Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Historia jest wciąż nauczycielką

Wychowanie jest zadaniem, z którego nie można zrezygnować, bo zbyt wiele dobra się w nim otrzymuje i przekazuje innym. Świadczą o tym dzieje jednego z najstarszych mieszkańców Ciechanowa.

W życiu Bonawentury Morawskiego (rocznik 1927) odcisnęła się burzliwa historia XX wieku. Bardzo chciał przekazać ją swym potomkom.

I udało się! Dzięki córkom, które studiowały historię i wiedziały, jak szczególna jest historia życia ich przodków, wspomnienia ich ojca Bonawentury i jego brata Ryszarda zostały spisane, a wszystkie pamiątki rodzinne skatalogowane. Powstało opracowanie „Ocalić od zapomnienia” z bezcennymi świadectwami i fotografiami, które pan Bonawentura opatrzył dedykacją dla swej matki „Za patriotyczne wychowanie, ofiarną walkę i poświęcenie”. Pisał to dla swych wnuków, „aby pamiętali o korzeniach”.

Bonawentura Morawski mówi o sobie, że idzie przez życie „po cichu i pokornie”, choć żył w burzliwych czasach, a jego rodzina płaciła za to wysoką cenę. Pochodzi z Woli Wierzbowskiej, między Ciechanowem a Przasnyszem, w parafii Koziczynek. Jego dziadek za cara trafił do Archangielska, babcia musiała więc sama wychowywać dzieci i prowadzić gospodarstwo. Udało mu się jednak stamtąd szczęśliwie wrócić do Polski. Również Wola Wierzbowska była miejscowością doświadczoną w historii, bo na początku I wojny światowej została niemal doszczętnie zniszczona w czasie długotrwałych bojów pozycyjnych. Smutną pamiątką tamtego okresu były cmentarze, a jeden z nich znajdował się na polu państwa Morawskich.

Szczególne wspomnienia dotyczą matki pana Bonawentury. – Ponieważ ojciec zmarł w 1938 r., a rok później zaczęła się wojna, musieliśmy szybko dorosnąć. Nasz dom znajdował się blisko szosy, był więc naturalnym celem dla przechodzących wojsk niemieckich. Spłonął już 2 września 1939 r., a my musieliśmy uciekać. Tak jak wszyscy poszliśmy w stronę Warszawy, licząc, że szybko przyjdą z pomocą Anglicy i Francuzi. Kiedy uciekaliśmy z domu, moja mama wykazała się przezornością i zabrała w szkatułce najważniejsze dokumenty, zdjęcia i inne rodzinne pamiątki. Dzięki temu tak wiele ocalało z przeszłości naszej rodziny. Początek wojny był więc naznaczony tułaczką. Potem wróciliśmy do Woli, zastaliśmy zgliszcza domu i zabudowań gospodarczych – wspomina pan Bonawentura.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy