Świętego, do popularyzacji płockich objawień s. Faustyny. Była to okazja zupełnie wyjątkowa. Poprzez ekrany telewizorów ludzie dowiedzą się o tym nie tylko w całej Polsce, ale może i na świecie, nie mówiąc już o zebranych na placu i mieszkających w mieście".
Czuwanie
Wierni gromadzili się na placu celebry od samego rana. "Cząstka ziemi płockiej zmieniła się w świątynię, wypełnioną wiernymi zgromadzonymi tu w imię Chrystusa wokół Następcy św. Piotra" - napisał Kamil Walczak, autor świetnego studium poświęconego papieskiemu pielgrzymowaniu do Płocka. Wcześnie zaczął padać rzęsisty deszcz. Tym bardziej ważne stało się czuwanie przed przybyciem papieża. Już od godz. 9 rozpoczęły się występy młodzieżowych zespołów muzycznych z Płocka i Gostynina. Następnie teatr płocki przedstawił spektakl - rodzaj śpiewogry "Jest miłość za nic...", opartej na poezji ks. Jana Twardowskiego. Reżyserem spektaklu był dyrektor Marek Mokrowiecki, razem wybraliśmy tylko utwory poety. Niektórzy artyści mówili mi potem, że czuwanie to było jednym z największych przeżyć duchowych w ich życiu i pracy teatralnej. Spektakl, cieszący się sporą popularnością, wielokrotnie wystawialiśmy potem na scenie teatru płockiego, a na jednym z przedstawień był nawet obecny ks. Twardowski. Dodam, że dyrektor Mokrowiecki przygotowywał także lektorów czytających słowo Boże w trakcie Eucharystii papieskiej. Spotykali się w moim seminaryjnym mieszkaniu i wytrwale ćwiczyli pod jego czujnym okiem.
O godz. 11.45 pieśnią "Pod Twą obronę" rozpoczęło się czuwanie modlitewne. "Już niedługo" - mówił prowadzący je ks. Tadeusz Łebkowski, legendarny duszpasterz płockiej Solidarności - "stanie pośród nas namiestnik Chrystusa, następca św. Piotra. Siostry i bracia, niech nas napełni święta duma, że gdy on tutaj stanie, będziemy najbardziej jak to możliwe, najbardziej konsekwentnie urzeczywistniać Kościół Chrystusa. Bo Kościół Chrystusowy nie istnieje bez Piotra, a Piotr nie istnieje bez Kościoła. A my tego Piotra - w osobie Jana Pawła II - tak znamy i wciąż jeszcze nie znamy, gdyż w jego osobie spełnia się tajemny plan Boga".
Od godz. 13.15 czuwanie prowadził nieżyjący już ks. Ireneusz Mroczkowski. Na początek ksiądz profesor starał się uzmysłowić nam wagę tego zgromadzenia. "Nigdy jeszcze" - zauważył - "nie spotkaliśmy się w takiej liczbie, nie czuliśmy fizycznie naszego związku". Następnie zwrócił uwagę na obecność członków ochotniczych i zawodowych straży pożarnych. Przybyli oni w liczbie 4600 z ówczesnych województw: skierniewickiego, płockiego, ciechanowskiego i ostrołęckiego. Podziękował im za ich służbę na co dzień i podczas tej pielgrzymki, a następnie zachęcił, żeby do każdego strażaka pilnującego porządku na ulicach i na placu celebry podeszła jedna osoba, podała mu rękę, uśmiechnęła się i powiedziała: "Bóg zapłać, dziękuję".
Dalej prowadzący czuwanie witał kardynałów i biskupów z Moskwy, Nowego Jorku oraz pasterzy niemal wszystkich diecezji polskich na czele z polskimi kardynałami i nuncjuszem. Warto pamiętać, że wśród osób towarzyszących abp. Józefowi Kowalczykowi był także jego ówczesny sekretarz ks. Piotr Libera, późniejszy biskup płocki.
Pod koniec czuwania, prowadzonego przez ks. Ireneusza, nad Płock nadciągnęła prawdziwa ulewa. Do wiernych, oczekujących na opóźniający się przylot Ojca Świętego, postanowił w tym momencie przemówić bp Zygmunt Kamiński. Wyraził współczucie zmokniętym wiernym, zachęcał do wytrwałości i dziękował za trud czuwania.
Płock wita cię...
Przyszło mi prowadzić ostatnią, najdłuższą część czuwania. Helikopter papieski spóźniał się, wreszcie ok. 14.30 wylądował na płycie stadionu Wisły. Wiele osób mówi nawet dzisiaj, że choć minęło tyle już lat od tamtego dnia, nie potrafią zapomnieć wzruszenia, które towarzyszyło prostemu śpiewowi setek tysięcy ludzi zgromadzonych na placu papieskiej celebry: "Płock wita cię, Płock kocha cię".
Potem nastała cisza i w niej rozległy się słowa komentarza wprowadzającego do Mszy św.: "Bóg wybrał to miasto i tę ziemię na wielkie wołanie do miłosierdzia Bożego i przebitego serca Zbawiciela, abyśmy w Jego ranie dojrzeli żar, który w Bogu jest ukryty, żar ducha silniejszego niż grzech i obojętność. »Ducha nie gaście, Bogu dziękujcie«. Eucharystia oznacza dziękczynienie. Dziękujemy podczas tej eucharystycznej ofiary z Janem Pawłem II za wszystkie zwycięstwa ducha, sumienia i solidarności, za wszelkie zwycięstwa nad słabością i zniechęceniem. Dziękujemy za Ojca Świętego, za dar jego świadectwa i modlitwy, która skruszyła mury podzielonej Europy i systemu nienawiści. Tak, Chrystus nie przestaje wznosić swego Kościoła na świadectwie Piotrowym. Widomym znakiem naszej wiary w tę prawdę są kamienie węgielne, które Jan Paweł II - opoka Kościoła naszych czasów - w tym momencie poświęca i błogosławi. Są to kamienie węgielne pod: kościół Miłosierdzia Bożego w parafii św. Józefa w Płocku, kościół na osiedlu Międzytorze w Płocku, kościół św. Piotra w Ciechanowie, kościół św. Franciszka z Asyżu w dzielnicy Aleksandrówka w Ciechanowie, kościół w Lucieniu, kościół w dzielnicy Popławy w Pułtusku, kościół filialny w Świętej Rozalii, kaplicę w Rząśniku, kaplicę w Zbójnie, kaplicę cmentarną w Gostyninie, diecezjalny dom rekolekcyjny w Sikorzu, pawilon dydaktyczny Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku, dom parafialny św. Maksymiliana Kolbego w Płońsku. Rozpoczyna się Najświętsza Ofiara z Ojcem Świętym Janem Pawłem II w Płocku. Uwielbiajmy Serce Boże, zranione z miłości do człowieka".
Po stopniach ołtarza, który dzisiaj stanowi serce kościoła św. Jadwigi w Płocku, wstępował namiestnik Chrystusowy. Deszcz powoli ustawał. Rozpoczynała się Najświętsza Ofiara. Za kilka minut zza chmur zaczęło prześwitywać piękne, wiosenne słońce.
ks. Henryk Seweryniak