Nowy numer 21/2023 Archiwum

Słuchajcie Ducha Świętego, słuchajcie braci

Ta ekumeniczna kronika, którą zaczęto pisać ćwierć wieku temu, nie ma jeszcze happy endu. Czekamy na niego i modlimy się o błogosławioną jedność.

Komisja Mieszana do spraw Dialogu Teologicznego między Kościołem Rzymskokatolickim i Kościołem Starokatolickim Mariawitów rozpoczynała swoje prace 25 lat temu. Rozmowy trwały ponad 13 lat, a ich owocem są m.in. dwa obszerne opracowania na temat pism Marii Franciszki Kozłowskiej i najstarszych dokumentów z dziejów rodzącego się mariawityzmu. O działalności komisji wspomniał papież Benedykt XVI w swoim przemówieniu, wygłoszonym 25 maja 2006 r. w ewangelickim kościele Świętej Trójcy w Warszawie podczas pielgrzymki apostolskiej do naszego kraju. Dlatego zaglądamy do wspomnień jednego z uczestników tamtych spotkań, ks. prof. Henryka Seweryniaka.

Takie było nasze marzenie

4 marca 1998 r. – pierwsze spotkanie we Włocławku. Jedziemy na nie z ks. Ireneuszem Mroczkowskim z duszą na ramieniu. Wprawdzie odbyliśmy już dziesiątki spotkań z braćmi mariawitami, wystartowaliśmy z tygodniami ekumenicznymi i, oczywiście, nasłuchaliśmy się opinii typu: „i po co wam to?”, ale oficjalny dialog teologiczny był dla nas całkowitą nowością. O czym będziemy rozmawiać? Jak często się spotykać – co miesiąc, dwa? W podniszczonym pałacu biskupim we Włocławku bp Bronisław Dembowski, pasterz kujawski, jowialny filozof, szybko studzi nasze niepokoje: „Będzie dobrze, nie martwcie się, słuchajcie Ducha Świętego, słuchajcie braci… A spotkania – najwyżej dwa razy do roku, raz u nas, raz u nich…”.

Przyjeżdżają mariawici, w oficjalnych szarych habitach z grubo wyhaftowaną monstrancją na szkaplerzach. Rozpoczynamy modlitwą w kaplicy biskupa. Na kolanach, bez klęczników. Jeszcze dziś słyszę „Ojcze nasz” i „Zdrowaś, Maryjo”, takie samo jak nasze, ale przez mariawitów jakby jakoś żarliwiej odmawiane. Biskup Bronisław kończy spontanicznie ułożoną przez siebie prostą modlitwą. Przed wyjściem pokazuje stojące przy ołtarzu dwa potężne pastorały… „O, patrzcie, carskie…” – mówi, zwracając się do braci mariawitów. „Z czasów, kiedyście powstawali. Car wręczał w Petersburgu każdemu nowo mianowanemu przez papieża biskupowi Królestwa Polskiego taki pastorał, żeby pokazać, że on też ma tu coś do powiedzenia…”.

Siadamy przy długim stole. Porządek spotkań zostaje szybko przyjęty: dwa razy do roku, modlitwa, dwie–trzy godziny debat, obiad. Ks. Mroczkowski zadaje najważniejsze pytanie: Czy naszym celem będzie zdążanie i doprowadzenie do widzialnej jedności? Bo takie było nasze marzenie. I od tego wszystko się zaczęło.

„Nic nas nie dzieli”, ale…

A zaczęło się tak. Podczas Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej w 1996 roku płocki Klub Inteligencji Katolickiej zaprosił na rozmowę z udziałem biskupa Zygmunta Kamińskiego i biskupa naczelnego Kościoła Starokatolickiego Mariawitów Tymoteusza Kowalskiego. Pełna słuchaczy duża sala wykładowa seminarium; wszyscy czujemy, że po latach sporów, walk i niedomówień wieje nowy wiatr. Biskupi odpowiadają na pytania o ocenę źródeł podziału, stosunek Jana Pawła II do mariawityzmu, dawne i obecne relacje obu Kościołów. Z wypowiedzi biskupa Kowalskiego wynika, że sporo dotychczasowych różnic i przeszkód albo już nie istnieje, albo są mało istotne. Na koniec zadaję więc pytanie: „Proszę Księdza Biskupa, to co tak naprawdę nas dzieli?”. Słucham i uszom nie wierzę: „Proszę księdza profesora, tak naprawdę to nic”.

Po kilku dniach rozmawiam o tym z bp. Kamińskim: jest szansa, żebyśmy w rok 2000, rok Wielkiego Jubileuszu, weszli pojednani. Spróbujmy powołać komisję, która by się tym zajęła. Powstaje kilkustronicowe „Memorandum w kwestii mariawickiej” dla episkopatu. Biskup Alfons Nossol, odpowiedzialny wtedy za ekumenię katolicką, kontaktuje się z władzami Kościoła Starokatolickiego Mariawitów i 28 listopada 1997 r. Konferencja Plenarna Episkopatu Polski powołuje do życia komisję. W jej skład ze strony katolickiej zostają powołani: bp prof. Bronisław Dembowski, biskup włocławski, ks. prof. Ireneusz Mroczkowski oraz ks. prof. Henryk Seweryniak. Biskup naczelny Kościoła Starokatolickiego Mariawitów ze swej strony wyznacza: biskupa mariawickiej diecezji śląsko-łódzkiej Ludwika Jabłońskiego, wybitnego astronoma ks. prof. Konrada Rudnickiego oraz ks. Tadeusza Szymańskiego (zmarł na początku prac komisji, zastąpił go ks. Grzegorz Dróżdż, proboszcz w Cegłowie, największej parafii mariawickiej). 

Tam nikt nie czuł się ważniejszy

Odpowiadając na nasze pytanie o cel prac komisji, biskup Jabłoński zauważył, że serdecznym życzeniem delegacji mariawickiej byłoby, aby delegaci Kościoła rzymskokatolickiego zechcieli uzyskać z Watykanu składane tam przez biskupów Królestwa Polskiego i pierwszych mariawitów pisma, które przedstawią do wspólnego opracowania. W przekonaniu biskupa pozwoli to stwierdzić, jakie rzeczywiste różnice poglądów pomiędzy mariawitami i resztą Kościoła rzymskokatolickiego legły u podstaw wykluczenia z niego mariawitów; pomoże zastanowić się, jakiej ewolucji uległy poglądy obu stron i czy wskutek tego owe różnice nie zmniejszyły się; a także określić, jakie nieporozumienia czy też świadome oszczerstwa kierowane przeciw mariawitom znalazły się wśród przyczyn dalszych wydarzeń. Wreszcie pozwoli to usunąć te nieporozumienia i zdemaskować pomówienia.

Tak wystartowaliśmy. Na kolejnych posiedzeniach cele te uzupełnialiśmy o zadania bardziej szczegółowe: poznanie doktryny mariawickiej w sprawach wiary i obyczajów, przedstawienie katolickiej nauki o odpustach, objawieniach prywatnych i prymacie papieskim, rozwiązywanie aktualnych sytuacji konfliktowych itp. Udało się dotrzeć w archiwach watykańskich, w tzw. teczce biskupa Adolfa Piotra Szelążka (odkrytej w toku prac komisji), do wielu nieznanych dotąd badaczom pism i dokumentów. Rzetelnie przyjrzeliśmy się tzw. objawieniom matki Marii Franciszki Kozłowskiej i wymieniliśmy opinie na ten temat. Nie śpieszyliśmy się, nie chcieliśmy rozwiązywać od razu wszystkiego, a przy tym staraliśmy się pamiętać i o modlitwie, i o prawdziwym spotkaniu, także przy dobrym obiedzie. Nikt nie czuł się ważniejszy, nikt nie patrzył na drugiego jak na przeciwnika.

Owszem, niedosyt pozostał. Nasze katolickie marzenie nie spełniło się, nie udało się doprowadzić do widzialnej jedności. Według sporej liczby mariawitów ich strona poczyniła zbyt duże ustępstwa, szczególnie w kwestii znaczenia „objawień mateczki” dla tożsamości Kościoła Starokatolickiego Mariawitów. Wierzę jednak, że czas pokaże, jak dobre i potrzebne było to doświadczenie.

„Dla kogoś z zewnątrz rezultat naszej pracy ekumenicznej może wydawać się niedostateczny: katolicy nie wycofali ekskomunik z 1906 r., mariawici nie wrócili na łono Kościoła, z którego wyszli. My jednak jesteśmy przekonani, że stało się coś ważnego: spotykaliśmy się, modliliśmy się, rozmawialiśmy i spieraliśmy jak bracia” – podkreślono w komunikacie na zakończenie prac komisji we wrześniu 2011 r.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast