Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Są unikatowe

Odlewanie świec nie za pomocą formy, ale na specjalnym kole to w Starej Białej już niemal stuletnia praktyka, pielęgnowana w związku ze świętem Matki Bożej Gromnicznej.

Na pozór wydaje się to zupełnie proste. Należy miarowo polewać roztopionym woskiem kolejnych 59 bawełnianych knotów, przyczepionych do liczącej tyleż lat co tradycja obręczy, zawieszonej u sufitu. I tak kilkadziesiąt razy. A jednak potrzeba wprawy, by kolejne warstwy dobrze i równomiernie „osiadły”, tworząc w trakcie całego procesu długie, nieco stożkowate gromnice. Gdy woskowe plastry roztapiają się na węglowej kuchni, gryzący dym szczypie w oczy. Trochę boli kręgosłup, bo trzeba systematycznie się schylać, by zaczerpnąć gorącego wosku z ustawionej pod kołem miednicy. Jednym słowem, wyrób takich świec wymaga pewnego poświęcenia. A jednak przez blisko sto lat w parafii św. Jadwigi Śląskiej w podpłockiej Białej grupa mężczyzn – bractewnych – pieczołowicie tę tradycję pielęgnowała, najpierw przez dekady odlewając świece we własnych zabudowaniach gospodarczych, a od prawie dekady – w jednym z pomieszczeń parafialnych.

– Nasi przodkowie odlewali je w taki sam sposób, ale nie rozgrzewali tak mocno wosku, dlatego świece miały grudkowatą powierzchnię. By ją wyrównać, kładziono gromnice pod kołdrę, brano deskę do wałkowania i je maglowano – opowiada Józef Kłodawski, najstarszy stażem i jeden z ostatnich bialskich bractewnych. Pan Józef wciąż czynnie uczestniczy w przygotowaniu gromnic, ale jeśli trzeba, ktoś inny przejmuje dzbanek, którym polewa się wiszące świece. Na szczęście od kilku lat to dzieło wspierają Rycerze Jana Pawła II z tutejszej chorągwi. W tym roku w produkcję włączył się także organista Adam Matyszewski. Na takich mężczyzn, szczególnie z młodszego pokolenia, którzy zaangażują się w lanie świec, liczy najstarszy bractewny, chce bowiem, żeby ta unikatowa tradycja przetrwała w Starej Białej (ważne, by był to człowiek wierzący i praktykujący).

Same bialskie gromnice są znane w diecezji, ale nie tylko. Niedawno część z pozostałych ubiegłorocznych świec pojechała na walczącą Ukrainę. Zabrali je mężczyźni, którzy odwiedzili swoje żony, przebywające w domu zakonnym u sióstr na Białej. Kilka trafiło do Watykanu. Większość służy w tutejszej parafii szczególnie w czasie pogrzebów, procesji rezurekcyjnej i Bożego Ciała czy innych uroczystości liturgicznych. – Byliśmy kiedyś w lipcu zaproszeni na pokaz do skansenu w Sierpcu, ale w lato świec się nie uleje, bo jest za ciepło i cały wosk spłynie – mówi Bogdan Bartold. Wszystko ma zatem swój sens i porządek – sama technika lania gromnic i czas – zima, tuż przed świętem Ofiarowania Pańskiego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy