Świąteczny koncert Macieja Miecznikowskiego w płockiej farze pokazał, że kolędy najlepiej wykonuje się razem, we wspólnocie.
Gitara, akordeon, a przede wszystkim rozpoznawalny głos - mocny, głęboki, operowy (artysta rozpoczynał karierę w repertuarze klasycznym, a potem był wokalistą w zespole "Leszcze") - to składniki tego niezwykle energetycznego i radosnego kolędowania, które odbyło się w czwartkowy wieczór w farze.
- Śpiewamy dalej?... - zachęcał w trakcie koncertu Maciej Miecznikowski, a płoccy słuchacze chętnie zamieniali się we współwykonawców. I chociaż występ rozpoczął się od przejmującej kolędy "Nie było miejsca dla Ciebie…", niestety coraz bardziej aktualnie brzmiącej w dzisiejszych czasach, to cały występ artysty, który przyjechał na Mazowsze z rodzinnych Kaszub, przesycony był dobrym humorem.
Maciej Miecznikowski nie tylko wykonywał kolędy w oryginalnych aranżacjach, ale jednocześnie prowadził ciągły dialog z publicznością. A był to dialog o tradycjach bożonarodzeniowych, o dobrodziejstwach śpiewania, o potrzebie chwalenia czy też mówienia sobie wzajemnie dobrych słów, ale też o wyzwaniach ojcostwa czy zachwycie nad pięknem świata.
W czasie tego wieczoru był nawet spontaniczny "plebiscyt" na najdłuższy staż w małżeństwie… Zwyciężczynią okazała się jedna ze słuchaczek, pani Anna, która przeżyła w związku małżeńskim 52 lata. - Aż się w głowie nie mieści. Chętnie bym zobaczył program w telewizji o pani Annie "żyli długo i szczęśliwie"… - mówił z Maciej Miecznikowski, który jako prezenter jest znany także z małego ekranu. - Pamiętajcie, że jeśli oglądacie jakiś program, to automatycznie opowiadacie się za nim… - wyjaśniał przy tej okazji uczestnikom koncertu.
W jego repertuarze można było usłyszeć (i zaśpiewać) m.in.: "W żłobie leży", "Gdy śliczna Panna", "Gdy się Chrystus rodzi" czy kolędę "Wśród nocnej ciszy", która jak się okazało, jest w wielu częściach Polski wykonywana na początku Pasterki. Artysta zaśpiewał też utwór ze swojego repertuaru i jednego z oratoriów Piotra Rubika.
W czasie koncertu wybrzmiało sporo anegdot i żartów, ale ze śmiechu wyrastały poważne wnioski - choćby o sensie tradycji "pustego talerza" na wigilijnym stole, czyli o pamięci o bliskich zmarłych, ale i otwartości na niespodziewanych przybyszów. W tym kontekście Maciej Miecznikowski wspomniał zmarłego w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia Emiliana Kamińskiego, z którego teatrem "Kamienica" jest związany. - Wspaniały kolega… - mówił o zmarłym znakomitym aktorze.
W czwartkowy wieczór pięknie też prezentowała się rozświetlona architektura płockiej fary, tonącej w błękitach i fioletach.
am