Nowy numer 21/2023 Archiwum

Nie można być obojętnym

Michał Spirydonow od trzech miesięcy wykonuje świece dla naszych walczących sąsiadów, bo, jak mówi, trzeba robić wszystko, co się da, by im pomóc.

Niedawno przekazał kolejną partię ponad 50 świec własnego wyrobu, a w sumie wykonał ich do tej pory 223. Technologię „produkcji” zaczerpnął od samych Ukraińców, którzy w sieci dzielą się tym, jak zrobić świece z puszki oraz wosku lub stearyny. – Puszka nie może być zbyt głęboka, bo zawartość wypali się w środku, i świeca nie będzie ani źródłem ciepła, ani światła. Najczęściej wykorzystuję duże szerokie puszki, na przykład po karmie dla psów albo ananasach, przy czym ucinam je nieco do optymalnej wysokości. Wolę zrobić dwie z jednej, bo wtedy będzie dla dwóch żołnierzy – wyjaśnia metodycznie pan Michał.

W środku osadza knot zrobiony np. z patyczków, owiniętych bawełną, i wzmacnia go cienkim pierścieniem z tektury. Nie może on zabierać wiele miejsca, bo zawartość puszki musi być dokładnie wypełniona woskiem lub stearyną, którą wytapia z resztek. Takie świece mogą palić się całą noc. Pan Michał robi je przede wszystkim z myślą o ukraińskich żołnierzach, przebywających w okopach, ale okazuje się, że takie ręcznie wykonane źródła ciepła i światła przydają się tam też ludności cywilnej, pozbawionej prądu. Kolejne partie zawozi do znajomej weterynarz w Płocku, która przekazuje je dalej na wschód. On sam natomiast do tej pory pozyskiwał materiały głównie dzięki zaangażowanym w sprawę sąsiadom w podpłockim Słupnie i od znajomych księży, m.in. z parafii św. Jadwigi w Płocku, z niedalekich Białobrzegów, z Glinojecka i Góry oraz z samego Słupna. – Nie ukrywam, że decydujące o masowości tej „produkcji” były dostawy świec z parafii, np. fragmenty starych paschałów. Miałem też świece adwentowe, stąd ten fioletowy kolor. Rozbijam je na małe kawałki, żeby zmieściły się na patelni – opowiada pan Michał. I dodaje z uśmiechem: – Jakie ja świętości przetapiam…

Zapytany o motywację, mówi, że trzeba robić wszystko, co się da, aby pomóc walczącym Ukraińcom. – To jest jasne, że oni tę wojnę toczą także w naszym interesie. Dlatego tym bardziej powinniśmy pomagać. Mam dla tej sprawy takie swoje hasło „Róbmy co się da, żeby pomóc” – mówi Michał Spirydonow, którego do działania może skłaniać także rodzinna historia. Sam jest znanym w Płocku członkiem Stowarzyszenia Rodzina Policyjna 1939 z Łodzi, bo jego dziadek – Stefan Lipiński, policjant II RP z Łącka – w 1940 r. został rozstrzelany w Twerze przez sowieckich oprawców, a jego ciało spoczęło w dołach śmierci w Miednoje, od 2000 r. to Polski Cmentarz Wojenny.

Teraz pan Michał gromadzi materiały na kolejną partię świec, które mimo odchodzącej zimy są na Ukrainie wciąż potrzebne. – Jeśli ktoś – czy to osoby indywidualne czy parafie – ma zbędne na wpół wypalone czy niepotrzebne świece, albo duże puszki, to chętnie przyjmę – mówi.

Wspomniane materiały na „świece dla Ukraińców” można przekazywać za pośrednictwem naszej redakcji (ul. Tumska 3 w Płocku).

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast