W kościele pw. św. Jana Chrzciciela Mszy św. za zmarłych ludzi płockiej ekumenii przewodniczył ks. prof. Henryk Seweryniak.
Papież Benedykt XVI, ks. inf. Saturnin Wierzbicki i kapłan prof. M. Paweł Konrad Rudnicki to duchowni, których wspomniał ks. prof. Henryk Seweryniak, modląc się za zmarłych ludzi ekumenii. To tradycja płockich tygodni ekumenicznych, aby dniach modlić się za tych, którzy torowali drogi ku jedności w różnych Kościołach.
Nawiązując do odczytanej Ewangelii o kantyku Maryi (Łk 1, 46-55), kaznodzieja odniósł je do kontekstu nawiedzenia w domu Elżbiety: - Być może Maryja mówiła te słowa, powtarzała je, modliła się nimi, wykonując prace i krzątając się przy Elżbiecie. Naśladując ją i my chcemy powtórzyć te same słowa: "Uwielbiaj duszo moja, sławę Pana mego, chwal Boga Stworzyciela, tak bardzo dobrego...". A czynimy to, wspominając naszych braci z innych Kościołów - mówił ks. prof. Seweryniak.
Zatrzymał się przy osobie ks. M. Pawła Marii Rudnickiego, polskiego astronoma i uczonego, który po przeżyciu nawrócenia przyjął imię Paweł i imieniny obchodził 25 stycznia, w dzień Nawrócenia św. Pawła Apostoła. W tym roku mija 10 lat od jego śmierci. - Był synem komunistycznej rodziny. Jego matka byłą członkiem PPS, bliską współpracowniczką marszałka Piłsudskiego, wtedy przecież pepeesowca. Jego ojciec, Lucjan Rudnicki, był bardzo zaangażowanym komunistycznym pisarzem. Konrad wyrósł więc w ateistycznym domu, ale jego rodzice prowadzili takie bardzo czyste życie - dla nich sprawą oczywistą była walka o równość i sprawiedliwość społeczną, a także zaangażowanie w ratowanie Żydów, za co matka Konrada wraz z nim została odznaczona tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jego dom był czysty, tylko Chrystusa w nim nie było. Chrystus dopiero później sam zapukał do serca Konrada, a potem i do serc jego rodziców. Matka wyspowiadała się jeszcze przed jego Mszą prymicyjną i przyjęła Komunię św. z jego rąk, a ojciec przed śmiercią pobłogosławił go znakiem krzyża - opowiadał ks. profesor.
W 1959 roku Konrad Rudnicki został mariawickim kapłanem, mając za sobą karierę naukową astronoma i pracy na Uniwersytetach Warszawskim i Jagiellońskim. - Opowiadał mi ze wzruszeniem, jak pracował m.in. w obserwatorium astronomicznym w Castel Gandolfo i Jan Paweł II pozwolił mu odprawić Mszę św. w rycie mariawickim w swej prywatnej kaplicy. Był to dla niego powód do dumy. A jeden z jego synów został stałym diakonem w Kościele rzymskokatolickim - mówił kaznodzieja.